O książce Asteroid i półkotapczan Katarzyny Jasiołek

#zostańwdomu i czytaj o polskim wzornictwie powojennym

Asteroid i półkotapczan. O polskim wzornictwie powojennym - okładka książki ze szklanym talerzykiem Asteroid
Okładka książki projektu Anny Pol i talerzyk z serii Asteroid projektu Jana Sylwestra Drosta (z rodzinnego domu autorki wpisu)

Barwna historia XX wiecznego polskiego designu, choć sięga czasów jeszcze przedwojennych, rozegrała się głównie w pierwszych dekadach po II wojnie światowej. Wzornictwo przemysłowe, czyli  meble, tkaniny, ceramikę i szkło, produkowane w czasach PRL-u, zaczęliśmy tak naprawdę doceniać dopiero w ostatnich latach. Przedmioty, które obecnie są obiektem pożądania kolekcjonerów, jeszcze kilka lat temu masowo lądowały na śmietnikach. Informacje o tych niezwykłych projektach i ich autorach częściowo bezpowrotnie przepadły (np. w czasie zamykania lub przekształcania fabryk). Katarzyna Jasiołek, autorka książki „Asteroid i półkotapczan. O polskim wzornictwie powojennym”, wydanej w marcu przez wydawnictwo Marginesy, dzieli się z nami bezcenną wiedzą, którą udało się ocalić. Jej książka jest owocem nie tylko analizy wielu opracowań, katalogów wystaw czy czasopism z tamtych lat, ale także rozmów z żyjącymi twórcami lub ich rodzinami. Opowieść zilustrowana jest licznymi zdjęciami i bogata w równie barwne anegdoty. Dowiemy się z niej między innymi, czym było Biuro Niewyżytych Erotycznie Panien i gdzie powstawało Osiedle Młodych Kochanków, a także kto załatwił ważną sprawę zdejmując w towarzystwie „ciepłe majtki”.

Fajansowe patery w abstrakcyjne wzory
Patery projektu Ewy Piwek-Białoborskiej. Zakłady Fajansu im. Rewolucji 1905 roku we Włocławku.

Książka „Asteroid i półkotapczan. O polskim wzornictwie powojennym” opowiada nie tylko o przedmiotach, ale o niezwykłych postaciach, których nie sposób tutaj wymienić nawet w części, projektantkach i projektantach, pracujących z poczucia misji i pasji, często jako zwykli pracownicy fabryk, pozbawieni możliwości podpisania się pod swymi dziełami, a także twórczyniach i twórcach instytucji takich jak Spółdzielnia Artystów Plastyków „Ład”, „Cepelia” (Centrala Przemysłu Ludowego i Artystycznego), czy Instytut Wzornictwa Przemysłowego, których rola była nie do przecenienia. Trudno byłoby mówić o współczesnym polskim wzornictwie bez osób takich jak założycielka IWP, Wanda Telakowska, która przez lata wcielała w życie swoją ideę tworzenia „piękna na co dzień i dla wszystkich”.

Wazony ze szkła w różnych kolorach, o wydłużonym kształcie przypominającym kwiat tulipana
Wazony Rotterdam projektu Bogdana Kupczyka. Huta Szkła Gospodarczego „Ząbkowice”. źródło zdjęcia: pinterest.com

Wybitni artyści plastycy tamtego okresu stali się twórcami nowoczesności. Wbrew powszechnemu przekonaniu, polscy projektanci nie byli zupełnie odcięci od tego, co działo się po drugiej strony żelaznej kurtyny. Ich prace były doceniane na świecie, otrzymywały prestiżowe międzynarodowe nagrody. Na nowy sposób projektowania wpływ miały wojenne zniszczenia, a także chęć odcięcia się od przeszłości i budowy nowego, lepszego ładu społecznego. Owo pragnienie nowoczesności oznaczało odrzucenie wszystkiego, co stare i przedwojenne. Sprzęty domowe nie miały już grać roli reprezentacyjnej czy jedynie świadczyć o statusie. Na pierwszym miejscu postawiono funkcjonalność przedmiotów. Dążono do maksymalnej prostoty. Unikano zdobień. Kierunek w myśleniu projektowym wyznaczała także powszechna ciasnota. W związku z dramatyczną sytuacją mieszkaniową w odbudowujących się miastach, do których napływało coraz więcej ludzi, zmniejszyła się radykalnie przestrzeń, w której należało pomieścić wszystkie potrzebne rodzinom meble i sprzęty. Musiały one być kompaktowe, składane, modułowe i wielofunkcyjne. Tak narodziły się kultowe wynalazki tamtych czasów, jak tytułowy półkotapczan, czy meblościanka. Pierwsze wersje meblościanek były z założenia wolnostojące, miały pełnić funkcję ścian w mieszkaniach o układzie otwartym, dzięki czemu oszczędzano miejsce i zyskiwano możliwość rearanżacji oraz dostosowania mebla do indywidualnych potrzeb mieszkańców. Model, który ostatecznie trafił do setek tysięcy polskich mieszkań, produkowany był na podstawie projektu małżeństwa, Bogusławy i Czesława Kowalskich. Nazwa słynnej meblościanki Kowalskich pochodzi zatem od nazwiska projektantów, co często bywa przedmiotem pomyłki. Kreatywność ówczesnych projektów wynikała także z wiecznych braków surowców i konieczności wykorzystywania tzw. materiałów zastępczych. Tak powstawały wyjątkowe meble oraz inne sprzęty wykonane  z igielitu, metalu czy sklejki. Co ciekawe, tworzywa sztuczne były wówczas w naszym kraju praktycznie niedostępne.

Fotel z metalu, na ramie o kształcie koła z wyplatanym turkusowym siedziskiem.
Fotel z siedziskiem z igielitu, projekt Teresy Kruszewskiej wytwarzany przez Spółdzielnię Kolor w Piasecznie
Kobiety przy kawiarnianych stolikach. Czarno-biała fotografia
Taras kawiarni Hawana w Warszawie, koniec lat 60. Stołki projektu Władysława Wołkowskiego.

Ważnym czynnikiem dla nowej dziedziny polskiego wzornictwa stało się przejęcie po wojnie przez Polskę licznych poniemieckich zakładów wytwarzających wyroby z ceramiki (porcelany, porcelitu, kamionki) i szkła, znajdujących się na terenach Dolnego Śląska i korzystających z lokalnych źródeł tych surowców.  Przedwojenne wzory sukcesywnie zastępowano nowymi. Zadaniem projektantów stało się więc poszukiwanie nowych form na miarę nowych czasów. Do szukania ideału szczególnie metodycznie podszedł Lubomir Tomaszewski. Wziąwszy na warsztat naczynia do picia kawy, w 1961 roku rozpoczyna on  prace nad „serwisem idealnym”. Projektant analizuje wady i zalety dostępnych serwisów i bierze pod uwagę wszystkie ważne czynniki, takie jak: odpowiednie wyważenie środka ciężkości dzbanka, trwałość (pozbawienie łatwych do ukruszenia wystających elementów), łatwość w produkcji (naczynia odlewane są w jednej formie), a także eliminację miejsc, w których zbiera się brud. Punktem wyjścia dla serwisu staje się kula, deformowana na różne sposoby. Na podstawie prototypów Tomaszewskiego zakłady w Ćmielowie produkują serwisy „Dorota” i „Ina”, nazwane imionami córek projektanta. Serwisy nagrodzone zostają złotym medalem na międzynarodowej wystawie ISCID w Paryżu w 1963 r. oraz otrzymują wyróżnienie na Targach Krajowych w Poznaniu w 1964 r. Serwisami interesuje się Philipp Rosenthal, jednak komunistyczne władze nie dopuszczają do jego spotkania z Lubomirem Tomaszewskim. To wydarzenie jest jednym z powodów, dla których projektant decyduje się opuścić Polskę i wyjechać do Stanów Zjednoczonych.

serwis kawowy (dzbanek, filiżanki, cukiernica, mlecznik) czarno-biały

serwis kawowy (dzbanek, filiżanki, cukiernica, mlecznik) w kolorze zielonym
Serwis kawowy „Dorota” projektu Lubomira Tomaszewskiego. Produkowany przez Zakłady Porcelany w Ćmielowie.

Twórcy wzornictwa w czasach PRL-u działali nie tylko w trudnych okolicznościach, ale na przekór absurdom otaczającej ich rzeczywistości. Tworzyli z myślą o potrzebach masowego odbiorcy, jednak ich projekty często, poza wystawami wzornictwa, trafiały w najlepszym razie, na eksport (jak to było w przypadku większości wyrobów ze szkła czy ceramiki), bądź wyprodukowano ich jedynie krótką serię (taki los spotkał np. krzesła „Muszelka” projektu Teresy Kruszewskiej). Bardzo wiele z nich (jak fotel RM58 projektu Romana Modzelewskiego) w ogóle nie trafiło do produkcji. Wykonane zostały jedynie prototypy.

Krzesła - dwie wersje: z naturalnej i czarnej sklejki
Krzesła Muszelka z siedziskiem ze sklejki. Projekt Teresy Kruszewskiej.

Dzisiaj mamy do czynienia raczej z nadmiarem przedmiotów i ich niemal nieograniczonym wyborem. W tamtych czasach decyzje zakupowe właściwie nie należały do odbiorców.  Obecnie trudno to sobie wyobrazić, jednak wybór przedmiotów, które towarzyszyły ludziom zwykle przez długie lata, praktycznie nie należał do samych zainteresowanych. Decydowali wytwórcy ograniczeni centralnie sterowanymi przemysłem i gospodarką, wymogami eksportu oraz powszechnymi niedoborami i brakiem surowców. Polscy masowi nabywcy, czyli zwykłe rodziny, ustawiały się w wielogodzinnych kolejkach, żeby wydając całe oszczędności (lub korzystając ze sprzedaży ratalnej), zdobyć takie elementy wyposażenia, jakie akurat zostały „rzucone”. Często były to odrzuty z partii produktów przeznaczonych do eksportu, nieprzydatne lub niepełne komplety mebli, na których późniejsze uzupełnienie nie było żadnej gwarancji.

Krzesło - zydel drewniany
Zydel projektu Olgierda Szlekysa i Władysława Winczego produkowany przez Spółkę Autorską, a potem Spółdzielnię Artystów Plastyków Ład

Oprócz wymogów funkcjonalnych i materiałowych, na estetykę przedmiotów użytkowych, tworzonych w latach 50 i 60 w Polsce, wpływ miała zarówno rodzima tradycyjna sztuka ludowa, organiczne kształty ze świata natury, jak i twórczość Pabla Picassa. Tą ostatnią inspirowali się przede wszystkim twórcy ceramiki (ten okres jej powstawania określa się jako polski New Look). Potocznie, z pewną kpiną, Pikasami określano geometryczne, nieokreślone formy w zdecydowanych kolorach, ozdabiane nimi przedmioty, a nawet ich miłośników. Autorka książki opisuje prawdziwą historię słynnego rysunku, który Pablo Picasso wykonał na ścianie mieszkania jednego z budowanych w stolicy bloków, podczas swej wizyty z Polsce w 1948 roku. Dalsze losy rysunku i mieszkania mogłyby posłużyć za scenariusz filmu Władysława Barei, lub wątek serialu „Alternatywy 4”.

Postacie z filmu - para we wnętrzu luksusowego domu towarowego
Kadr z filmu „Ósmy dzień tygodnia” z 1958 r. z Sonją Ziemann i Zbigniewem Cybulskim. Zatrzymany przez cenzurę, film miał premierę dopiero w 1983 r. Na pierwszym planie fotel (RM58) Romana Modzelewskiego.

W książce „Asteroid i półkotapczan. O polskim wzornictwie powojennym” Katarzyny Jasiołek znajdziecie wiele zabawnych dykteryjek i odniesień filmowych. Dowiecie się, w jakich scenach opisane w książce przedmioty zagrały znamienne role. Które sprzęty, w realnym życiu nie do zdobycia, zdobiły filmowe wystawy domów towarowych, a które  sprawiły, że bohater serialu „Zmiennicy”, grany przez Janusza Rewińskiego, pomylił pewnego wieczoru własne mieszkanie z cudzym. Wszystkie opowiedziane w książce historie składają się na „trochę śmieszny i trochę straszny” obraz powojennej rzeczywistości. Przytoczę tu kilka z nich:

Projektantka Regina Włodarczyk-Puchała o przygotowaniu swojej pracy dyplomowej w Hucie „Julia” w Szklarskiej Porębie:

Praktyki miałam do 7 maja. 8 miałam zawieźć gotowe projekty do Wrocławia, a 5 jeszcze nie miałam gotowej karafki. W tamtych latach hutnicy dużo pili. Codziennie były czyjeś imieniny. W końcu miałam jeden dzień i jednego hutnika, który potrafi to zrobić i który jest pijany. Pięknie mi to po pijaku wydmuchał.

Czesław Kowalski (współtwórca kultowej meblościanki):

Wezwano mnie depeszą do Bytomskiej Fabryki Mebli, abym wybrał kolory lakierów. Przyjeżdżam i pokazują mi JEDNĄ PUSZKĘ LAKIERU. Kiedy ochłonąłem ze zdziwienia, pytam, czy może być inny kolor? Nie. W takim razie czy ten można rozjaśnić, ściemnić, zmienić przez domieszki? Nie. A teraz walą się gromy na moje „gusty kolorystyczne”.

Jolanta Owidzka o kontaktach projektantów z przemysłem:

Pamiętam głosowanie nad bardzo nowatorskim projektem tkaniny zasłonowej, przyjętym bez protestu handlowców. Na pytanie artystów, dlaczego wzór im się podoba, wyjaśnili, ze druk na lnianym płótnie jest nieistotny, bo i tak wieś wykupi każdą ilość materiału na worki na kartofle, ponieważ oryginalnych worków brak. Podobnie nowe czarno-białe wzory makat projektu Gałkowskich nie budziły zastrzeżeń, bo niska cena tego asortymentu powodowała wykupowanie go do sprucia na włóczkę. A wełna, towar reglamentowany na potrzeby przemysłu i produkcji spółdzielczej, była bardzo cenna.

Meblościanka w zaaranżowanym wnętrzu mieszkalnym. Fotografia czarno-biała.
Meblościanka Kowalskich w pawilonie meblowym przy ul. Przeskok w Warszawie. Krzesła projektu Marii Chomentowskiej.

Czasy, w których o wszystkim decydował państwowy wytwórca, a polski odbiorca nie miał nic do powiedzenia minęły. Jednakże tamte projekty przetrwały próbę czasu nie tylko na papierze. Wpisując się w modną stylistykę vintage, spełniając surowe wymogi odpowiedzialnej produkcji, które dzisiaj nazwalibyśmy zero waste, przedmioty zaprojektowane w czasach PRL-u zdobywają dzisiaj uznanie odbiorców i krytyków designu w Polsce i na świecie. Obecnie wartość tego uniwersalnego wzornictwa, odpowiadającego stylowi życia młodego pokolenia, weryfikuje także współczesny rynek. W ostatnim czasie obserwujemy udane próby wznowienia wzorów naszych najlepszych projektantów z lat 50, 60 i 70. Pisałam dla Was o takich wznowieniach. O fotelach projektu Romana Modzelewskiego produkowanych przez markę VZOR (fotel RM58 obecnie jest bestsellerem nowojorskiego MoMA Design Store a marka wprowadziła kolejne modele, m.in fotel RM57 nagrodzony przez IWP wyróżnieniem Dobry Wzór 2019), o najpopularniejszym chyba meblach z czasów PRL-u, czyli fotelach 366 Józefa Chierowskiego (marka 366 Concept wprowadza do dystrybucji kolejne udane wznowienia i rozszerza kolekcje o nowe elementy). Najnowszym takim przedsięwzięciem jest przywrócenie do produkcji fotela Tulipan projektu Teresy Kruszewskiej przez markę Fameg, o którym piszę tutaj.

Witryna sklepowa
Fotel RM58 proj. Romana Modzelewskiego na wystawie MoMA Design Store w Nowym Jorku w 2019 r. źródło zdjęcia: facebook.com/vzor.design

Wcześniejsze artykuły o współczesnych wydaniach polskich klasyków designu:

Ikony polskiego wzornictwa – wskrzeszone projekty

„Kawa i papierosy” czyli kolejne perełki z serii „ikony polskiego designu”

POLITURA – mid century modern po polsku

100 lat polskiego designu w pigułce. Muzeum Narodowe otworzyło Galerię Wzornictwa Polskiego

Jak możemy się przekonać z książki Katarzyny Jasiołek, polski design mid-century modern i jego ikony w niczym nie ustępują tym zachodnim. Wzornictwa PRL-u, szczególnie jego pierwszej połowy, nigdy nie musieliśmy i nie musimy się wstydzić. Wręcz przeciwnie, powinniśmy je jeszcze bardziej doceniać i być z niego dumni. Jeżeli jesteście ciekawi, w jakich okolicznościach powstawały te wyjątkowe przedmioty, odkryliście w sobie żyłkę kolekcjonera, lub chcielibyście poznać, nadal mało jeszcze znany, fragment naszej najnowszej historii, sięgnijcie po książkę „Asteroid i półkotapczan. O polskim wzornictwie powojennym”.