Design menstruacyjny. O projektach na dobry okres

Te polskie projekty zostały stworzone, by ułatwić życie osobom miesiączkującym.  Promują zdrowie intymne i wspierają ciałopozytywną edukację. Walczą z ubóstwem i wykluczeniem menstruacyjnym. Często łamią kulturowe tabu. Łączy je bowiem niezgoda na zamykanie tematu dotyczącego połowy ludzkości w toalecie.

Design ma rozwiązywać problemy, a nie tworzyć nowe, mawia Dieter Rams, twórca słynnych dziesięciu zasad projektowania. Warto pod tym kątem przyjrzeć się przedmiotom związanym z menstruacją, których używamy na co dzień. Czy naprawdę nam służą? Czy są zaprojektowane w sposób zrównoważony i odpowiedzialny społecznie?

fot.: instagram.com/allwimin/

For all WIMIN

Osoba, która wynalazła majtki menstruacyjne powinna dostać Nobla. Tak mniej więcej brzmi jeden z komentarzy pod postem WIMIN na Instagramie prezentującym majtki menstruacyjne tej niezależnej polskiej marki.

Dziewczyny z WIMIN zaczęły od wytwarzania naturalnych, wegańskich suplementów diety. Ich oferta od początku była skierowana do kobiet i skupiała się na równowadze fizycznej i psychicznej. Proponowały zestawy na odporność, dobre samopoczucie, piękny wygląd, wspomagające metabolizm, czy mikrobiom, ale również kapsułki na dobry seks czy PMSowe SOS.

Wierzymy, że wszystkie potrzeby kobiecego ciała są ważne i zasługują na uwagę

– deklarują twórczynie WIMIN.

fot.: instagram.com/allwimin/

W kampaniach reklamujących produkty WIMIN promowane jest pozytywne podejście do każdego kobiecego ciała, bez względu na wiek czy tuszę. Widzimy prawdziwe osoby, bez pruderii, retuszu czy filtrów.

Z czasem oferta rozszerzyła się o produkty do pielęgnacji stref intymnych i całego ciała. Naturalny lubrykant WIMIN otrzymał w 2022 r. wyróżnienie must have przyznawane przez Łódź Design Festival. Ma nie tylko łagodny, bezpieczny skład, ale także granatowe opakowanie we fluorescencyjne kropeczki, które świecąc w ciemności przypominają rozgwieżdżone niebo.

fot.: instagram.com/allwimin/

Najbardziej popularnym produktem WIMIN, oprócz lubrykantu, są majtki menstruacyjne. Szyte w Polsce, z wyselekcjonowanych tkanin zapewniają ochronę do 12 godzin i mają chłonność czterech tamponów. Jak to działa? Strefa ochronna w majtkach składa się z czterech warstw. Warstwy wewnętrzna i zewnętrzna to tkanina, z której uszyte są całe majtki, oddychająca bawełniana, delikatna w kontakcie ze skórą. Wkład wykonany jest również z oddychającej, ale jednocześnie superchłonnej dzianiny bambusowej, która wiąże wilgoć izolując ją od skóry i ma działanie antybakteryjne. Ostatnia warstwa to antyplamowy, nieprzeciekający materiał używany w odzieży autdorowej. Co ważne, wszystkie warstwy są nadal cieńsze od podpaski. WIMIN proponuje kilka modeli majtek. Do wyboru są różne fasony o różnej chłonności. Również chętnie wybierane bokserki. Kilka par majtek menstruacyjnych może zupełnie zastąpić konwencjonalne metody. Można stosować je również jako dodatkowe zabezpieczenie. Majtki oczywiście wymagają prania. Po noszeniu należy zaprać je w zimnej wodzie, a później wyprać z innymi ubraniami w pralce.

fot.: instagram.com/allwimin/

Kubeczku umyj się!

Kubeczek menstruacyjny to z wielu względów najlepszy sposób na ochronę w czasie miesiączki. W Polsce rozwiązanie to zyskuje coraz większą popularność, o czym świadczy fakt, że kubeczki kilku różnych producentów są już dostępne w większości sieciowych drogerii. Kubeczki menstruacyjne przeznaczone są do wielokrotnego użytku, wystarczają na co najmniej kilka lat. W przeciwieństwie do jednorazowych środków higienicznych, które generują rocznie setki ton nienadających się do przetworzenia odpadów, kubeczki menstruacyjne nie szkodzą środowisku. Wykonane są z kauczuku lub silikonu i nie wymagają prania jak podpaski wielorazowe czy majtki menstruacyjne. Zakup kubeczka wiąże się z wydatkiem rzędu kilkudziesięciu złotych, co w dłuższej perspektywie okazuje się najbardziej ekonomicznym rozwiązaniem.

Głównym problemem jest jednak wymiana kubeczka poza domem, kiedy brakuje do tego prywatności oraz odpowiednich warunków sanitarnych.

fot.: instagram.com/sheisemanui/

Problem dostrzegli Iga Słowik oraz Paul Lequay. W czasie studiów w Sztokholmie, na kierunku design, projektanci przygotowywali pracę dyplomową związaną z tematem ubóstwa menstruacyjnego i analizowali sytuację kobiet w kryzysie bezdomności. Ich badania potwierdziły, że dostęp do kubków menstruacyjnych mógłby być najlepszym rozwiązaniem dla tej grupy osób. Jednak aby opróżnić i umyć kubek menstruacyjny przed ponownym użyciem potrzebne są higieniczne warunki oraz dostęp do wody, a o to nie zawsze łatwo. Ten sam problem dotyczy zresztą wszystkich osób używających kubeczków. Wiele z nich nie decyduje się na korzystanie z tej formy ochrony poza domem. Dlatego projektanci postanowili opracować rozwiązanie i stworzyli Emanui.

fot.: instagram.com/sheisemanui/

Emanui jest urządzeniem do czyszczenia i sterylizacji kubeczków menstruacyjnych. Daje możliwość umycia kubeczka menstruacyjnego w każdych warunkach, w publicznej toalecie, w pracy, szkole, w podróży lub w plenerze, gdzie dostęp do bieżącej wody jest ograniczony. To pierwszy tego typu produkt na świecie. Projektantom zależało, by urządzenie było nie tylko higieniczne, ale także lekkie, wygodne w użyciu i ekologiczne. Emanui wykonane jest z silikonu medycznego. Aby umieścić w nim kubeczek wystarczy użyć jednej ręki. Korzystając z niego zużywa się 2500% mniej wody niż podczas mycia kubeczka pod kranem. Przy użyciu Emanui każdy kubeczek można dodatkowo  ekspresowo wysterylizować w kuchence mikrofalowej.

fot.: instagram.com/sheisemanui/

Emanui szybko trafiło na rynek dając początek marce.

Naszą maksymą jest promowanie zdrowych, bezpiecznych i zrównoważonych rozwiązań dla osób miesiączkujących. Nasz produkt ma przeciwdziałać stygmatyzacji i walczyć z tabu związanym z menstruacją

– mówią twórcy marki Emanui.

W 2021 r. produkt otrzymał wyróżnienie must have. Urządzenie można kupić w sklepie internetowym emanui.com. Kosztuje niecałe 50 Euro.

fot.: instagram.com/sheisemanui/

Your KAYA. Okres czarno na białym

Pomimo wzrostu popularności środków takich jak bielizna menstruacyjna, wielorazowe podpaski, kubeczki czy dyski menstruacyjne, nadal w naszych łazienkach i na sklepowych półkach rządzą higieniczne produkty jednorazowe. Zwykłe podpaski, tampony i wkładki są oczywistym wyborem dla większości osób menstruujących. Głównym czynnikiem, który o tym decyduje, jest po prostu wygoda.

fot.: instagram.com/yourkaya/

Problem tkwi jednak w składzie tych produktów. Producenci podpasek i tamponów nie mają prawnego obowiązku jego podawania, próżno więc szukać go na opakowaniach. Gdyby tam był, dowiedzielibyśmy się, że w popularnych środkach higienicznych znajdują się m.in. mieszanki syntetycznych włókien, poliester (czyli po prostu plastik), toksyczne dioksyny a także chlor, za pomocą którego wybiela się bawełnę na śnieżnobiały kolor. Te związki mogą powodować m.in. odparzenia, alergie, wysuszać i podrażniać śluzówkę przyczyniając się do częstych infekcji. Chemia w tamponach i podpaskach jest również szkodliwa dla środowiska. Nawet bawełna w tych produktach nie jest materiałem ekologicznym. Jej masowa produkcja zużywa ogromne ilości wody, zatruwa środowisko pestycydami, monouprawy niszczą lokalne ekosystemy.

fot.: instagram.com/yourkaya/

W 2017 roku Kaja Rybicka-Gut i Marek Gut, twórcy marki Your KAYA, postanowili pogodzić rynkowy potencjał środków jednorazowych z bezkompromisowym podejściem do kwestii zdrowia i ekologii. Postawili na zwiększenie komfortu odbiorców, poprzez skupienie się na kwestii user experience. Swoje produkty wprowadzili na rynek proponując model subskrypcyjny.

Podpaski i tampony Your KAYA wykonane są wyłącznie z biodegradowalnej bawełny organicznej. Rozkładają się w pięć miesięcy a nie 800 lat – czytamy na opakowaniu. Owijki i paski zabezpieczające klej w podpaskach oraz wkładkach zrobiono z biopolimeru ze skrobi roślinnej, czyli biodegradowalnej folii. Owijki tamponów to biodegradowalny i kompostowalny materiał, który można wyrzucić do kosza na bioodpady.

Paczki wysyłane przez sklep internetowy yourkaya.pl wypełniane są Skropakiem, który również nadaje się na kompost. Zamiast wyrzucać wypełniacz, można rozpuścić go w wodzie do podlewania roślin, będzie dla nich odżywką.

Pozostałe opakowania produktów Your KAYA to nadające się do przetworzenia papier, szkło oraz pochodzący w pełni z recyklingu plastik.

fot.: instagram.com/yourkaya/

Model abonamentowy okazał się strzałem w dziesiątkę. Nie bez znaczenia było wprowadzenie go przed okresem pandemii – lockdown skłonił wiele osób do zmiany przyzwyczajeń i przekonania się do zakupów przez internet.

Subskrypcja polega na dostawach wybranych produktów Your KAYA pod wskazany adres co jeden, dwa lub trzy miesiące. W dniu wysyłki środki pobierane są z konta automatycznie. W każdym momencie z subskrypcji można zrezygnować, zmienić jej warunki lub liczbę i rodzaj zamawianych produktów.

Opakowania produktów Your KAYA wyróżniają się także czymś jeszcze. Minimalistycznym wyglądem. Na białych pudełkach, czarną czcionką wypisane są informacje o produkcie oraz hasła typu „Okres nigdy nie śpi, ale Ty możesz”.

Od czasu powstania marka rozwinęła skrzydła. Obecnie produkuje także środki do higieny intymnej, kosmetyki do ciała i twarzy oraz inne produkty w duchu wellness i self care.

fot.: instagram.com/yourkaya/

Twórcy Your KAYA mają poczucie misji, szczególnie w kwestii dostępności edukacji i poszerzania wiedzy na temat zdrowia intymnego. Na platformie You Know by Your Kaya publikują treści pochodzące od ekspertów, m.in. ginekologów. Prowadzą kampanie informacyjne w mediach, wywołujące szeroką dyskusję. Tworzą wokół siebie społeczność, m.in. poprzez prowadzenie grupy #MENSTRUACJA na Facebooku.

My się nie wstydzimy. Mamy misję, by otwierać się na tematy tabu i mówić o wstydliwych rzeczach wprost

– podkreślają Kaja Rybicka-Gut i Marek Gut.

Rybicka i Gut znaleźli się na liście „30 przed 30” magazynu Forbes, wyróżniającej ambitne i kreatywne osoby przed trzydziestką. W 2021 r. marka otrzymała od Forbes tytuł  „Firma odpowiedzialna społecznie”.

fot.: instagram.com/yourkaya/

Czarodziejska Różowa Skrzyneczka

Blisko połowy miliona osób w Polsce nie stać na zakup podpasek i tamponów. Ponad 20% uczennic było kiedyś zmuszonych opuścić szkołę w trakcie zajęć z powodu braku podpaski, a 10% z nich w ogóle nie wychodzi z tego powodu z domu.

Różowa Skrzyneczka została wymyślona, by przeciwdziałać wykluczeniu menstruacyjnemu. Zapewnia darmowy dostęp do środków higienicznych w miejscach publicznych, takich jak szkoły, ośrodki pomocy, szpitale, placówki opiekuńcze czy kulturalne.

Uzupełnianiem skrzynek na bieżąco zajmują się lokalne instytucje bądź sama fundacja Różowa Skrzyneczka, która z darowizn i datków wspiera w ten sposób organizacje pomocowe lub te podmioty, których nie stać na zakupy środków higienicznych.

Skrzyneczki działają jednocześnie na zasadzie współdzielenia się: „weź, jeśli potrzebujesz i zostaw, jeśli masz nadmiar”.

fot.: instagram.com/rozowaskrzyneczka/

Fundacja we współpracy z Izabelą Kaczmarek-Szurek z FORMALLINA stworzyła również proste graficzne instrukcje używania podpasek i tamponów. Każdy może je wydrukować i np. umieścić w pobliżu skrzyneczki. To nieoceniona pomoc dla młodych osób używających tych środków po raz pierwszy.

Pierwsza charakterystyczna różowa skrzyneczka zawisła w Centrum Praw Kobiet we Wrocławiu w grudniu 2019 r. W tej chwili w całej Polsce jest ich już ponad 8 tysięcy. Na stronie fundacji znajdziemy mapę skrzyneczek. Sprawdziłam, na osiedlu, na którym mieszkam, skrzyneczki są w każdej szkole.

fot.: instagram.com/rozowaskrzyneczka/

Fundacja Różowa Skrzyneczka działa również na polu edukacji. Prowadzi zajęcia i warsztaty na temat menstruacji w szkołach. Stworzyła raport o ubóstwie menstruacyjnym. Celem działań fundacji jest także wywieranie presji społecznej, wpływanie na władze i upominanie się o systemowe rozwiązania kwestii wykluczenia menstruacyjnego.

Walczymy o zapewnienie powszechnego dostępu do bezpłatnych środków higieny na czas menstruacji w przestrzeni publicznej, do rzetelnej edukacji w zakresie miesiączkowania w szkole oraz o zniesienie tabu dotyczące menstruacji w Polsce, włączając do dyskusji zarówno kobiety, jak i mężczyzn

– czytamy na stronie fundacji.

fot.: instagram.com/rozowaskrzyneczka/

Pani Miesiączka i miękkie dojrzewanie

W Stanach Zjednoczonych miesiączka wyszła z szafy dokładnie osiem lat temu. Tak przynajmniej uznało amerykańskie czasopismo „Cosmopolitan”, które rok 2015 okrzyknęło rokiem, w którym okres wkroczył do przestrzeni publicznej.

W Polsce miesiączka przebiła się do medialnego mainstreamu m.in. za sprawą pamiętnej okładki Wysokich Obcasów z czerwca 2016 r, przedstawiającej majtki „ubrudzone” czerwonym brokatem, symbolizującym krew menstruacyjną, podpisane hasłem: Tak. Mamy okres i nie będziemy się tego wstydzić. Okładka zapowiadała tekst Barbary Pietruszczak.

Barbara Pietruszczak jest współpracującą z „WO” i „Kosmosem dla dziewczynek”, dziennikarką i edukatorką seksualną, specjalizującą się w tematyce menstruacji, cielesności i związanym z nimi kulturowym tabu.

W 2021 r. przyszła pora na miesiączkopozytywną książkę.

fot.: instagram.com/moonka.pl/

„Twoje ciałopozytywne dojrzewanie” Barbary Pietruszczak to przewodnik, który pomaga zrozumieć zmiany związane z pierwszą miesiączką i okresem dojrzewania. Książka skierowana jest przede wszystkim do dziewczynek w wieku 8-12 lat, jednak autorka nie pisała jej wyłącznie dla nastolatek.

Książkę napisałam dla wszystkich małych dziewczynek, także tych dużych, które nie dostały wparcia wtedy, kiedy go potrzebowały. Starłam się, aby była miękka i czuła, ale też przepełniona wiedzą

– tak autorka napisała na prowadzonym przez siebie Instagramowym profilu Pani Miesiączka.

Książkę kupują głównie mamy, ale również siostry i babcie wkraczających w dojrzewanie dziewczynek. W recenzjach powtarzają się podobne komentarze: „córka nie rozstawała się z książką zanim nie doszła do ostatniej strony”, „pochłonęła ją w niespotykanym tempie”. „bliźniaczki zachwycone książką, połknęły ją w jeden weekend, choć nie pałają wielką miłością do czytania”. „Córka pochłonęła w ciągu jednego dnia, od deski do deski, z wypiekami na twarzy”. Często dorosłe czytelniczki dodają: „żałuję, że taka literatura nie była dostępna w czasach, kiedy ja dojrzewałam”, „szkoda, że nie było jej 15 lat temu”.

fot.: instagram.com/moonka.pl/

Książka Barbary Pietruszczak nie tylko daje rzetelną wiedzę podaną w przystępny sposób. Pomaga też budować pozytywny i czuły stosunek do swojego ciała. Uczy akceptacji i wzmacnia pewność siebie.

Autorką ilustracji jest Anna Rudak. Do książki dołączone są bonusy w postaci dwóch stron naklejek i kartki pamiątkowej. Kupując książkę na stronie wydawnictwa selfpublishingowego Moonka otrzymujemy również bezpłatny PDF poradnikowy dla rodziców.

fot.: instagram.com/moonka.pl/

Książka znalazła się w prestiżowym katalogu “White Ravens 2022” (Białe Kruki 2022) opublikowanym przez Międzynarodową Bibliotekę Młodzieży w Monachium, największy w Europie ośrodek badawczy nad książką dziecięcą, gromadzący literaturę dla dzieci i młodzieży z całego świata.

Katalog „White Ravens” to lista 200 książek z 53 krajów, które wg Międzynarodowej Biblioteki Młodzieży, zasługują na światową uwagę ze względu na swoją uniwersalną tematykę, najwyższy poziom literacki i artystyczny lub innowacyjne podejście do tematu.

„Autorka porusza szerokie spektrum tematów – od zmian zachodzących w ciele po emocje i relacje – które są przedstawione w sposób wnikliwy, ale nie przytłaczający. Dzieląc się swoją ekspercką wiedzą na temat kobiecego dojrzewania, autorka jest zarówno wnikliwa, jak i pełna szacunku dla swoich czytelników. Książka jest również odpowiednio subtelna, zarówno tekstowo, jak i wizualnie. Zwłaszcza pastelowe ilustracje doskonale wyrażają ideę pozytywności ciała i bezpośrednio odnoszą się do kwestii, które niektórzy uznaliby za tabu” – czytamy w uzasadnieniu wyróżnienia.

Przewodnik otrzymał również główną nagrodę w plebiscycie książek dla niedorosłych Lokomotywa 2021 w kategorii Fakt.

fot.: instagram.com/moonka.pl/

Pierwsze wydanie książki powstało dzięki zbiórce na portalu crowdfoundingowym wspieram.to. Później powstały również „Moje ciałopozytywne dojrzewanie” dla chłopców, zeszyt ćwiczeń oraz gra o dojrzewaniu dla całej rodziny.

Kristoff. Piękna historia bez happy endu

Wałbrzyska Porcelana Krzysztof, najstarsza fabryka porcelany w Polsce ogłosiła swoją likwidację. Dolnośląskie zakłady działają nieprzerwanie od 200 lat. Wykończyły je m.in. ceny gazu.

Kłopoty fabryki zaczęły się już w czasie pandemii koronawirusa, którą udało się przetrwać z trudem. Gwoździem do trumny stał się jednak kryzys energetyczny związany z wojną w Ukrainie. Sięgająca 900 procent podwyżka ceny niezbędnego do produkcji gazu spowodowała, że decyzja o zakończeniu działalności stała się nieunikniona. Kilkuset pracowników fabryki zostanie zwolnionych.

Prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej zapewnia, że w razie likwidacji zakładów miasto pragnie ocalić po nich to, co składa się na dziedzictwo kultury materialnej, nierozerwalnie związanej z regionem Wałbrzycha i Dolnego Śląska. Oznacza to prawdopodobnie przejęcie używanych w fabryce form i wzorów. Podobnie stało się po ogłoszeniu upadłości Ceramiki Wałbrzych. Prezydent Szełemej zapowiada, że za zgodą właścicieli, pod egidą miejskiego Centrum Ceramiki Unikatowej miasto uruchomi projekt Manufaktura Krzysztof, który będzie kontynuował część produkcji, zgodnie z tradycją, jednak w skali unikalnej i w formie niekomercyjnej. W tym celu do projektu mieliby zostać zatrudnieni wybrani pracownicy Kristoffa, szczególnie specjaliści zajmujący się dekoracją porcelany.

W Wałbrzychu powszechnie uważa się jednak, że zamknięcie Porcelany Krzysztof oznacza koniec epoki białego złota.

Okres działalności fabryki oficjalnie zaczyna się w 1831 roku, kiedy Karl Krister zakłada Krister Porzellan Manufaktur. W krótkim czasie manufaktura staje się wiodącym zakładem produkcji porcelany na rynku europejskim.  Wyroby eksportowane są min. do Ameryki. O renomie może świadczyć fakt, że na początku XX w. fabryka Kristera należy do jednego konsorcjum razem z marką Philip Rosenthal. Po II Wojnie Światowej przedsiębiorstwo, znajdujące się na ziemiach odzyskanych, zostaje przejęte przez państwo polskie. Produkcję kontynuują już państwowe zakłady Porcelana Stołowa Krzysztof. Na początku lat 90. Fabryka zostaje sprywatyzowana. Jej wyroby trafiają do wielu odbiorców, także na dwory królewskie oraz, za kadencji Baracka Obamy, do amerykańskiego Białego Domu.

Marka Kristoff dopisuje swój rozdział także do najnowszej historii rodzimej porcelany. W ciągu ostatniej dekady, w wyniku współpracy z kilkunastoma polskimi projektantami powstają niezwykłe kolekcje. Warto przypomnieć niektóre z nich.

Tribute to Fangor, najnowsza kolekcja Kristoff projektu Grzegorza Cebulskiego, nagrodzona wyróżnieniem must have 2022, wykorzystuje tradycyjne dla porcelany połączenie bieli i kobaltu. Efekt głębokiego koloru uzyskuje się wypalając szkliwione naczynia w wyższej niż standardowa temperaturze 1400 st. C. Efekt rozmycia nawiązuje do op-artu i jest hołdem dla wybitnego polskiego artysty Wojciecha Fangora.

Tworząc kolekcję Nathalie&George Maria Jeglińska zainspirowała się pracami projektantów postmodernistycznych, współzałożycieli słynnej włoskiej grupy Memphis z lat 80. Nathalie du Pasquier i Georga Sowdena. „Kombinacja różnic” okazała się dla autorki  bardziej interesująca niż proste powtarzanie tego samego wzoru na każdym z elementów zestawu.

Kolekcja Great Inventors, wyróżniona nagrodą must have na Łódź Design Festiwal 2013, została stworzona przez Kaję Kusztrę, by przypomnieć ważne odkrycia wybitnych przedstawicieli humanizmu, takich jak Nikola Tesla czy Ada Lovelace. Artystka przedstawia postacie w subtelny sposób, za pomocą technik graficznych. Szkice komponują się z barokowym reliefem fasonu Fryderyka produkowanego w fabryce Krzysztof nieprzerwanie od 1936 roku.

Polski Stół to projekt, w którym marka Kristoff połączyła siły z Manufakturą w Bolesławcu oraz Hutą Julia z Piechowic. Powstały komplety śniadaniowe składające się z naczyń wykonanych z tradycyjnych dla Dolnego Śląska surowców: porcelany, kamionki oraz szkła kryształowego. Ten sam heksagonalny wzór został przedstawiony za pomocą trzech różnych technik: zdobienia, stempelkowania oraz szlifowania.

Limitowana kolekcja talerzy naściennych X KRISTOFF projektu Ani Kuczyńskiej liczyła tylko 365 sztuk. Każda została wykonana ręcznie. Metaliczny połysk został naniesiony specjalną techniką platynowego lustra. Symboliczne wzory zostały zaprojektowane przez Karola Śliwkę, jednego z najbardziej cenionych twórców grafiki użytkowej w powojennej historii Polski. Wzory serca, jemioły i gołębia są symbolami opatrzności, szczęścia i miłości.

Inspiracją dla kolekcji CircuS  Marka Mielnickiego stał się cyrk – zanikające na naszych oczach zjawisko o długiej tradycji, budzące nostalgię autora za epoką magii, tajemnic, kuglarstwa i sztukmistrzów, w której wszystko wydawało się możliwe. Porcelana, jako materiał delikatny jest tu metaforą kruchości obecnego świata.

Kolekcja PLANTACJA Alicji Patanowskiej, wyróżniona wieloma międzynarodowymi nagrodami, to zestaw czterech porcelanowych elementów, pasujących do dowolnych szklanych naczyń, np. szklanek czy kieliszków. Zestaw jest przeznaczony do domowej uprawy ziół i roślin ozdobnych metodą hydroponiczną – w samej wodzie, bez użycia ziemi. Taki sposób umożliwia śledzenie wzrostu zarówno łodygi jak i korzenia rośliny. PLANTACJA idealnie nadaje się również do ukorzeniania szczepków roślin. Jeden z obiektów po odwróceniu działa jak mini szklarnia do kiełkowania nasion.

SHELL X autorstwa Zbigniewa Podgórskiego to kolekcja sześciu ręcznie zdobionych obiektów o unikalnej formie przypominającej muszlę. Muszle mięczaków wzbudzały zainteresowanie ludzi od najdawniejszych czasów. Służyły jako narzędzia, naczynia i ozdoby. W niektórych rejonach świata były również środkiem płatniczym. Ich różnorodność przyczyniła się do rozwoju kolekcjonerstwa. Inspirację dla artysty stanowiła również historia i szlachetny charakter samego tworzywa – porcelany.

__

Na wieść o kłopotach wałbrzyskiej fabryki wiele prywatnych osób postanowiło skorzystać z być może ostatniej szansy na zdobycie wyrobów z sygnaturą Porcelany Krzysztof. Sklep firmowy przeżywa oblężenie. Sklep internetowy nie nadąża z realizacją zamówień.

Na platformie zrzutka.pl trwa zbiórka mająca uchronić manufakturę Kristoff przed zamknięciem. Z docelowej kwoty 2 mln zł  zebrano na razie kilkanaście tys.

Link do zbiórki: zrzutka.pl/narodowa-zbiorka-na-ratowanie-fabryki-porcelany-krzysztof-w-walbrzychu

Źródło zdjęć: porcelana-kristoff.pl Porcelana Krzysztof Sp. z o.o. 

Design w Polsce – kalendarz wydarzeń 2021

Świat designu wychodzi z pandemii, jak my wszyscy, odmieniony. Wydarzenia powracają, ale w innej formule. Jaka przyszłość czeka projektantów i odbiorców tego, co zaprojektowane? Polskie festiwale designu na nowo – sprawdź co, gdzie i kiedy.

Gdynia-Design-Days-20213-11.07.2021 Gdynia Design Days

GDD 2021 solidarni* to, jak piszą organizatorzy „*14 edycja festiwalu o projektowaniu, ale pierwsza o współodpowiedzialności”. Moim skromnym zdaniem nie jest to pierwsza edycja tego wydarzenia poświęcona tematowi świadomego projektowania i konsumowania oraz naszego współdecydowania o losach planety (patrz choćby tutaj: Projektowanie przyszłości. Czy (polski) design uratuje świat? Gdynia Design Ddays 2020). Nie jest to jednak najważniejsze. Tegoroczne hasło – solidarni – ma być okazją zrewidowania własnych działań pod kątem wpływu na środowisko naturalne oraz bliskie otoczenie, w tym miasto, dzielnicę czy lokalną społeczność. Ideę oddaje oprawa graficzna festiwalu zaprojektowana przez Hardziej Studio. Zgodnie z hasłem „New Times – New Roman” zdecydowano się użyć najbardziej powszechnego kroju pisma oraz czerni i bieli. Taka komunikacja jest  przezroczysta i szczera – ma zwracać uwagę na aspekt społeczny projektowania i współodpowiedzialność, a także promować wartości takie jak człowieczeństwo i przyjaźń, bez marketingu czy kokieterii.Gdynia-Design-Days-2021

Tegoroczna edycja festiwalu, ze względu na ograniczenia związane z pandemią, będzie miała charakter hybrydowy. Wszystkie wydarzenia odbędą się online, natomiast wystawy prezentowane będą stacjonarnie. Informacje o prezentowanych projektach znajdą się w obszernym przewodniku, dostępnym na stronie internetowej festiwalu: 2021.gdyniadesigndays.eu

W programie GDD 2021 znalazło się aż 15 wystaw poruszających ważne, bieżące tematy oraz palące zagadnienia współczesności. Będzie je można oglądać przez 9 dni w różnych lokalizacjach na terenie Gdyni. Materiały z wystaw dostępne będą również online.

Gdynia-Design-Days-2021

Wystawy Gdynia Design Days 2021 poruszą m.in tematy relacji człowieka z naturą, zdrowia psychicznego, uczenia się jako nieustającego procesu poznawczego, społecznej roli kobiet, odpowiedzialnego projektowania, zmian klimatycznych oraz kreowania miast jako zrównoważonych społeczności. Opisy wszystkich wystaw znajdują się tutaj: 2021.gdyniadesigndays.eu/wystawy

Wystawom towarzyszyć będą wykłady oraz warsztaty – wszystkie dostępne bezpłatnie, po rejestracji i zalogowaniu się w zakładce moje gdd na stronie organizatora.

Lodz-Design-Festival-2021-Lepiej2.0

16-19.09.2021 – Łódź Design Festival cz. 2

LEPIEJ 2.0 – we wrześniu ciąg dalszy 15. ŁDF!

  1. Łódź Design Festival – LEPIEJ 2.0 rozpocznie się 16 września i będzie realizowany w trybie design weekowym, w rytmie charakterystycznym dla wydarzeń związanych ze wzornictwem.

Kontynuujemy eksperyment związany z obserwowanymi na całym świecie zmianami modeli uczestnictwa w wydarzeniach, sposobach komunikacji i współpracy, oraz rolą, jaką pełnią festiwale

-mówią organizatorzy.

Podczas ŁDF wersja LEPIEJ 2.0 możemy się spodziewać:

-wystaw w dobrze znanym Centrum Festiwalowym w Art_Inkubatorze w Fabryce Sztuki w Łodzi

-wykładów, spotkań i rozmów

-refleksji nad tym, jak tworzyć LEPIEJ

-projektowania z myślą o osobach starszych

-wzornictwa nieantropocentrycznego

-warsztatów dla dzieci i młodzieży w ramach cyklu Edukreacja

-premiery słuchowiska architektonicznego dla dzieci

-prezentacji polskich firm – opowieści o zmianach i lepszym projektowaniu dla klientów

-historii projektowania, czyli „jak kiedyś poprawialiśmy jakość naszego życia”

-prezentacji szkół: selekcja prac z uczelni projektowych

oraz wyników badania dot. zmieniającego się podczas pandemii życia w Polsce – weź udział w badaniu: Idealne mieszkanie na nowe czasy

Więcej szczegółów odnośnie wrześniowej, drugiej części Łódź Design Festival 2021 poznamy wkrótce. Tymczasem na stronie lodzdesign.com możemy podziwiać m.in. prace tegorocznych laureatów tegorocznych konkursów organizowanych przez Łódź Design Festival: make me! 2021 oraz plebiscytu must have 2021.

Targi-Warsaw-Home-2021

27-30.10.2021 Warsaw Home&Contract

Warsaw Home & Contract to biznesowe targi wyposażenia wnętrz, które co roku przyciągają dziesiątki tysięcy odwiedzających – firm z branży, a także entuzjastów dobrego designu. Przez cztery dni wystawiają się tutaj producenci z Polski i zagranicy, a ich liczba rośnie z edycji na edycję. W ciągu kilku lat targi stały się 4 pod względem wielkości targami wnętrzarskimi w Europie.

Targi odbywają się na terenie PTAK WARSAW EXPO w Nadarzynie. Są przestrzenią biznesową łączącą projektantów, architektów, producentów, dystrybutorów oraz wszystkich tych, którzy szukają wyposażenia dla biur, hoteli, restauracji i własnych czterech kątów.

Do stworzenia Warsaw Home & Contract zainspirowała mnie siła polskiego meblarstwa i skala jego eksportu. Już pierwsza edycji pokazała, że brakowało w Polsce tego typu wydarzenia. Chciałabym, aby Warsaw Home & Contract było wymieniane jednym tchem obok takich targów jak te organizowane w Mediolanie czy Paryżu. Celem naszego wydarzenia jest stworzenie miejsca, które będzie platformą biznesową do zawierania międzynarodowych kontraktów, ale też miejscem spotkań wszystkich pasjonatów dobrego designu. Mając na uwadze komfort zarówno naszych wystawców, jak i odwiedzających, stawiamy przede wszystkim na jakość, dlatego chcemy zgromadzić u nas najlepsze światowe marki – niezależnie od tego z jakiego kraju pochodzą

– mówi Kasia Ptak, założycielka i CEO targów.

W zeszłym roku targi Warsaw Home&Contract nie odbyły się z powodu pandemii. Tym bardziej kibicuję tegorocznemu wydarzeniu. Relację z poprzedniej edycji można zobaczyć na stronie organizatora: warsawhome.eu

Wstęp na targi jest płatny. Aktualna cena promocyjna biletu indywidualnego (dla pierwszych 2tys. chętnych) to 100 zł. Bilety są dostępne online, na stronie targów: warsawhome.eu/bilety

Projektowanie przyszłości. Czy (polski) design uratuje świat? Gdynia Design Days 2020

Uwaga! Nadchodzi rewolucja.

Surowce z toksycznych odpadów, woda pitna ze ścieków, polskie mięso z probówki, polski biowęgiel, polski bioplastik… to tylko wybrane przykłady odkryć prezentowanych podczas festiwalu Gdynia Design Days 2020, który odbył się (w całości online) w dniach 04-11 lipca.

Ważne! Wystawy nadal można obejrzeć w wirtualnym przewodniku GDD

Czajnik indukcyjny projektu Joanny Jarzy, rozłożony na części
Modułowy czajnik indukcyjny nadający się do prostej naprawy i serwisowania. Komponenty można przetworzyć na surowce wtórne. Proj. Joanna Jarza

Czy ludzkość uratować może tylko Elon Musk? Czy zrobią to… algi?Śledzimy właśnie losy kolejnej misji Nasa na Marsa. Czy wyścig kosmicznych technologii i kolonizacja innych planet to jedyna słuszna droga dla człowieka? Co z planetą, na której żyjemy? Projektanci, naukowcy, inżynierowie, w zaciszu laboratoriów, pracują nad cichą naukową ekorewolucją, która jest w stanie zmienić losy naszego życia na Ziemi. Jednak żeby tak się stało, dokonać się musi zmiana w naszym myśleniu. Przezwyciężenie globalnego kryzysu ekologicznego jest w istocie problemem wyobraźni. Potrzebujemy pilnie alternatywnych scenariuszy. Może postęp oznacza dzisiaj zatoczenie koła. Powrót do pewnych rozwiązań. Skorzystanie z tego, co już mamy. Nie wszystko da się odwrócić, jednak wiele da się jeszcze uratować. Rozwiązania podpowiada nam nieskończona mądrość natury. Musimy jednak w końcu zacząć słuchać. Od dekad ignorujemy kolejnych jeźdźców klimatycznej apokalipsy. Dopiero pandemia Covid-19 sprawiła, że zaczęliśmy się bać i doceniać pracę tych, od których zależy tak wiele. Podążmy zatem śladem wybranych tematów poruszanych na lipcowym festiwalu w Gdyni. Czas zmienić myślenie. Czas na biorewolucję.

Wyschnięte Jezioro Aralskie. Zdjęcie satelitarne z 2020 r.
Burza piaskowa nad Jeziorem Aralskim, niegdyś czwartym co do wielkości jeziorem świata, wyschniętym z powodu pobliskich przemysłowych upraw bawełny. Zdjęcie satelitarne NASA.

Houston, mamy problem. Z wodą!

Dane pokazują, że Polska dysponuje najmniejszymi zasobami wód gruntowych w Unii Europejskiej (porównywalnymi do Egiptu). Województwo łódzkie pustynnieje. Jest to spowodowane nawracającymi suszami, wywołanymi zmianami klimatycznymi, a także wieloletnimi zaniedbaniami w dziedzinie zatrzymywania wody opadowej. Jeżeli wkrótce nasz kraj nie zrobi nic, by tę sytuację poprawić, czekają nas, w pierwszej kolejności, problemy gospodarcze – wzrost cen żywości, a także wielu innych produktów i usług, a w dalszej perspektywie nawet kryzys humanitarny. Aby poradzić sobie z kryzysem wodnym, powinniśmy skorzystać z doświadczenia innych krajów i położyć nacisk na wprowadzanie (lub przywracanie) różnych rozwiązań, takich jak systemy melioracji, retencji, mikroretencji, zarządzania wodą w miastach. Istnieją również sposoby na recykling wody, czyli odzyskiwanie czystej wody ze ścieków, a także na odsalanie wody morskiej czy pozyskiwanie jej z powietrza.

Oczyszczalnia ścieków Omni Processor
Omni Processor Sedron Technologies przetwarzający ścieki na wodę pitną i energię
Bill Gates pije wodę z oczyszczonych ścieków
Bill Gates przy oczyszczalni Omni Processor w Dakarze

Michał Bachowski i Agata Nowak, kuratorzy wystawy „Mamy problem z wodą”  oraz Anna Grajper i Sebastian Dobiesz ze studia projektowego LAX, prowadzący wykład poświęcony architekturze interaktywnej i wodzie, podsuwają przykłady rozwiązań godnych dostrzeżenia i naśladowania. Między innymi roślinne oczyszczalnie ścieków odwzorowujące naturalne siedliska bagienne, pełniące także rolę obiektów małej retencji czy recykling ścieków przez oczyszczalnie, takie jak wspierany przez fundację Billa Gatesa Janicki Omni Processor, produkowany przez firmę Sedron Technologies, który wykorzystuje m.in. metodę odwróconej osmozy. W wyniku całego procesu powstaje woda zdatna do picia oraz energia elektryczna. Pierwsza, instalacja testowana jest obecnie w Dakarze, w Senegalu. Shneel Malik z Bio-Integrated Design Lab opracowała natomiast metodę oczyszczania wody z naturalnych źródeł zanieczyszczonych chemikaliami przez przemysł tekstylny w Indiach. Wykonane z dostępnego surowca, jakim jest glina, panele Indus przypominają kształtem liście pokryte strukturą kanalików. W kanalikach, za pomocą biodegradowalnego hydrożelu, rozprowadzane zostają mikroalgi, które filtrują wodę, usuwając z niej toksyny i metale ciężkie.

Indus - panele w kształcie liści, wypełnione substancją z alg
Gliniane panele Indus oczyszczające skażoną wodę

Do pozyskania wody z powietrza powstały między innymi hydropanele Rexi Zero mass Water zasilane energią słoneczną, które można instalować na dachach prywatnych domów (koszt ok. 2,5 tys. dol.). Instalacja Fog Catcher Creating Water Foundation to system nylonowych siatek przypominających żagle, pozwalający skraplać wodę z mgły. Rozwiązanie NexLoop jest natomiast prostą modułową instalacją na fasady budynków lub szklarni, wychwytującą i przechowującą wodę z atmosfery. Wewnątrz modułów znajduje się sieć przypominająca tę pajęczą. Rozwiązanie zostało stworzone z myślą o miejskich uprawach roślin.

Panele Rexi Zero Mass Water
Rexi Zero Mass Water. Hydropanel zasilany energią słoneczną, pozyskujący i oczyszczający wodę z powietrza.
schemat działania paneli nexloop. Samowystarczalna szklarnia.
Nexloop. Panele pozyskujące wodę z powietrza, do uprawy roślin w samowystarczalnej szklarni.

Ważną kwestią w kontekście oszczędzania wody jest odpowiednie projektowanie architektoniczne (obieg wody w budynkach) oraz planowanie przestrzeni miejskich. Projektując rozwiązania urbanistyczne, nie wolno zaburzać naturalnych procesów związanych ze środowiskiem wodnym (np. zachowując korytarze ekologiczne pomiędzy naturalnymi zbiornikami) oraz tworzyć jak najwięcej miejsc mikroretencji. Powstaje również wiele projektów obiektów rekreacyjnych, które wykorzystują oczyszczanie wody z rzek, jak wrocławska Marina Mountain studia LAX, nowojorski +POOL czy berliński Flussbad – River Bath – projekt transformacji odnogi rzeki Spree, kanału Kupfergraben w filtrowane, za pomocą roślinnych nasadzeń, bezpieczne publiczne kąpielisko w rejonie Wyspy Muzeów.

Wizualizacja basenu w kształcie plusa na rzece. W tle nowy Jork.
+Pool. Crowdfundingowy, nowojorski projekt pływającego, filtrującego wodę basenu.

Projekt Flussbad - wizualizacja rzeki w Berlinie oczyszczanej przez nasadzenie roślinne.

Wizualizacja basenu na rzece przy Wyspie Muzeów w Berlinie
Projekt Flussbad z Berlina. Wizualizacja rzeki oczyszczanej przez nasadzenia roślinne, tworzącej miejskie kąpielisko.

Za globalne zużycie wody, w największym stopniu odpowiada rolnictwo, a także, zależne od masowych upraw roślin, przemysły odzieżowy i mięsny (bawełna, pasze). Do pozyskania jednego kilograma wołowiny zużywa się 15 000 l wody, kilogram wieprzowiny to zużycie 6 000 l a drobiu 4 000 l. Przemysł mięsny jest także jednym z największych trucicieli naszej planety. Odpowiada za 18% światowej emisji CO2. W Polsce ta branża stanowi duże obciążenie dla naszych zasobów wodnych, ponieważ rocznie produkujemy ponad 2,6 mln ton mięsa. Pomimo rosnącej świadomości, spożycie mięsa i popyt na nie, nie spada. Odpowiedzią stają się technologia produkcji tzw. czystego mięsa – hodowanego metodą in vitro poza organizmami zwierząt. Pierwszy burger został wyhodowany w ten sposób w 2013 r. przez holenderskiego profesora Marka Posta (w Polsce po raz pierwszy udało się wyhodować mięso w laboratorium w 2019 roku, wykonawcą eksperymentu był Stanisław Łoboziak). Pierwszy „czysty” burger kosztował 330 tys. dolarów. Dotąd jego koszt zmniejszył się ponad 1000-krotnie. Obecnie już kilkadziesiąt firm zajmuje się komercjalizacją takiej produkcji. Inwestują w nią również mięsni giganci, tacy jak amerykański Tyson Foods.

Próbka mięsa wyhodowanego w laboratorium metodą in vitro
Próbka mięsa wyhodowanego w laboratorium metodą in vitro
Instalacja A waste of energy? Fred Erik - model spalarni ubrań z pudełek H&M na stosie kwiatów bawełny.
A waste of energy? Instalacja. Proj. Fred Erik

Przemysł odzieżowy napędzający rynek tzw. fast fashion to nie tylko ogromne zużycie wody (do  wytworzenia jednego T-shirtu zużywa się jej średnio 2700 l). To także ogromne ilości pestycydów (ok 50% wszystkich pestycydów używanych w rolnictwie) oraz chemikaliów zanieczyszczających glebę i wylewanych do rzek. Co więcej, produkowana w nadmiarze, niesprzedana odzież trafia do spalenia. W miejscowości Västerås, w miejscu powstania pierwszego sklepu H&M, dzisiaj znajduje się, należąca do koncernu, elektrownia, która spala tony niesprzedanych ubrań. To absurdalne marnotrawstwo stało się tematem pracy A waste of energy Freda Erika zaprezentowanej podczas GDD 2020, na wystawie „Więcej nigdy więcej” autorstwa Izabeli Bołoz. Tkaniny syntetyczne, z których wykonana jest większość kupowanej przez nas odzieży, są źródłem mikroplastiku, którego drobne cząsteczki uwalniają się podczas prania ubrań w pralce, przedostają do kanalizacji i zbiorników wodnych. W ten sposób do środowiska trafia aż 35% tych szkodliwych mikrowłókien. Plastik jest we wszystkim, co nas otacza. Szacuje się, że rocznie zjadamy go 250 g.  Ewa Bochen i Maciej Jelski, czyli duet Kosmos Project, w ramach wystawy „Dematerializacja” zaprezentowali m.in. dwa projekty będące odpowiedzią na problem mikrowłókien w pralkach. Torbę z siatki Gruppyfriend oraz kule Cora Ball. Cora Ball to przedmiot inspirowany koralowcami i sposobem, w jaki filtrują ocean. Kula zbudowana jest z zaokrąglonych wypustek, na których osadzają się zanieczyszczenia. Po praniu kłaczki zdejmujemy z kuli i wyrzucamy.

Guppyfriend Washing Bag. Worek na odzież wyłapujący mikrowłókna podczas prania.
Guppyfriend Washing Bag. Worek wyłapujący mikrowłókna podczas prania.
Cora Ball kula z wypustkami z tworzywa wyłapująca mikrowłókna z pralki
Cora Ball kula wyłapująca mikrowłókna w pralce

Cała nadzieja w biodesignie?

Metodą wykorzystaną przy stworzeniu projektu kul Cora Ball jest biomimikra czyli, w skrócie, szukanie odpowiedzi na pytania projektowe w przyrodzie. Projektant poddaje analizie to w jaki sposób natura rozwiązuje konkretny problem i sprawdza czy i jak analogiczną technikę można zastosować w danym projekcie. Za pomocą biomimikry swoją formę przybrały także m.in wspomniane rozwiązania do oczyszczania i pozyskiwania wody: panele Indus czy system NextLoop. szerzej o szczegółach i zastosowaniu metody biomimikry opowiadała Katarzyna Szpicmacher w swym wykładzie „Biomimikra jako szansa dla środowiska”. Znanym w całym świecie przykładem wykorzystania biomimikry w projektowaniu jest japoński szybki pociąg Shinkansen. Odwzorowanie budowy głowy i dzioba Zimorodka pomogły inżynierom tzw. bullet train w pokonaniu problemów z oporem powietrza. Zimorodek nurkuje z dużą prędkością niemal bez plusku. Ta obserwacja pozwoliła przezwyciężyć trudności związane z hukiem, wywołanym ogromną ilością pchanego przez pociąg powietrza w tunelach, co zagrażało ich konstrukcji.

Zimorodek

szybki pociąg Shinkasen wjeżdżający na stację, Japonia
Zimorodek i wzorowana na nim lokomotywa szybkiego pociągu Shinkansen

Inną metodą o ogromnym potencjale rozwoju, którą coraz szerzej interesują się projektanci, jest wykorzystywanie w designie biotechnologii, czyli zastosowania procesów biologicznych w sposób przemysłowy. Mowa m.in. o  użyciu właściwości roślin do oczyszczania środowiska i pozyskiwania surowców, ale także o niezwykłych możliwościach mikroorganizmów takich jak glony (algi) czy grzyby. Posłużyły już one do wielu eksperymentalnych, innowacyjnych procesów jak choćby nagrodzone wyróżnieniem make me! 2018 SCOBY Róży Janusz – projekt „rosnących” biodegradowalnych jadalnych opakowań, które mają szansę zastąpić plastik (o projekcie pisałam już tutaj). Mikroorganizmy, przy zapewnieniu im optymalnych warunków, mają zdolność bardzo szybkiego, naturalnego wzrostu przy niewielkim zużyciu energii i wody. 

Próbki bio opakowań SCOBY projektu Róży Janusz
SCOBY – rosnące bio opakowania, proj. Róża Janusz, MakeGrowLab

Przezroczysta butelka z algBiodegradowalna butelka na wodę ze sproszkowanych czerwonych alg, proj. Ari Jónsson

Zrób sobie (bio)plastik

Czy ostatnie dziesięciolecia powinniśmy, na wzór epok miedzi, brązu czy żelaza, nazwać epoką plastiku? Masowa produkcja tworzyw sztucznych wpłynęła na losy świata, przyczyniając się, z jednej strony, do rozwoju naszej cywilizacji, z drugiej strony, mając jednak katastrofalny wpływ na środowisko naturalne. Podczas festiwalu Gdynia Design Days 2020 można się było zapoznać z  kilkoma propozycjami zastąpienia plastiku, wytwarzanego z ropy naftowej, innym, ekologicznym materiałem. Polka, Ewelina Jamróz, z Uniwersytetu Rolniczego im. Hugona Kołłątaja w Krakowie, łącząc czerwone algi i żelatynę, uzyskała materiał, który już wkrótce może zastąpić opakowania z tradycyjnego plastiku. Stworzyła folię, która rozkładając się w środowisku w ciągu czterech miesięcy, nie uwalnia żadnych szkodliwych substancji. W zależności od użytych dodatków folia może mieć różne właściwości – może bardziej przypominać torebkę foliową lub folię stretch. Dzięki dodatkom, np. ekstraktu z Yerba Mate, można uzyskać opakowanie, które przedłuża przydatność do spożycia surowych produktów. Badaczka pracuje obecnie nad folią mającą właściwości antywirusowe, który sprawdzi się w szpitalach, do pokrywania siedzisk czy leżanek, zabezpieczając przed rozwojem wirusów i bakterii. Produkt jest gotowy do wdrożenia, jego cena nie jest dużo wyższa od ceny tradycyjnej folii. Podobną metodę odkryła Clara Davis z FabTextiles, tworząc m.in. Bio Bag i Bio Pocket – torbę i kopertę z bioplastiku.  Projektantka dzieli się know-how Bio Bag, publikując na swoim profilu na Instagramie DIY, jak krok po kroku wykonać torbę z kilku ogólnie dostępnych materiałów. Oba projekty budzą we mnie jednak wątpliwości, ze względu na wykorzystanie żelatyny, która jest produktem odzwierzęcym, związanym z nieetyczną i nieekologiczną produkcją mięsa. Wegańską alternatywą może stać się projekt Ari Jonssona, który wykonał biodegradowalną (dla chętnych także jadalną) butelkę na wodę, stworzoną ze sproszkowanego agaru (z alg) i wody. Takie naczynie możemy również wyprodukować w warunkach domowych. Wystarczy rozprowadzić agar w wodzie, podgrzać, wypełnić jego warstwą dowolną formę i schłodzić w lodówce.

próbki różnokolorowej bio folii
Folia z alg czerwonych i żelatyny, proj. Ewelina Jamróz, Uniwersytet Rolniczy w Krakowie
Bio Pocket. Torba kopertowa z różowego, przezroczystego bioplastiku, proj. Clara Davis
Bio Pocket. Torba z bioplastiku, proj. Clara Davis

Choć może się wydawać, że produkcja materiałów z zasobów naturalnych jest lepsza dla środowiska, również ona stanowi dla niego poważny problem.  Była już mowa o bawełnie, której uprawy zużywają ogromne ilości wody (działającym na wyobraźnię przykładem jest wyschnięcie z ich powodu jeziora Aralskiego) i powodują skażenie  powietrza, wód i gleby. Bawełna organiczna to zaledwie 1% światowych upraw. Pewną alternatywą jest produkcja tkanin z lnu, konopi i bambusa Wszystkie trzy rośliny są bardzo odporne na szkodniki i grzyby, przez co nie wymagają użycia pestycydów. Włókna konopne i lniane są wytrzymałe, odporne na działanie promieni UV i antyalergiczne. Bardzo istotne jest to, że uprawa konopi, nawet kilka lat z rzędu, w tym samym miejscu poprawia jakość ziemi, podobnie jest w przypadku bambusa. Bambus jest najszybciej rosnącą rośliną na świecie. Niektóre gatunki mają przyrost 1 m w ciągu doby. Jednakże również w przypadku tych tkanin, wybierać należy te certyfikowane, gdyż nie wszystkie pochodzą z upraw zrównoważonych oraz są wolne od szkodliwych związków chemicznych. W ostatnim czasie powstało kilka niezależnych polskich marek produkujących odzież i domowe tekstylia z lnu. Firmy coraz chętniej sięgają też po tkaniny z recyklingu. Naukowcy i projektanci pracują nad wieloma alternatywnymi materiałami wykonanymi z naturalnych i odnawialnych surowców. Rodzime przedsiębiorstwo Hempiflax produkuje z konopi m.in. alternatywę dla betonu oraz inne materiały dla budownictwa.

bloczek budowlany z konopii
Bloczki budowlane z konopi polskiej firmy Hempiflax
próbki i saszetki wykonane z roślinnej skóry z odpadów jabłek
Roślinna biodegradowalna skóra z odpadów organicznych z jabłek Bio2Materials

Modelowym przykładem nowego podejścia do produkcji jest polska firma badawczo–technologiczna Katarzyny Szpicmacher, Bio2Materials, która opracowała „skórę z jabłek” – innowacyjny materiał tekstylny składający się w całości z substancji organicznej. Produkowany jest z wytłoku jabłkowego – największego odpadu organicznego z przetwórstwa owocowo-warzywnego w Polsce (w sezonie wytwarza się go w ilości około 500 ton na dobę). Materiał stanowi alternatywę dla skóry zwierzęcej i syntetycznej. Model biznesowy spełnia założenia gospodarki cyrkularnej. Proces produkcji jest zrównoważony, ekologiczny i nie produkuje zanieczyszczeń. Sam produkt jest bezpieczny i zdrowy.

Materialism - Instalacja Studia Drift - sztabki róznych surowców
Materialism – jedna z serii instalacji Studia Drift przedstawiających surowce wykorzystane do wyprodukowania codziennych przedmiotów. Tu telefon komórkowy.

Odpady = nowe zasoby?

Podczas tegorocznej edycji Gdynia Design Days, badawcze, analityczne i twórcze spojrzenie padło także na surowce. W tej dziedzinie również  odbywa się cicha naukowa i projektowa rewolucja, która wymaga dostrzeżenia. Opracowywane niezwykłe technologie i procesy powinny być finansowane i stosowane na szeroką skalę. Do tego potrzebna jest jednak zmiana myślenia, o której m.in. przekonująco opowiadała Paulina Grabowska podczas swojego wykładu „Supernaturalna przyszłość — odpady jako nowe zasoby”. Według projektantki ze studia NAS-DRA Conscious Design, współtwórczyni m.in. Domu Jutra IKEA otwartego ostatnio w Szczecinie, stosowane powszechnie podziały na materiały naturalne i sztuczne oraz na surowce czy zasoby, oraz odpady, są ograniczające i przestają mieć rację bytu. U swego źródła wszystko jest naturalne, bo od natury pochodzi. Świat jest naturą dążącą do równowagi. Wszystko jest równouprawnione. Trzeba jedynie nauczyć się dostrzegać możliwości. To, co odruchowo uznajemy za odpady, może być (i za chwilę będzie) traktowane jak surowce. Należy tylko zastosować odpowiednie, nowe technologie ich pozyskiwania.

prototyp krzesła na hałdzie żużlu
This Is Copper. Seria mebli z geopolimeru otrzymanego z żużlu z kopalni miedzi, proj. Studio Thus That

Zanieczyszczenia to źle wykorzystane zasoby. Mające tak złą prasę CO2, czyli dwutlenek węgla, jest wykorzystywany np. do produkcji betonu, w przemyśle spożywczym czy rolnictwie. Co więcej, jego pozyskiwanie z atmosfery jest już dzisiaj możliwe. Paulina Grabowska uczestniczyła w projekcie, w którym przetwarzano smog w nawóz zasilający miejską uprawę roślin. Współtworzyła również projekt odzyskiwania drobnych frakcji metali znajdujących się w zbiorniku poflotacyjnym należącym do spółki KGHM za pomocą hydrokultury. Uprawiane na nim odpowiednie rośliny, za pomocą zdolności hiperakumulacji, wydobywałyby metale, po czym w wyniku beztlenowego spalania pozyskiwany byłby biowęgiel — odnawialny materiał, będący składnikiem terra preta, najbardziej żyznej i wydajnej gleby na świecie.

Red Mud Studio Thus That. Naczynia i elementy ceramiczne w kolorze terakoty
Red Mud. Naczynia ceramiczne wykonane z glinki pozyskanej z błota zanieczyszczonego tlenkiem żelaza – odpadu produkcji aluminium, proj. Studio Thus That

Temu co „brudne, niebezpieczne, trujące i żrące”, w kontekście nowych źródeł pozyskiwania surowców, przyjrzeli się również Agnieszka Jacobson–Cielecka i Karol Murlak, kuratorzy wystawy „(Nie)uwaga” przygotowanej dla gdyńskiego festiwalu. Zaprezentowali oni projekty wykorzystujące, jako główne surowce,  m.in. lotne popioły – uboczne produkty z elektrowni. Z nich powstała, stworzona przez zdobywcę nagrody specjalnej make me 2019, Mateusza Mioduszewskiego, Ashka – materiał nadający się do produkcji doniczek czy płytek podłogowych (pisałam o nim już tutaj). From Ash opracowany przez Thomasa Misse to materiał budowlany stworzony w 80% z popiołów uwalnianych podczas spalania węgla. ExCinere to płytki ceramiczne stworzone z popiołów i lawy wulkanicznej. Żużel, który jest produktem ubocznym procesu wydobycia (powszechnie używanej w przemyśle) miedzi, posłużył projektantom ze Studio ThusThat do stworzenia geopolimeru o wytrzymałości zbliżonej do cementu i śladzie węglowym mniejszym nawet o 80%. Z tego samego studia pochodzi także projekt wykorzystania zanieczyszczonego tlenkiem żelaza błota, będącego produktem ubocznym wydobycia aluminium. Projektanci opracowali metodę przetwarzania tego materiału w glinkę ceramiczną i użyli jej do produkcji naczyń. Agne Kucerenkaite proponuje wykorzystanie toksycznych metali ciężkich, które zanieczyszczają glebę w rejonach przemysłowych do barwienia szkliw, które stosuje się w ceramice. Tradycyjnie produkowane szkliwa zawdzięczają swe kolory domieszkom metali, które wydobywa się ze złóż naturalnych. Osady metalowe gromadzone podczas oczyszczania gleby i wody mogą jednak z powodzeniem zastąpić te substancje. Co ważne, wszystkie wymienione projekty są metodami nie tylko utylizacji, ale także chemicznej neutralizacji trujących zanieczyszczeń.

wnętrze wyłożone płytkami ExCinere w odcieniach złota i brązu
ExCinere. Płytki ceramiczne z lawy wulkanicznej, proj. Dzek i Formafantasma: Andrea Trimarchi i Simone Farresin
Komplet naczyń Ignorance is Bliss Agne Kucerenkaite
Ignorance is Bliss. Zastawa barwiona metalami, które zanieczyszczają glebę w rejonach przemysłowych, proj. Agne Kucerenkaite

Kryzys wyobraźni

Co do koniecznej zmiany sposobu myślenia, właściwie cały świat designu, a więc także twórcy wystaw i prelegenci Gdynia Design Days 2020, mówi właściwie jednym głosem. Niezbędne jest jak najszybsze odejście od systemu opartego na fałszywym założeniu, że możliwy jest nieograniczony wzrost przy ograniczonych zasobach. Należy dołożyć wszelkich starań by gospodarkę liniową (bazującą na ciągłym wzroście, zwiększających się zużyciu surowców oraz ilości odpadów) w najkrótszym możliwym czasie zastąpić modelem cyrkularnym (czyli gospodarką o obiegu zamkniętym). Powiedzenie, że w przyrodzie nic nie ginie, sprawdza się przy odpowiednim podejściu. Niestety rewolucja przemysłowa i szybki rozwój, opartej na nieograniczonej konsumpcji, zachodniej cywilizacji, sprawiły, że zdążyliśmy niemal wszystko zniszczyć, zanim zorientowaliśmy się, że, jako ludzkość, stoimy u progu katastrofy. Lawrence Buell napisał, że „kryzys ekologiczny to przede wszystkim kryzys wyobraźni”. Julia Fiedorczuk i Filip Springer, w rozmowie przeprowadzonej podczas GDD 2020, mówili o potrzebie zmiany języka, za  pomocą którego budujemy wizję świata. Naszą wyobraźnię kształtują metafory i mity zachodniej kultury, którym warto się przyjrzeć krytycznie. Są one bowiem nośnikami antropocentrycznej perspektywy, stawiającej człowieka w opozycji do nie-ludzkiej natury. Z jednej strony idealizujemy przyrodę, jej sielską lukrowaną wersję traktujemy jak towar zaspakajający nasze potrzeby. Z drugiej strony zaślepia nas cały czas idea postępu, który naturę kolonizuje, „czyni sobie poddaną”, traktuje jak zasób i eksploatuje. Kryzys wyobraźni dotyczy także tworzenia alternatyw dla apokaliptycznych wizji przyszłości. Mamy problem z wyobrażeniem sobie lepszego świata tutaj, na Ziemi. Brakuje scenariuszy ze szczęśliwym zakończeniem a takie są nam teraz najbardziej potrzebne.

Okładka książki Julii Fiedorczuk. Cyborg w ogrodzie. Wprowadzenie do ekokrytyki.

Kryzys ekologiczny jest także, w moim przekonaniu, kryzysem dotychczasowego systemu wartości, który również powinniśmy zdefiniować na nowo. Żyjemy u schyłku ery człowieka. Ludzkość ma szansę przetrwać wyłącznie na innych zasadach. Potrzebna jest więc postantropocentryczna, posthumanistyczna etyka. Kodeks moralny przyszłości, uwzględniający również to co nie-ludzkie, czyli cały świat naturalny oraz nowe technologie — sztuczną inteligencję, uczące się maszyny, autonomiczne roboty, inteligentne systemy i sieci.

Projekt Drogie Dane. Odręczny wykres graficzny

Drogie Dane. zapisana odręcznie kartka pocztowa
Drogie Dane. Kartki pocztowe proj. Giorgia Lupi, Stefanie Posavec

Drogie Dane!

Formuła human centered design, czyli projektowania skoncentrowanego tylko na człowieku, się wyczerpała. Projektanci coraz liczniej dostrzegają w swojej pracy potrzebę stosowania szerszego spojrzenia. More than human design to perspektywa uwzględniająca biologię (np. mikroorganizmy), algorytmy czy sztuczną inteligencję jako partnerów w procesie projektowym. Tworzywem w tym procesie, jego materią, są dane. Z danymi wiąże się wiele paradoksów. Z jednej strony stały się one dla człowieka artykułem pierwszej potrzeby. Jednocześnie jednak narzekamy na ich nadmiar. Pożądamy ich i boimy się o ich bezpieczeństwo. Dane stały się towarem i walutą. Ich wykorzystanie wciąż budzi kontrowersje, również w środowisku projektowym. Świat designu wyraźnie podzielił się, prezentując dwa podejścia do cyfrowych informacji oraz sztucznej inteligencji. Pierwsze upatruje w nich ogromne szanse, potencjał i nowe, ekscytujące możliwości. Drugie podchodzi do ich wykorzystywania podejrzliwie i z rezerwą, wskazuje głównie na zagrożenia i nadużycia w tej dziedzinie. Ten podział nastrojów, wokół AI i danych, mogliśmy zaobserwować także, oglądając wystawy i słuchając wystąpień podczas Gdynia Design Days 2020. Wspólnym mianownikiem stał się jednak temat potrzeby humanizacji danych oraz oparcie nowych technologii na wypracowanych społecznie wartościach. Każdy z nas, codziennie, nie tylko korzysta z danych, ale także je produkuje. Joanna Rutkowska i Magda Kochanowska, kuratorki wystawy „Dane to emocje. Emocje to dane” dostrzegają, że nasze emocje również pozostawiają po sobie cyfrowy ślad w postaci danych. Dane natomiast nie są czymś neutralnym, obojętnym czy bezosobowym, lecz mogą także oddziaływać na nas, wywołując emocje. Wystawa prezentuje projekty, w twórczy sposób tłumaczące analizę danych na język emocji, lub emocje przedstawiając w postaci danych. Przedsięwzięciem takim jest, włączony do kolekcji nowojorskiego MoMA, projekt Dear Data – zbiór ponad stu kartek pocztowych, które ich autorki, Giorgia Lupi i Stefanie Posavec, przesyłały do siebie, przedstawiając na każdej z nich odręczne zestawienia, zebranych podczas jednego tygodnia, danych dotyczących swojego życia. Tak przekazane informacje nie tylko dają wiedzę, ale także niosą duży ładunek emocjonalny. Czy pamiętacie „Dziennik Bridget Jones”? Statystyki zanotowane przez główną bohaterkę na początku każdego wpisu w pamiętniku, dotyczące liczby wypalonych papierosów, ilości wypitego alkoholu i liczby pochłoniętych kalorii, w zabawny sposób prezentowały aktualny stan emocjonalny postaci, skłaniając nas do współczucia lub wprawiając w rozbawienie.

Zbliżenie twarzy z logo Facebook w tęczówce oka

Dane, użyte w odpowiedni sposób i w słusznym celu (np. w kampanii społecznej), to oczywiście jedna strona medalu. Oczywiście, jak wszyscy wiemy, pozyskane informacje mogą służyć także do manipulacji. Wiesław Bartkowski, autor wystawy „Cześć! Znam Cię — Jestem Tobą” przytacza przykłady wykorzystania tego typu osobistych danych użytkowników, w sposób cyniczny, dla osiągnięcia przez firmy finansowego zysku. W 2017 r. z Facebooka wyciekł jeden z raportów skierowanych do reklamodawców, który opisuje, w jaki sposób analiza behawioralna określa moment, w którym przedstawiciele grupy docelowej – uczniowie, są najbardziej podatni na wpływ określonych treści reklamowych. Cytując raport: „[…] monitorując posty, zdjęcia, interakcje i aktywność w Internecie, Facebook może zareagować, gdy młodzi ludzie czują się zestresowani, pokonani, przytłoczeni, niespokojni, nerwowi, głupi, bezużyteczni, lub przegrani”. Reakcja Facebooka to wyświetlenie im w owym momencie słabości odpowiednio „wzmacniających” reklam skutecznie skłaniających do zakupów. Równie duże oburzenie wywołała historia aktualizacji oprogramowania odkurzaczy Roomba firmy iRobot, dzięki której odkurzacz stał się „bardziej inteligentny” i pomocny, zyskiwał nowe funkcje, zbierając za pomocą kamery dane o swoim otoczeniu i zachowaniach domowników. Zgadzając się na aktualizację, użytkownicy, często nieświadomie, zgodzili się jednak na przekazywanie wszystkich tych informacji firmom trzecim. Firma Facebook po głośnym skandalu Cambridge Analityca także przyznała się do sprzedaży i udostępniania danych swoich klientów firmom zewnętrznym. System sankcjonujący stosowanie tego typu praktyk Shoshana Zuboff nazywa kapitalizmem inwigilacji. Taki, obowiązujący obecnie model rynkowy nie tylko przewiduje nasze ruchy, ale dąży do wpływania na nasze zachowania, do ich moderowania i kontroli. Czy zatem „ludzie są problemem a technologia sposobem na jego rozwiązanie” czy sztuczna inteligencja wytyka nam nasze błędy i słabości i dlatego jej nie ufamy? Zgodność panuje co do jednego: muszą zostać zdefiniowane wartości, stanowiące podstawę projektowania opartego na danych. Propozycje postulatów takiego manifestu data-driven design oraz ankietę do głosowania, znajdziecie tutaj.

Dłonie trzymające kubki ceramiczne podczas rozmowy 2 osób przy stoliku. Słuchające kubki. Proj. Audrey Desjardins, Timea Tihanyi.
Słuchające kubki. Kubki ceramiczne wykonane technologią druku 3D. Ich powierzchnia jest materializacją danych – zapisu dźwięków z otoczenia. Proj. Audrey Desjardins, Timea Tihanyi

Czy warto się starać?

Rola projektantów, poszukujących nowych rozwiązań, jest obecnie nie do przecenienia. A czy my wszyscy, jako konsumenci, mamy realny wpływ na to, co stanie się z naszym środowiskiem? Czy jesteśmy w stanie zmienić kierunek rozwoju światowej gospodarki? Czy nasze jednostkowe wybory mają jeszcze szansę ocalić planetę? Czy nie jest na to po prostu zbyt późno, a przerzucanie odpowiedzialności na konsumentów jest cynicznym zagraniem wielkich koncernów, ich demagogią i hipokryzją, gdy i tak wszystko zależy od kluczowych graczy na rynku finansowym? Zdania prelegentów GDD 2020 były w tej kwestii podzielone. Nikt jednak nie miał wątpliwości, że postawa odpowiedzialności jest wyborem etycznym. Niezależnie od tego czy wierzymy, że nasze codzienne proekologiczne praktyki, wybory polityczne oraz tzw. głosowanie portfelem, to działania skuteczne, chcemy się ich trzymać, choćby dlatego, że uważamy je za słuszne moralnie i zgodne z naszym sumieniem. Poza tym, czy nadzieja nie umiera ostatnia? Jeżeli byłby choć cień szansy na zmianę i ocalenie świata dla kolejnych, mądrzejszych, pokoleń, czy nie warto spróbować?

Uwaga! Czas na zmiany. Gdynia Design Days 4-11 lipca 2020

Gdynia Design Days 2020 data: 06-11.07.2020 ONLINEGdynia Design Days 2020 w sieci

W dniach 04-11 lipca czeka nas wyjątkowe wydanie festiwalu Gdynia Design Days. Z powodu pandemii wydarzenie zostało przeprojektowane i odbędzie się w całości online. Podczas Gdynia Design Days mówimy o projektowaniu, jako sposobie rozwiązywania problemów. Co roku podkreślamy rolę i odpowiedzialność projektantów, branży kreatywnej, biznesu i samorządów w projektowaniu produktów, usług, przestrzeni – piszą organizatorzy. W związku z tym sam festiwal zostanie przeprowadzony w sposób odpowiedzialny. Czeka nas zatem specjalna edycja Gdynia Design Days na czas kryzysu. Nowe technologie i narzędzia online, które zwykle są przedmiotem refleksji, tym razem pomogą nam we współuczestnictwie w festiwalu. Każdy, niezależnie od miejsca, w którym się znajduje, może bezpłatnie wziąć udział we wszystkich wydarzeniach. Wystarczy zameldować się tutaj i dołączyć do festiwalowej społeczności online.

Na warsztaty, z powodu ograniczonej liczby miejsc, obowiązują zapisy. Zapisy na warsztaty w ramach DtB Summit i DtB First Steps ruszyły 8 czerwca. Rejestracja na warsztaty GDD zacznie się 15 czerwca.

GDD 2020 Zamelduj się

Żyjemy w czasie głębokich przemian. Otaczająca nas niepewność i zmienność zmusza do skupienia się na prawdziwych wartościach. Rozpędzony dotąd świat na moment wcisnął pauzę, co wielu z nas skłoniło do przemyśleń na temat jego funkcjonowania. Nigdy wcześniej, nasza rzeczywistość tak nie potrzebowała naprawy. Twórcy GDD kontynuują globalną dyskusję i chcą byśmy pozostali uważni na wyzwania, które pilnie wymagają mądrych, funkcjonalnych i trwałych rozwiązań, ulepszających naszą rzeczywistość i pozwalających zmienić tory przyszłości. Dlatego hasłem przewodnim festiwalu jest uwaga.

Gdynia Design Days 2020 Hasło UWAGAUwaga, czas na zmiany! Hasło Gdynia Design Days 2020

Hasło GDD 2020 – Uwaga – to próba spojrzenia na narastające globalnie problemy związane z eksploatacją naszego otoczenia i pokazanie, że dobre projektowanie może stać się skutecznym narzędziem rozwiązania złożonych problemów: Uważność w postępowaniu i koncentracja na wartościach potrzebne są nam obecnie bardziej niż kiedykolwiek. Globalne kryzysy w zakresie żywności, wody, oraz niedobór zasobów przenikają do naszego codziennego życia, także w Polsce. Nie możemy rozwiązywać nowych problemów starymi metodami. [Podczas GDD] sprawdzimy dokąd zaprowadziła nas nadkonsumpcja. Zastanowimy się nad znaczeniem wody w naszej kulturze oraz w jaki sposób mądrze korzystać z jej ograniczonych zasobów. Spróbujemy przedstawić dane jako nową, wartościową walutę, a także przybliżymy zagrożenia związane z brakiem etyki w świecie cyfrowym. Sposobem na wyjście z chaosu jest pogłębienie relacji z drugim człowiekiem i naturą. Powinniśmy skoncentrować się na dobru wspólnym, by stworzyć zrównoważoną ekonomię, opartą nie na wzroście, a na dobrobycie społecznym – czytamyTegoroczny festiwal Gdynia Design Days ma stać się pretekstem do podjęcia działań i pobudzenia kreatywności.

Gdynia Design Days GDD

#GDD 2020 Program

Wybrane tematy wirtualnych wystaw oraz wykładów i warsztatów, które odbędą się podczas GDD 2020 to: czas jako najważniejszy, nieodnawialny zasób, biodesign w kontrze do nadprodukcji, nadkonsumpcja, kryzys klimatyczny jako kryzys wyobraźni, blockchain, design w erze sztucznej inteligencji i big data, odpowiedzialne projektowanie graficzne, wyzwania żywnościowe XXI w. i zrównoważona przyszłość jedzenia, odpady jako nowe zasoby, woda i technologie jej oszczędzania, biomimikra oraz projektowanie dobrej śmierci (!). Podczas festiwalu odbędzie się także cykl pokazów filmowych „Kino Idei” Design Alive a także kolejne edycje Design Talks Business Summit oraz DTB First Steps– paneli skierowanych do sektora businessu.

Pełen program wirtualnej wersji Gdynia Design Days znajdziecie na stronie gdyniadesigndays.eu. Aby być na bieżąco, warto także śledzić profil Gdynia Design Days na Facebooku.


Gdynia Design Days to międzynarodowy, nadbałtycki festiwal designu. Każda edycja jest pretekstem do poruszania zagadnień związanych z szeroko pojętym projektowaniem w kontekście zmian, jakie zachodzą w naszym otoczeniu. Prezentowane wystawy, warsztaty, wykłady i dyskusje dotykają takich tematów jak: technologia, projektowanie procesów, ekologia, wzornictwo, moda, architektura, rozwój miast czy rzemiosło. W swojej działalności GDD łączy branżę projektową z biznesem. Gdynia Design Days to wydarzenie dla profesjonalistów oraz wszystkich tych, którzy fascynują się projektowaniem i są ciekawi zmian, zachodzących w dynamicznie rozwijających się społeczeństwach.

Autorami identyfikacji wizualnej GDD 2020 są Ada Zielińska i Patryk Hardziej czyli HARDZIEJ STUDIO

źródło grafik: https://www.instagram.com/gdyniadesigndays/

W co się bawić? Polski design dla dzieci

Co przekażemy potomnym?

Bycie rodzicem to jedno z najtrudniejszych życiowych wyzwań. Szczególnie, teraz, w czasach wielkiej niepewności o przyszłość następnych pokoleń. Jako rodzice coraz częściej stajemy przed dylematem: jak powiedzieć dzieciom o obecnej sytuacji na świecie? Jak im przekazać wiedzę na temat zagrożeń, nie obarczając ich jednocześnie naszym lękiem i nie obciążając pesymistycznymi wizjami przyszłości. Czas pandemii może stać się pretekstem do wspólnych poszukiwań odpowiedzi na pytania m.in. o granice wolności człowieka, o to, czy wszystkie ograniczenia są złe. Czy zawsze musi być nam wygodnie i komfortowo, żeby było fajnie? Czy musimy mieć wszystko, czego pragniemy? Co już mamy, co warto docenić? To my pokazujemy dzieciom, co jest w życiu ważne. Warto zaszczepić w dzieciach miłość i szacunek do natury, przekazywać im wiedzę na temat świata roślin i zwierząt, nauczyć proekologicznych zachowań i zdrowego stylu życia, promować zarówno empatię, jak i asertywność oraz zachęcać do krytycznego myślenia. Poniżej kilka pomysłów, co może nam w tym pomóc.

Dziewczynka przytulająca drewnianą zabawkę - zebrę. Projekt DziooplaZebra Zizi Bąk – Drewniana zabawka. Projekt Dzioopla

Co tygryski lubią najbardziej, czyli jak pobrykać w czterech ścianach?

Od ponad dwóch miesięcy, z powodu pandemii, zamknięte są wszystkie placówki kulturalne i miejsca rozrywki. Także te przeznaczone dla dzieci. Place zabaw, z drabinkami i karuzelami owiniętymi czarną folią, wyglądają jak po apokalipsie. Tymczasem Twojemu dziecku trudno jest usiedzieć w miejscu i najchętniej urządziłoby w domu salę gimnastyczną? Teraz spełnienie takich marzeń jest możliwe. Jak zapewnić dzieciakom odrobinę ruchu w czterech ścianach? Co powiecie na prywatną ściankę wspinaczkową? Albo huśtawkę? Niektórzy rodzice także się ucieszą.

Dziewczynka na ściance wspinaczkowej HANG IN THERE w pokoju dziecięcym
Domowa ścianka wspinaczkowa HANG IN THERE

Trzymaj się. Domowy plac zabaw.

HANG IN THERE tworzy ścianki wspinaczkowe, które można zamontować na ścianie we własnym domu, nie przemieniając go wizualnie w salę do ćwiczeń. Dzięki minimalistycznemu designowi i naturalnym materiałom (sklejka i drewno) ścianka fajnie się prezentuje. W standardowym zestawie jest sześć modułów z nawierconymi otworami i komplet 30 różnych chwytów. Na życzenie, na panelach może pojawić się dowolny wydruk, w pełnej palecie kolorów. W najbliższej przyszłości planowane jest dalsze udomowienie ścianki poprzez dodanie nowych elementów, takich jak półki czy wieszaki, aby konstrukcja służyła także innym celom. Czyżby nowa wersja meblo-ścianki?  justhanginthere.com

Domowa ścianka wspinaczkowa HANG IN THERE
HANG IN THERE

Domowe eko ścianki wspinaczkowe produkuje również marka NUKI, znana z dziecięcych mebli ze sklejki. Panele wykonane są z naturalnej ekologicznej sklejki topolowej. W każdym jest 13 otworów do zamontowania standardowych chwytów (których tutaj nie znajdziemy w zestawie).  Marka Nuki proponuje nam także huśtawki do wnętrz. Wykonane z brzozowego drewna siedzenia huśtawek mogą być proste, okrągłe, mieć kształt deskorolki albo deski surfingowej.

Dziecko na domowej ściance wspinaczkowej Nuki
Modułowa eko-ścianka wspinaczkowa Nuki
Huśtawka Deskorolka Nuki
Huśtawka Deskorolka Nuki.pl
Nóżki dziecka na huśtawce Nuki
Huśtawka prostokąt Nuki

Pobawisz się ze mną? 

Ile razy słyszycie to zdanie w ciągu dnia? Dla dzieci nie ma nic wspanialszego i bardziej rozwijającego od zabawy. Obserwując dzieci, dostrzegamy, że zabawki są zwykle tylko dodatkiem. Kupując zabawki, pamiętajmy, że te najfajniejsze są proste, dzięki temu zostawiają dzieciom pole do rozwijania wyobraźni. Jednocześnie kładąc nacisk na dobry design, przekazujemy dzieciom wartościową lekcję wrażliwości estetycznej, kształtujemy ich przyszłe gusta. Tym razem wybrałam dla Was najpiękniejsze, dobrze zaprojektowane zabawki dla najmłodszych z drewna.  Oczywiście wszystkie polskich marek. Drewno to materiał zdrowy, naturalny i trwały, co ma wielkie znaczenie. Taka zabawka ma szansę pozostać w rodzinie na lata. Świat nadmiaru i przesytu oraz trującego plastiku się kończy. Dzięki nam nasze dzieci mogą być mądrzejsze. Jeszcze mają szansę wyjść z kryzysu cało.

Ptaki "Z lasu" - mobilna dekoracja drewniana. Projekt Dzioopla
Dekoracja drewniana. Ptaki „Z lasu” (żołna, czarnogłówka, sójka, muchołówka, kraska, wilga). Projekt Dzioopla

Projekt Dzioopla

Projekt Dzioopla to marka, która łączy zamiłowanie do dobrego designu z miłością do naturalnego materiału, jakim jest drewno. Po okresie zachwytu syntetycznymi tworzywami zaczynamy doceniać to, co proste oraz tęsknić za kontaktem z naturą. Wykonane ręcznie, ekologiczne zabawki Projekt Dzioopla rozwijają pamięć, spostrzegawczość oraz zdolność analitycznego myślenia. Przemycają również wiedzę o naturze. Przemyślane, proste wzornictwo przemawia zarówno do dorosłych, jak i do dzieci, pomagając kształtować ich estetyczną wrażliwość.

Klocki drewniane ułożone w napis URWIS - Projekt Dzioopla
Daję słowo – Klocki drewniane. Projekt Dzioopla
Klicki drewniane: mors, wieloryb, orka. Projekt Dzioopla
Zimozwierz – Klocki drewniane. Projekt Dzioopla

Zabawki Projektu Dzioopla to ptasie mobile oraz tradycyjne drewniane klocki i układanki, w nowoczesnej szacie graficznej. Klocki wspomagają naukę alfabetu (w wersji polskiej i angielskiej) oraz przekazują wiedzę o zwierzętach. Dzięki przemyślanym ilustracjom zabawki pozwalają również na zabawę z abstrakcyjnymi formami, zachęcają do kreatywności i puszczenia wodzy fantazji. Projekt Dzioopla za układankę Zimozwierz otrzymał w 2017 r. nagrodę must have.

Klocki Abecadło - zestaw w kartonowym pudełku. Projekt Dzioopla
Klocki Abecadło – zestaw. Projekt Dzioopla
Piramida zwierzaków. Drewniane figurki Projekt Dzioopla
Zwierzaki. Projekt Dzioopla

Kolekcja 12 zwierzaków Projektu Dzioopla wykonana jest ze sklejki liściastej wykończonej naturalnymi fornirami drewnianymi (m.in. orzech, czereśnia, jabłoń amerykańska, klon). Oszczędna linia oddająca charakter każdego zwierzęcia przywodzi na myśl najlepsze wzory dziecięcej ilustracji. Kolorystyka i forma zabawek sprawiają, że są jednocześnie realistyczne i bajkowe. Zakup kompletu figurek to duży wydatek. Zwierzątka sprzedawane są jednak pojedynczo (kosztują od 34 do 64 zł). Możemy pozostać przy jednym lub rozłożyć radość w czasie. Dzieciaki lubią kolekcjonowanie.

Drewniana zabawka - Słoń. Projekt Dzioopla
Drewniana zabawka – Słoń Siedem i Pół. Projekt Dzioopla
Drewniane figurki Zwierzaki. Projekt Dzioopla
Zwierzaki. Projekt Dzioopla

Bajo Wooden Toys

BAJO Wooden Toys to polska rodzinna firma, działająca na rynku od ponad 25 lat. Przez ten czas wyprodukowała około tysiąca modeli edukacyjnych drewnianych zabawek, które eksportowane są na cały świat. Firma przestrzega zasad zrównoważonej, odpowiedzialnej i przyjaznej środowisku produkcji. Dużą wagę przykłada do edukacyjnego aspektu zabawy. Zabawki Bajo tworzone są z dbałością o każdy szczegół i z myślą o rozwoju dziecka. Ich celem jest rozwijanie dziecięcej wyobraźni przestrzennej, kolorystycznej, motorycznej, symbolicznej oraz kreatywnej. Pobudzają zarówno myślenie analityczne, jak i abstrakcyjne. Za nowe projekty zabawek odpowiedzialna jest grupa projektowa Tobe, stworzona przez firmę Bajo w 2013 roku. Produkty Bajo znajdziecie w dobrych sklepach  z zabawkami.

Dziecko i drewniane zabawki - zwierzęta. Bajo Toys
Zwierzęta – zagrożone gatunki (Leniwiec, Goryl, Panda, Nosorożec, Niedźwiedź Polarny) Bajo Toys
Pieski na kółkach. Bajo Toys
Pieski Bajo Toys

Wooden Story – zabawki, które przyszły z lasu.

WOODEN STORY to rodzima firma z tradycjami. Zabawki Wooden Story powstają w rodzinnej manufakturze, w której produkty z drewna tworzy się od trzech pokoleń. Kolejne projekty powstają „z miłości do natury oraz by uszczęśliwiać dzieci”. Z pewnością, te naturalne, proste zabawki w klimacie retro zachwycą także rodziców. Zestawy klocków, kręgle, samochodziki czy drewniane lale będą miłą odmianą w pełnych kolorowego plastiku pokojach naszych dzieci. Właściciele marki mówią, że ich zabawki przyszły z lasu, którym jeszcze pachną. Produkty z manufaktury wykonane są z drewna z certyfikowanych źródeł, zabezpieczane pszczelim woskiem i olejami roślinnymi, dzięki czemu są miłe w dotyku. Zabawki z Wooden Story otrzymacie zapakowane w płócienne worki i kartonowe pudełka. Do tego teraz przy zakupach, w ramach akcji „be(e) your friend” otrzymacie niezwykły prezent – paczuszkę nasion kwiatów przyciągających pszczoły.

Kręgle drewniane. Wooden Story
Kręgle Naturalne. Wooden Story
Samochodziki drewniane Wooden Story
Samochody Wooden Story
Zabawa lalami drewnianymi Wooden Story
Lale Wooden Story

Co dziś na obiad? Rodzinne gotowanie.

Wspólne gotowanie nigdy się nie nudzi. Jak z naszymi dziećmi gotować i jeść kolorowo, smacznie a do tego zdrowo i etycznie? Z pomocą przyjść mogą książki z roślinnymi wersjami znanych domowych przepisów. W czerwcu do sprzedaży trafią dwie nowości z wegańskimi przepisami kuchni polskiej. Co na obiad? Same rośliny!

Jadłonomia po polsku Marta Dymek okładka książki

Jadłonomia po polsku

Na czerwiec premierę swojej nowej książki zapowiada Marta Dymek, autorka Jadłonomii (bloga, książek, oraz programów kulinarnych), najbardziej popularna propagatorka wegańskiej kuchni w Polsce. „Jadłonomia po polsku” udowodni nam, że kuchnia roślinna może być „prosta jak barszcz i równie smaczna co ruskie pierogi”. Chcąc być zdrowym, nie krzywdząc zwierząt i nie szkodząc planecie, nie musimy rezygnować z ulubionych, tradycyjnych smaków. Przepisy ułożone sezonowo, według sześciu (!) polskich pór roku wzbogacone są o praktyczne rady autorki. Do roślinnego gotowania zachęcą nas krótkie listy łatwo dostępnych składników. Książkę wydało Wydawnictwo Marginesy a okładkę zaprojektowali Ola Niepsuj i Olek Modzelewski.

Roślinna kuchnia polska Ida Kulawik okładka książki

Veganbanda. Roślinna kuchnia polska

Wydawnictwo Dwie Siostry szykuje natomiast kolejną książkę Idy Kulawik, autorki bloga Veganbanda, pełnego roślinnych przepisów dla małych i dużych. W „Roślinnej Kuchni Polskiej”, jak zapowiada wydawca, znajdziemy sto prostych i szybkich, tradycyjnych polskich potraw w wersji wegańskiej. Książka przeznaczona jest zarówno dla wegetarian i wegan, którzy pragną przywołać smaki dzieciństwa, jak i dla wszystkich, którzy chcą ograniczyć produkty zwierzęce lub nabiał, ale nie wiedzą jak się do tego zabrać. W książce znajdziemy unowocześnione, odchudzone, a także bezglutenowe, wersje babcinych przepisów.

Biszkopt z owocami - zdjęcie i przepis. Strona z książki Roślinna kuchnia polska

Wegańskie książki kulinarne, napisane z miłości do smaków kuchni polskiej, to dobry pomysł na prezent także dla naszych rodziców, którym na pewno przyda się podpowiedź, co można podać na niedzielny obiad lub w święta, zamiast schabowego, rosołu, wędliny czy mięsnego pasztetu.

Poczytaj mi mamo (i tato)!

Jeżeli poszukujecie książek na prezent, warto (wirtualnie) zajrzeć do Wydawnictwa Dwie Siostry, które, jeżeli chodzi o literaturę dziecięcą, jest pewną gwarancją jakości. W przypadku książek dla najmłodszych szata graficzna i ilustracje są równie ważne co treść, a wydawnictwo dba równie mocno o obie sprawy. Na stronie Dwóch Sióstr znajdziecie książki podzielone według grup wiekowych, co ułatwi sprawę wyboru idealnych prezentów. Ciekawe są również podpowiedzi książkowych zestawów odpowiednich dla małych czytelników o różnym usposobieniu i zainteresowaniach. Znajdziemy np. tytuły dla: „pełnych energii roczniaków”, „trzylatków żądnych wiedzy”, „sześciolatków, które niczego się nie boją”, „siedmioletnich detektywów”, „wrażliwych dziesięciolatek” czy „ośmiolatków, które nie lubią czytać”.

Okładki książek "Którędy do Yellowstone", Przejścia nie ma", "Piłka w grze"
Zestaw książek dla ośmiolatków (które nie lubią czytać). Wydawnictwo Dwie Siostry

Którędy do Yellowstone?

Aleksandra i Daniel Mizielińscy to mistrzowski duet autorów książek dla dzieci. Ich charakterystyczne ilustracje (pełne tak lubianych przez dzieciaki szczegółów) przekazują wiedzę w przystępny i atrakcyjny sposób. Po bestselerowych, znanych na całym świecie Mapach oraz serii Mamoko, tym razem zabierają nas w podróż  przez osiem niezwykłych parków narodowych w najróżniejszych zakątkach ziemi. Od amerykańskiego Yellowstone przez Park Narodowy Grenlandii po indonezyjski Park Narodowy Komodo. W każdym z tych miejsc spotkamy miejscowe zwierzęta, poznamy ich zwyczaje i środowisko. Ogrom informacji o dzikiej przyrodzie różnych kontynentów przedstawiony jest w formie dowcipnego i wciągającego komiksu. Na stronie Dwóch Sióstr, w materiałach do pobrania, znajdziecie także kolorowanki autorstwa państwa Mizielińskich oraz innych, doskonałych ilustratorów.

Kolorowanka z postaciami Miasteczka Mamoko Aleksandry i Daniela Mizielińskich

Dziewczynki mają moc!

Dziewczynki żyją w świecie, który formułuje wobec nich wiele (często sprzecznych) oczekiwań oraz poddaje je ciągłej ocenie. Dorastając, często tracą poczucie swojej siły, wartości i sprawczości. Dlatego, specjalnie z myślą o dziewczynkach powstało pismo Kosmos. Misją drukowanego dwumiesięcznika jest wspieranie wiary dziewczynek w prawo do realizacji własnych pragnień, wzmacnianie w nich zaufania do własnych kompetencji, pomaganie w rozwijaniu różnorodnych umiejętności oraz tworzenie środowiska wolnego od ograniczających stereotypów. Pismo możecie kupić w Empiku lub na stronie Fundacji Kosmos. Dostępna jest także prenumerata oraz inne, dodatkowe publikacje. Najnowszy numer Kosmosu dla dziewczynek porusza temat nowych technologii, a także własnego bezpieczeństwa.

Kosmos dla dziewczynek. Okładka czasopisma Nr 16 Podaj hasło!

Moje pole siłowe - artykuł w piśmie Kosmos dla dziewczynek

Lekcje niegrzeczności

Czy na pewno chcemy, aby nasze dzieci, w szczególności córki, były cały czas grzeczne? Pomyślmy, co to słowo dla nas oznacza. Bezwzględne posłuszeństwo, automatyczne wykonywanie poleceń, nieodzywanie się, niewyrażanie własnych opinii, niezadawanie pytań, niekwestionowanie autorytetów, uległość, unikanie konfliktów, tłumienie własnych uczuć takich jak złość, bycie niewidzialnymi, aby nikomu nie przeszkadzać, stawianie potrzeb innych nad własnymi? Czy grzeczności przypadkiem nie narzucamy dzieciom dla własnej wygody i świętego spokoju? Pomyślmy o konsekwencjach. Czy taki właśnie zestaw cech chcemy widzieć w przyszłych dorosłych obywatelach, którymi będą nasze dzieci. Zastanówmy się jakie zachowania tak naprawdę chcemy wzmacniać. Może okaże się, że nasze pociechy wcale nie muszą być „grzeczne”. Wystarczy, żeby starały się zachowywać uprzejmie i kulturalnie, szanować granice swoje i innych, pomagać innym, unikać przemocy, dążyć do porozumienia itp.

Marcin Wicha, autor książek: „Jak przestałem kochać design” oraz nagrodzonej Nagrodą Literackią Nike „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” a także bestsellerowych książek dla dzieci („Wielka księga Klary”), twierdzi, że z grzecznością jak ze wszystkim – nie należy przesadzać. Właśnie ukazała się jego najnowsza książka –„Łysol i Strusia. Lekcje Niegrzeczności”

Siedmioletnia Strusia jest potwornie grzeczną prymuską, i nie wychodzi jej to na dobre. Szkoła zgłasza ją do programu promocji grzeczności, dziewczynka dostaje nawet do testowania grzecznomierz (!). Wtedy zostaje przysłany, specjalnie dla niej, Trener Niegrzeczności. Okazuje się nim wielkie, kudłate, śmierdzące psisko o zaskakującym imieniu – Łysol. Wspólnie mają różne dziwne, buntownicze przygody, które okraszone historyjkami obrazkowymi idealnie ukazują, że bycie niegrzecznym to całkiem fajna sprawa.

Lekcje Niegrzeczności Łysol i Strusia Marcin Wicha - okładka książki

Jak uczcić dzień dziecka w czasie społecznej kwarantanny? Spędzić go naprawdę wspólnie. Najlepiej na łonie natury. Pokażmy dzieciakom, że najcenniejsze rzeczy są za darmo. Wasz czas to najlepszy prezent. Uwierzcie, że one wiedzą, jaki jest cenny. Dzieci lepiej zapamiętają wspólny spacer po lesie czy piknik niż wizytę w sklepie i kupno nowej zabawki. Jeżeli jednak w grę wchodzą prezenty, np. od rodziny, zastanówmy się jak ułatwić sprawę obdarowującym i jednocześnie zminimalizować ilość rzeczy nietrafionych lub zbędnych. Polecam sprawdzony sposób – tworzenie list prezentów i dzielenie się nimi ze wszystkimi zainteresowanymi. Można to zrobić online, w specjalnym darmowym serwisie Giftbooking.net. Wystarczy się zalogować, utworzyć listę (można dodać zdjęcia lub linki) i zaprosić znajomych. Sprawdźcie jakie to proste!

Więcej o rodzicielskich dylematach oraz o tym, że dobry design traktuje dzieci poważnie, pisałam już tutaj. Polecam nadal aktualny wpis:

Design dla najmłodszych. O rzeczach, które traktują dzieci poważnie

Biophilic design. Do czego potrzebujemy roślin?

Biofilia. Co to znaczy?

Biofilia (biophilia) dosłownie oznacza umiłowanie życia. Termin ten sformułował po raz pierwszy Erich Fromm. W swojej książce „Serce człowieka” określił tym mianem ludzkie dążenie do zachowania życia, jego afirmację i pragnienie rozwoju. Przeciwieństwem biofilii jest nekrofilia, która w tym ujęciu nie oznacza perwersji seksualnej, lecz destrukcyjną fascynację śmiercią. Postawa biofilna sprawia, że człowiek jest produktywny i twórczy. Dąży do szczęścia i dzielenia się nim z innymi. Jest kontaktowy i otwarty. Nie koncentruje się przesadnie na przeszłości. Żyje chwilą obecną i optymistycznie spogląda w przyszłość. Ma także rozwinięte poczucie wolności i niezależności.

Pojęcie biofilii spopularyzował w latach 80 naukowiec, współtwórca współczesnej socjobiologii, Edward O. Wilson. W swojej publikacji, o takim właśnie tytule, zdefiniował biofilię jako silną więź, jaką człowiek odczuwa z naturą i jego potrzebę afiliacji z innymi formami życia. Wilson wskazywał na fakt, że migrując coraz liczniej do dużych miast, ludzie tracą naturalny kontakt z przyrodą, co odbija się na ich zdrowiu i dobrostanie.

Regały modułowe z roślinami doniczkowymi
Modułowy regał Folbi noo.ma

Biophilic design. Dobre otoczenie.

Biophilic design, czyli projektowanie biofilne jest odpowiedzią na potrzebę zachowania więzi z przyrodą w zurbanizowanym otoczeniu. Biophilic design w kontekście architektury i aranżowania wnętrz najbardziej kojarzy się z użyciem w projektach roślinności. Oczywiście tak jest, jednak w swojej filozofii i praktyce nurt ten oznacza stosowanie zarówno roślin, jak i wielu innych wzorców umożliwiających użytkownikom kontakt z naturą oraz zachowanie zdrowia i życiowej równowagi. W swych założeniach biophilic design koncentruje się bowiem na człowieku i jego naturalnych potrzebach. Do wspomnianych wzorców należą: dbałość o jakość powietrza wewnętrznego – jego czystość i wentylację, jak najlepszy dostęp do naturalnego światła, zapewnienie komfortu termicznego i akustycznego, stosowanie neutralnej palety kolorystycznej oraz naturalnych materiałów, takich jak drewno czy kamień, w budynkach biurowych uwzględnienie miejsc do regeneracji i odpoczynku, a także takich umożliwiających swobodną komunikację (zarówno przemieszczanie się, jak i spotykanie). Dobrze, jeżeli użytkownicy mogą również widzieć i słyszeć wodę. Bardzo ważnym elementem jest zarówno widok na zieleń na zewnątrz, jak i aranżacje roślinne wewnątrz pomieszczeń.

Biofilne czyli zrównoważone podejście do projektowania przestrzeni nie tylko poprawia komfort i samopoczucie użytkowników. W dłuższej perspektywie przebywanie w „zdrowych” budynkach i wnętrzach powoduje redukcję stresu, który jest prawdziwą współczesną plagą i przyczyną wielu chorób cywilizacyjnych, a także poprawę koncentracji, zwiększenie kreatywności i produktywności oraz zachowanie naturalnej energii witalnej organizmu. Wpływa to na poprawę odporności, lepsze wskaźniki zdrowia fizycznego i psychicznego oraz deklarowane poczucie szczęścia.

Białe cylindryczne donice z brzegiem ze sklejki, z roślinami
Donice Marie Florabo

Biophilic design po polsku

Rośliny grają bardzo ważną rolę w aranżowaniu wnętrz w nurcie biophilic designu. Rośliny w pomieszczeniach pełnią nie tylko funkcję ozdobną. Ich widok jest dla człowieka kojący, obniża napięcie i uspokaja. Dodatkowo rośliny produkują tlen oraz wpływają na poprawę jakości powietrza w pomieszczeniach, aktywnie oczyszczając je z takich szkodliwych substancji jak: Formaldehyd, Ksylen, Benzen czy Amoniak. Rośliny potrafią definiować wnętrze. Nadawać mu rangę lub je udomawiać. Określać jego charakter np. jako bardziej lub mniej formalny. Co więcej odpowiednio ustawione rośliny mogą porządkować przestrzeń (tworząc ażurowe, przepuszczające światło, naturalne przegrody) lub wyznaczać jej strefy funkcjonalne.

Przyjrzyjmy się teraz kilku polskim projektom, które powstały zgodnie z ideą biophilic designu czyli zrównoważonego roślinnego projektowania. W polu zainteresowań projektantów są zarówno przestrzenie biurowe, jak i mieszkalne. Interesuje ich zarówno szersza perspektywa, działanie na skalę globalną, jak i to, co można zrobić mając do dyspozycji niewielki kuchenny parapet.

wnętrze biura ze ścianą zieleni Flofaface
Biophilic Office projektu Workplace i Florabo dla Nordea, Gdynia

Biophilic Office by Florabo. Zielone biuro na nowo

Florabo to firma założona z miłości do natury i piękna. Wierzymy, że to właśnie przyroda jest kluczem do kryjącego się w ludziach potencjału, dlatego tworzymy rozwiązania umożliwiające kontakt z naturą w nowoczesnym środowisku miejskim – mówią założyciele studia.

Za cel działalności Florabo obrało sobie kreowanie zdrowszego, bardziej szczęśliwego i inspirującego środowiska pracy oraz poprawę komfortu przebywania w budynkach. Florabo działa kompleksowo, tworząc koncepcje i aranżacje zieleni, serwisując je, a także projektując i produkując innowacyjne rozwiązania do ekspozycji roślin we wnętrzach.

Florama biała w dwóch rozmiarach, z roślinnością
Florama

Florama jest pierwszym w Polsce projektem ramy z roślinnością eksponowaną wertykalnie. Projekt nagrodzony został wyróżnieniem must have w 2012 r. To żywy zielony obraz.  Mini ściana roślinna niewymagająca podłączenia do wody ani prądu. Jest nawadniana w obiegu zamkniętym. Produkowana jest dwóch rozmiarach i różnych wykończeniach. Dzięki niewielkim rozmiarom Florama może zawisnąć również w mieszkaniu lub na balkonie. Florabo tworzy także, świetnie sprawdzające się w przestrzeniach biurowych, roślinne parawany, różne rodzaje donic oraz Floraface, czyli zieloną ścianę. To nowatorskie rozwiązanie zostało opatentowane jako wynalazek. Floraface to wertykalny ogród, w którym, co nietypowe, roślinne wkłady można w razie potrzeby wymieniać, tworząc różnorodne aranżacje i umożliwiając roślinom swobodny rozwój. Ściana może być nawadniana w obiegu zamkniętym lub otwartym. Co więcej, z modułów Floraface, Florabo tworzy również elementy innych konstrukcji: mebli, ścianek działowych itp.

Umieszczanie roślin we Floramie
Florama

Wspólnie z Politechniką Warszawską Studio Florabo prowadzi również prace badawcze, które „na nowo definiują pojęcie Biophilic Office Design”. Badania dotyczą m.in. roślinnej filtracji powietrza w budynkach biurowych. Jako partner w angielskim kampusie BRE, Florabo pracuje nad technologiami jutra, które umożliwią zmianę jakości powietrza wewnątrz budynków.

Showroom Florabo znajduje się na warszawskim Żoliborzu. Możecie w nim kupić rośliny doniczkowe, a także wziąć udział w akcji „Zielony Weteran”, kupując okazyjnie lub przygarniając roślinę, która „właśnie przechodzi na emeryturę po wymagającej pracy w warszawskich biurowcach”. Najłatwiej zrobić to dołączając do grupy Zielony Weteran prowadzonej przez Florabo na Facebooku. Prezentowane tam rośliny można zamówić z dostawą lub odebrać je osobiście.

Donice białe na stalowych stelażach, z roślinami
Donice Hall Florabo

Balma Floo. Systemowy powrót do natury

Badania pokazują, że w biurach, w których nie ma roślinności, pracuje się  mniej wydajnie. Tam, gdzie są rośliny, wskaźniki są lepsze. Szacuje się, że różnica w wydajności może sięgać nawet 15 %.

Kwietniki - tablice ścienne i stojaki z kolekcji Floo
System modułowy Floo, Balma

Balma Floo to projekt Aleksandry Hyz i Aleksandry Mętlewicz, który odpowiadać ma na naturalną potrzebę kontaktu z naturą w miejscu pracy.  Floo to przemyślany system geometrycznych, metalowych kwietników, służący zarówno do organizacji pracy biurowej jak i do eksponowania roślin w biurach. Lekka, nowoczesna konstrukcja może też pełnić funkcję przegrody, miejsca do przechowywania innych przedmiotów, wieszaka na przybory albo magnetycznej tablicy na notatki. Konstrukcja bazuje na stalowym profilu, tworzącym panele i półki. Moduły wypełniają do wyboru, dwa rodzaje siatki lub pełna blacha. Poszczególne elementy można ze sobą łączyć i dowolnie konfigurować. Daje to wiele możliwości aranżacyjnych. Producentem systemu jest Balma, polska firma z tradycjami, znana z nowoczesnych mebli biurowych docenianych i nagradzanych za design.

Kwietniki Balma Floo w aranżacji
Kwietniki Balma Floo

Bujna misja

Według prognoz, w 2050 r. blisko 2/3  ludzi na całym świecie będzie mieszkać w miastach. Spędzając blisko 90% swojego życia we wnętrzach, tracimy kontakt z naturą, która jeszcze kilkadziesiąt lat temu stanowiła integralny element naszego życia.

Stalowy stojak na doniczkę, Bujnie
Kwietnik Bati, Bujnie
Bujnie to studio projektowe i manufaktura specjalizujące się w designie roślinnym. Powstało w zgodzie z filozofią biophilic designu. W centrum swojej działalności stawia człowieka i jego potrzebę obcowania z naturą. Misją Bujnie jest przywracanie naturze należnego jej miejsca w naszym codziennym życiu a celem wprowadzanie roślin do przestrzeni mieszkalnych, biurowych czy usługowych. Robi to, tworząc estetyczne i funkcjonalne produkty do eksponowania i organizacji zieleni. Minimalistyczne stalowe kwietniki, stojaki, stoliki i lustra powstają w śląskiej manufakturze, zatrudniającej lokalnych rzemieślników. Dzięki temu udaje się zachować pełną kontrolę nad procesem produkcyjnym. Manufaktura, oprócz tworzenia własnych wzorów, współpracuje z uznanymi biurami projektowymi, jak Beza Projekt, czy Kosmos Project. Za modułowy kwietnik M:OD Bujnie otrzymało tegoroczne wyróżnienie must have, o czym pisałam tutaj.
Stalowy kwietnik M:OD Bujnie w kolorze miętowym, z roślinami
Kwietnik modułowy M:OD Bujnie

#zostańwdomu i otocz się roślinami

Specjaliści przekonują, że w każdej, nawet najbardziej ograniczonej przestrzeni, w której przebywamy, warto znaleźć miejsce na rośliny. Sprawdźmy więc, jak możemy zastosować biofilny design na mini skalę, w naszych mieszkaniach.

Roślina w doniczce w wiszącym makramowym kwietniku
Makramowy kwietnik Projekt Rośliny

Jeżeli mamy niewielkie możliwości wyeksponowania roślin w tradycyjnych doniczkach stojących, możemy pomyśleć o alternatywnych rozwiązaniach, takich jak kwietniki (np. te makramowe) zawieszone z sufitu lub doniczki ścienne. Z pomocą może przyjść nam projekt studia kabo pydo dla marki DonKwiat. Osłonki ścienne Poppy (Poppy Single i Poppy Trio), które z łatwością przymocujemy do ściany. Możemy umieścić w nich niewielkie rośliny ozdobne lub np. zioła. Ich podlewanie ułatwi odpowiednie pochylenie osłonek. Osłonki Poppy wykonane są w 100% z polipropylenu nadającego się do recyklingu, w kilkunastu stonowanych kolorach do wyboru. Projekt osłonek otrzymał wyróżnienia must have 2020 oraz Dobry Wzór 2019. Cieszy fakt, że osłonki Poppy to dobrze zaprojektowany przedmiot dostępny dla każdego. Można je kupić w markecie (Leroy Merlin) w przystępnej cenie (ok. 10 i 25 zł/szt.).

Osłonki Poppy na ścianie, z roślinami
Osłonki Poppy

Innym projektem grupy kabo pydo wartym dostrzeżenia jest doniczka OXY. Jej nietypowy kształt jest efektem badań nad potrzebami roślin. Aby rośliny dobrze rosły, ich korzenie powinny mieć dostęp do powietrza, co jest niemożliwe w standardowych doniczkach wykonanych z plastiku. OXY składa się z dwóch części: filcowego wkładu i ażurowej osłonki, co zapewnia bryle korzeniowej napowietrzenie. Projekt otrzymał w tym roku wyróżnienia: must have, IF Design Award oraz prestiżowe RED DOT. Producentem OXY jest firma Opeko.

Osłonka OXY z kaktusem

Schemat budowy i działania doniczki OXY

Doniczka OXY z rośliną na biurku
Doniczka OXY

Jeśli mówimy o mini skali, warto przypomnieć projekt Plantacja Alicji Patanowskiej. Plantacja to kolekcja czterech porcelanowych elementów, do nałożenia na dowolne szklane naczynie (szklankę, kieliszek), które akurat mamy pod ręką. Taki zestaw służy do uprawy roślin metodą hydroponiczną – w samej wodzie. Może także posłużyć do ukorzeniania szczepków roślin, kiełkowania nasion lub stworzenia mikro szklarni. Wszystko to możemy robić na własnym, kuchennym parapecie. Wystarczy ziemniak lub pestka owocu. Taki sposób uprawy pozwoli nam obserwować wzrost zarówno łodygi i liści jak i korzeni roślinki. Plantacja dostępna jest w sklepach najbardziej znanych muzeów świata: nowojorskim MoMA, londyńskim Tate Modern, a także w Singapurze czy Hong Kongu. Projekt otrzymał wiele międzynarodowych nagród i pokazywany był na niezliczonych wystawach designu. Ceramiczne komponenty produkuje dolnośląska manufaktura porcelany Kristoff.  Możemy kupić je pojedynczo np. tutaj.

"Plantacja" z roślinami "Plantacja" w naczyniach szklanych, bez roślin

"Plantacja" projekt: Alicja Patanowska
Plantacja proj. Alicja Patanowska, Porcelana Kristoff

Wcześniej o roślinach doniczkowych pisałam już tutaj

O książce Asteroid i półkotapczan Katarzyny Jasiołek

#zostańwdomu i czytaj o polskim wzornictwie powojennym

Asteroid i półkotapczan. O polskim wzornictwie powojennym - okładka książki ze szklanym talerzykiem Asteroid
Okładka książki projektu Anny Pol i talerzyk z serii Asteroid projektu Jana Sylwestra Drosta (z rodzinnego domu autorki wpisu)

Barwna historia XX wiecznego polskiego designu, choć sięga czasów jeszcze przedwojennych, rozegrała się głównie w pierwszych dekadach po II wojnie światowej. Wzornictwo przemysłowe, czyli  meble, tkaniny, ceramikę i szkło, produkowane w czasach PRL-u, zaczęliśmy tak naprawdę doceniać dopiero w ostatnich latach. Przedmioty, które obecnie są obiektem pożądania kolekcjonerów, jeszcze kilka lat temu masowo lądowały na śmietnikach. Informacje o tych niezwykłych projektach i ich autorach częściowo bezpowrotnie przepadły (np. w czasie zamykania lub przekształcania fabryk). Katarzyna Jasiołek, autorka książki „Asteroid i półkotapczan. O polskim wzornictwie powojennym”, wydanej w marcu przez wydawnictwo Marginesy, dzieli się z nami bezcenną wiedzą, którą udało się ocalić. Jej książka jest owocem nie tylko analizy wielu opracowań, katalogów wystaw czy czasopism z tamtych lat, ale także rozmów z żyjącymi twórcami lub ich rodzinami. Opowieść zilustrowana jest licznymi zdjęciami i bogata w równie barwne anegdoty. Dowiemy się z niej między innymi, czym było Biuro Niewyżytych Erotycznie Panien i gdzie powstawało Osiedle Młodych Kochanków, a także kto załatwił ważną sprawę zdejmując w towarzystwie „ciepłe majtki”.

Fajansowe patery w abstrakcyjne wzory
Patery projektu Ewy Piwek-Białoborskiej. Zakłady Fajansu im. Rewolucji 1905 roku we Włocławku.

Książka „Asteroid i półkotapczan. O polskim wzornictwie powojennym” opowiada nie tylko o przedmiotach, ale o niezwykłych postaciach, których nie sposób tutaj wymienić nawet w części, projektantkach i projektantach, pracujących z poczucia misji i pasji, często jako zwykli pracownicy fabryk, pozbawieni możliwości podpisania się pod swymi dziełami, a także twórczyniach i twórcach instytucji takich jak Spółdzielnia Artystów Plastyków „Ład”, „Cepelia” (Centrala Przemysłu Ludowego i Artystycznego), czy Instytut Wzornictwa Przemysłowego, których rola była nie do przecenienia. Trudno byłoby mówić o współczesnym polskim wzornictwie bez osób takich jak założycielka IWP, Wanda Telakowska, która przez lata wcielała w życie swoją ideę tworzenia „piękna na co dzień i dla wszystkich”.

Wazony ze szkła w różnych kolorach, o wydłużonym kształcie przypominającym kwiat tulipana
Wazony Rotterdam projektu Bogdana Kupczyka. Huta Szkła Gospodarczego „Ząbkowice”. źródło zdjęcia: pinterest.com

Wybitni artyści plastycy tamtego okresu stali się twórcami nowoczesności. Wbrew powszechnemu przekonaniu, polscy projektanci nie byli zupełnie odcięci od tego, co działo się po drugiej strony żelaznej kurtyny. Ich prace były doceniane na świecie, otrzymywały prestiżowe międzynarodowe nagrody. Na nowy sposób projektowania wpływ miały wojenne zniszczenia, a także chęć odcięcia się od przeszłości i budowy nowego, lepszego ładu społecznego. Owo pragnienie nowoczesności oznaczało odrzucenie wszystkiego, co stare i przedwojenne. Sprzęty domowe nie miały już grać roli reprezentacyjnej czy jedynie świadczyć o statusie. Na pierwszym miejscu postawiono funkcjonalność przedmiotów. Dążono do maksymalnej prostoty. Unikano zdobień. Kierunek w myśleniu projektowym wyznaczała także powszechna ciasnota. W związku z dramatyczną sytuacją mieszkaniową w odbudowujących się miastach, do których napływało coraz więcej ludzi, zmniejszyła się radykalnie przestrzeń, w której należało pomieścić wszystkie potrzebne rodzinom meble i sprzęty. Musiały one być kompaktowe, składane, modułowe i wielofunkcyjne. Tak narodziły się kultowe wynalazki tamtych czasów, jak tytułowy półkotapczan, czy meblościanka. Pierwsze wersje meblościanek były z założenia wolnostojące, miały pełnić funkcję ścian w mieszkaniach o układzie otwartym, dzięki czemu oszczędzano miejsce i zyskiwano możliwość rearanżacji oraz dostosowania mebla do indywidualnych potrzeb mieszkańców. Model, który ostatecznie trafił do setek tysięcy polskich mieszkań, produkowany był na podstawie projektu małżeństwa, Bogusławy i Czesława Kowalskich. Nazwa słynnej meblościanki Kowalskich pochodzi zatem od nazwiska projektantów, co często bywa przedmiotem pomyłki. Kreatywność ówczesnych projektów wynikała także z wiecznych braków surowców i konieczności wykorzystywania tzw. materiałów zastępczych. Tak powstawały wyjątkowe meble oraz inne sprzęty wykonane  z igielitu, metalu czy sklejki. Co ciekawe, tworzywa sztuczne były wówczas w naszym kraju praktycznie niedostępne.

Fotel z metalu, na ramie o kształcie koła z wyplatanym turkusowym siedziskiem.
Fotel z siedziskiem z igielitu, projekt Teresy Kruszewskiej wytwarzany przez Spółdzielnię Kolor w Piasecznie
Kobiety przy kawiarnianych stolikach. Czarno-biała fotografia
Taras kawiarni Hawana w Warszawie, koniec lat 60. Stołki projektu Władysława Wołkowskiego.

Ważnym czynnikiem dla nowej dziedziny polskiego wzornictwa stało się przejęcie po wojnie przez Polskę licznych poniemieckich zakładów wytwarzających wyroby z ceramiki (porcelany, porcelitu, kamionki) i szkła, znajdujących się na terenach Dolnego Śląska i korzystających z lokalnych źródeł tych surowców.  Przedwojenne wzory sukcesywnie zastępowano nowymi. Zadaniem projektantów stało się więc poszukiwanie nowych form na miarę nowych czasów. Do szukania ideału szczególnie metodycznie podszedł Lubomir Tomaszewski. Wziąwszy na warsztat naczynia do picia kawy, w 1961 roku rozpoczyna on  prace nad „serwisem idealnym”. Projektant analizuje wady i zalety dostępnych serwisów i bierze pod uwagę wszystkie ważne czynniki, takie jak: odpowiednie wyważenie środka ciężkości dzbanka, trwałość (pozbawienie łatwych do ukruszenia wystających elementów), łatwość w produkcji (naczynia odlewane są w jednej formie), a także eliminację miejsc, w których zbiera się brud. Punktem wyjścia dla serwisu staje się kula, deformowana na różne sposoby. Na podstawie prototypów Tomaszewskiego zakłady w Ćmielowie produkują serwisy „Dorota” i „Ina”, nazwane imionami córek projektanta. Serwisy nagrodzone zostają złotym medalem na międzynarodowej wystawie ISCID w Paryżu w 1963 r. oraz otrzymują wyróżnienie na Targach Krajowych w Poznaniu w 1964 r. Serwisami interesuje się Philipp Rosenthal, jednak komunistyczne władze nie dopuszczają do jego spotkania z Lubomirem Tomaszewskim. To wydarzenie jest jednym z powodów, dla których projektant decyduje się opuścić Polskę i wyjechać do Stanów Zjednoczonych.

serwis kawowy (dzbanek, filiżanki, cukiernica, mlecznik) czarno-biały

serwis kawowy (dzbanek, filiżanki, cukiernica, mlecznik) w kolorze zielonym
Serwis kawowy „Dorota” projektu Lubomira Tomaszewskiego. Produkowany przez Zakłady Porcelany w Ćmielowie.

Twórcy wzornictwa w czasach PRL-u działali nie tylko w trudnych okolicznościach, ale na przekór absurdom otaczającej ich rzeczywistości. Tworzyli z myślą o potrzebach masowego odbiorcy, jednak ich projekty często, poza wystawami wzornictwa, trafiały w najlepszym razie, na eksport (jak to było w przypadku większości wyrobów ze szkła czy ceramiki), bądź wyprodukowano ich jedynie krótką serię (taki los spotkał np. krzesła „Muszelka” projektu Teresy Kruszewskiej). Bardzo wiele z nich (jak fotel RM58 projektu Romana Modzelewskiego) w ogóle nie trafiło do produkcji. Wykonane zostały jedynie prototypy.

Krzesła - dwie wersje: z naturalnej i czarnej sklejki
Krzesła Muszelka z siedziskiem ze sklejki. Projekt Teresy Kruszewskiej.

Dzisiaj mamy do czynienia raczej z nadmiarem przedmiotów i ich niemal nieograniczonym wyborem. W tamtych czasach decyzje zakupowe właściwie nie należały do odbiorców.  Obecnie trudno to sobie wyobrazić, jednak wybór przedmiotów, które towarzyszyły ludziom zwykle przez długie lata, praktycznie nie należał do samych zainteresowanych. Decydowali wytwórcy ograniczeni centralnie sterowanymi przemysłem i gospodarką, wymogami eksportu oraz powszechnymi niedoborami i brakiem surowców. Polscy masowi nabywcy, czyli zwykłe rodziny, ustawiały się w wielogodzinnych kolejkach, żeby wydając całe oszczędności (lub korzystając ze sprzedaży ratalnej), zdobyć takie elementy wyposażenia, jakie akurat zostały „rzucone”. Często były to odrzuty z partii produktów przeznaczonych do eksportu, nieprzydatne lub niepełne komplety mebli, na których późniejsze uzupełnienie nie było żadnej gwarancji.

Krzesło - zydel drewniany
Zydel projektu Olgierda Szlekysa i Władysława Winczego produkowany przez Spółkę Autorską, a potem Spółdzielnię Artystów Plastyków Ład

Oprócz wymogów funkcjonalnych i materiałowych, na estetykę przedmiotów użytkowych, tworzonych w latach 50 i 60 w Polsce, wpływ miała zarówno rodzima tradycyjna sztuka ludowa, organiczne kształty ze świata natury, jak i twórczość Pabla Picassa. Tą ostatnią inspirowali się przede wszystkim twórcy ceramiki (ten okres jej powstawania określa się jako polski New Look). Potocznie, z pewną kpiną, Pikasami określano geometryczne, nieokreślone formy w zdecydowanych kolorach, ozdabiane nimi przedmioty, a nawet ich miłośników. Autorka książki opisuje prawdziwą historię słynnego rysunku, który Pablo Picasso wykonał na ścianie mieszkania jednego z budowanych w stolicy bloków, podczas swej wizyty z Polsce w 1948 roku. Dalsze losy rysunku i mieszkania mogłyby posłużyć za scenariusz filmu Władysława Barei, lub wątek serialu „Alternatywy 4”.

Postacie z filmu - para we wnętrzu luksusowego domu towarowego
Kadr z filmu „Ósmy dzień tygodnia” z 1958 r. z Sonją Ziemann i Zbigniewem Cybulskim. Zatrzymany przez cenzurę, film miał premierę dopiero w 1983 r. Na pierwszym planie fotel (RM58) Romana Modzelewskiego.

W książce „Asteroid i półkotapczan. O polskim wzornictwie powojennym” Katarzyny Jasiołek znajdziecie wiele zabawnych dykteryjek i odniesień filmowych. Dowiecie się, w jakich scenach opisane w książce przedmioty zagrały znamienne role. Które sprzęty, w realnym życiu nie do zdobycia, zdobiły filmowe wystawy domów towarowych, a które  sprawiły, że bohater serialu „Zmiennicy”, grany przez Janusza Rewińskiego, pomylił pewnego wieczoru własne mieszkanie z cudzym. Wszystkie opowiedziane w książce historie składają się na „trochę śmieszny i trochę straszny” obraz powojennej rzeczywistości. Przytoczę tu kilka z nich:

Projektantka Regina Włodarczyk-Puchała o przygotowaniu swojej pracy dyplomowej w Hucie „Julia” w Szklarskiej Porębie:

Praktyki miałam do 7 maja. 8 miałam zawieźć gotowe projekty do Wrocławia, a 5 jeszcze nie miałam gotowej karafki. W tamtych latach hutnicy dużo pili. Codziennie były czyjeś imieniny. W końcu miałam jeden dzień i jednego hutnika, który potrafi to zrobić i który jest pijany. Pięknie mi to po pijaku wydmuchał.

Czesław Kowalski (współtwórca kultowej meblościanki):

Wezwano mnie depeszą do Bytomskiej Fabryki Mebli, abym wybrał kolory lakierów. Przyjeżdżam i pokazują mi JEDNĄ PUSZKĘ LAKIERU. Kiedy ochłonąłem ze zdziwienia, pytam, czy może być inny kolor? Nie. W takim razie czy ten można rozjaśnić, ściemnić, zmienić przez domieszki? Nie. A teraz walą się gromy na moje „gusty kolorystyczne”.

Jolanta Owidzka o kontaktach projektantów z przemysłem:

Pamiętam głosowanie nad bardzo nowatorskim projektem tkaniny zasłonowej, przyjętym bez protestu handlowców. Na pytanie artystów, dlaczego wzór im się podoba, wyjaśnili, ze druk na lnianym płótnie jest nieistotny, bo i tak wieś wykupi każdą ilość materiału na worki na kartofle, ponieważ oryginalnych worków brak. Podobnie nowe czarno-białe wzory makat projektu Gałkowskich nie budziły zastrzeżeń, bo niska cena tego asortymentu powodowała wykupowanie go do sprucia na włóczkę. A wełna, towar reglamentowany na potrzeby przemysłu i produkcji spółdzielczej, była bardzo cenna.

Meblościanka w zaaranżowanym wnętrzu mieszkalnym. Fotografia czarno-biała.
Meblościanka Kowalskich w pawilonie meblowym przy ul. Przeskok w Warszawie. Krzesła projektu Marii Chomentowskiej.

Czasy, w których o wszystkim decydował państwowy wytwórca, a polski odbiorca nie miał nic do powiedzenia minęły. Jednakże tamte projekty przetrwały próbę czasu nie tylko na papierze. Wpisując się w modną stylistykę vintage, spełniając surowe wymogi odpowiedzialnej produkcji, które dzisiaj nazwalibyśmy zero waste, przedmioty zaprojektowane w czasach PRL-u zdobywają dzisiaj uznanie odbiorców i krytyków designu w Polsce i na świecie. Obecnie wartość tego uniwersalnego wzornictwa, odpowiadającego stylowi życia młodego pokolenia, weryfikuje także współczesny rynek. W ostatnim czasie obserwujemy udane próby wznowienia wzorów naszych najlepszych projektantów z lat 50, 60 i 70. Pisałam dla Was o takich wznowieniach. O fotelach projektu Romana Modzelewskiego produkowanych przez markę VZOR (fotel RM58 obecnie jest bestsellerem nowojorskiego MoMA Design Store a marka wprowadziła kolejne modele, m.in fotel RM57 nagrodzony przez IWP wyróżnieniem Dobry Wzór 2019), o najpopularniejszym chyba meblach z czasów PRL-u, czyli fotelach 366 Józefa Chierowskiego (marka 366 Concept wprowadza do dystrybucji kolejne udane wznowienia i rozszerza kolekcje o nowe elementy). Najnowszym takim przedsięwzięciem jest przywrócenie do produkcji fotela Tulipan projektu Teresy Kruszewskiej przez markę Fameg, o którym piszę tutaj.

Witryna sklepowa
Fotel RM58 proj. Romana Modzelewskiego na wystawie MoMA Design Store w Nowym Jorku w 2019 r. źródło zdjęcia: facebook.com/vzor.design

Wcześniejsze artykuły o współczesnych wydaniach polskich klasyków designu:

Ikony polskiego wzornictwa – wskrzeszone projekty

„Kawa i papierosy” czyli kolejne perełki z serii „ikony polskiego designu”

POLITURA – mid century modern po polsku

100 lat polskiego designu w pigułce. Muzeum Narodowe otworzyło Galerię Wzornictwa Polskiego

Jak możemy się przekonać z książki Katarzyny Jasiołek, polski design mid-century modern i jego ikony w niczym nie ustępują tym zachodnim. Wzornictwa PRL-u, szczególnie jego pierwszej połowy, nigdy nie musieliśmy i nie musimy się wstydzić. Wręcz przeciwnie, powinniśmy je jeszcze bardziej doceniać i być z niego dumni. Jeżeli jesteście ciekawi, w jakich okolicznościach powstawały te wyjątkowe przedmioty, odkryliście w sobie żyłkę kolekcjonera, lub chcielibyście poznać, nadal mało jeszcze znany, fragment naszej najnowszej historii, sięgnijcie po książkę „Asteroid i półkotapczan. O polskim wzornictwie powojennym”.

Ilustratorki designu. Ceramika: Magda Pilaczyńska

Magda Pilaczyńska projektuje grafikę, tworzy plakaty, ilustracje, identyfikacje graficzne. Jej twórczość inspirowana jest stylistyką lat 60-tych, którą autorka łączy ze współczesnymi motywami. Grafiki Pilaczyńskiej nawiązują do polskiej szkoły plakatu. Wykonywane są poprzez połączenie klasycznej ilustracji z techniką kolażu. Projektantka mieszka i pracuje w Warszawie. Stolica jest zresztą motywem często przewijającym się w jej pracach.

Kolaż z postacią kobiety i budynkiem Prudential
Plakat Warszawa

 

Kolaż z twarzą kobiety na niebieskim tle
Plakat Vintage Lady I

Magda Pilaczyńska to kolejna, obok Malwiny Konopackiej, graficzka i ilustratorka ze szczególnym sentymentem do ceramiki. Projektantka nie tylko łączy różne techniki i formy. Sięga także po różne materiały. Szczególnym uczuciem darzy klasyczną porcelanę, będącą medium, nośnikiem przekazu artystycznego, za którego pośrednictwem artystka może się skomunikować, wejść w interakcję z odbiorcą. Dla Magdy Pilaczyńskiej porcelana jest doskonale białym tłem dla form graficznych i ilustracji. Ceramiczne „płótno” przybiera zwykle formy dobrze nam znane jak tradycyjne elementy zastawy stołowej.

Owalny, ozdobny półmisek ozdobiony kolażowym motywem syrenki
Półmisek z serii Look At Me
Kolaż z postaciami eleganckiej kobiety i kelnera
plakat Oui

Poważny związek ilustratorki z porcelaną rozpoczął się od zaprojektowania dwóch kolekcji dla marki Kristoff. Seria White Breakfast, ozdobiona subtelnymi i zabawnymi pastelowymi motywami kropli, wąsów i flamingów została nagrodzona wyróżnieniem must have podczas ŁDF w 2013 r. oraz znalazła się w finale nagrody Dobry Wzór w 2014.

zestaw porcelany z motywem wąsów

Serwis porcelanowy "wąsy"

Serwis śniadaniowy z białej porcelany z motywem flamingów

Imbryk z flamingami
Dekoracje White Breakfast (Wąsy i Flaming) na fasonach Porcelany Kristoff

Look At Me Plates

Najnowszym i najbardziej popularnym dziełem projektantki jest autorska kolekcja talerzy (a także innych naczyń) Look at me.  Talerze mogą pełnić funkcję użytkową lub dekoracyjną (można powiesić je na ścianie za pomocą dołączonego specjalnego wieszaczka). Wszystkie wzory nanoszone są ręcznie. Przypominają starannie rozsypane na ceramice fragmenty wycinanki. Każdy talerz jest unikatem. Inspirację stanowią graficzne symbole: serce, łza, oko, usta, figury karciane, a także postacie fantastyczne, takie jak: syrena pegaz czy kapelusznik.

Kompozycja z talerzy we wzór wycinankiTalerz z ilustracją, z motywem grzybów i twarzy.

kompozycja talerzy artystycznych

Prace Magdy Pilaczyńskiej były wystawiane na wielu wystawach w Polsce (m.in. podczas Gdynia Design Days czy Łódź Design Festival) i za granicą (w Nowym Jorku, Londynie, Seulu i Tokyo). Na żywo możecie je zobaczyć, odwiedzając warszawskie studio projektantki lub sklep Porcelanowa a także podczas kiermaszów designu. Aktualnie, w związku z panującą epidemią, najlepiej skontaktować się bezpośrednio z projektantką.

Wszystkie szczegóły i kontakt znajdziecie tutaj

 

talerz z motywem kapelusznika

Talerz z kolażem w kolorze żółtym

Łódź Design Festival: must have 2020 przyznane

Chociaż Lódź Design Festival w tym roku odbędzie się we wrześniu, znamy już laureatów plebiscytu must have. Spośród ponad 400 nadesłanych zgłoszeń, jury wybrało 75 projektów.

Wyróżnienie must have jest mi bliskie nie tylko dlatego, że sama kiedyś zostałam jego laureatką. To nagroda, która po prostu robi dobrą robotę. Konsekwentnie, od 10 lat (to edycja jubileuszowa) świetne, wartościowe projekty z różnych branż polskiego rynku zostają dostrzeżone i docenione za design. Wszystkich zasługujących na uwagę laureatów nie sposób tutaj przedstawić, dlatego wybrałam dla Was kilka interesujących projektów. Poznajcie moją księgę zachwytów.

Kolorowe lampy z serii TRN
Lampy z serii TRN Magda Jurek/Pani Jurek

Kolekcja TRN Pani Jurek to seria mebli i oświetlenia inspirowana twórczością malarza i grafika Jana Tarasina. Przedmioty przybierają w niej formę abstrakcyjnych znaków, tworząc razem kompozycje, niczym litery wymyślonego alfabetu. Na kolekcję składa się kilka wersji stolików i luster, tworzonych ręcznie z litego drewna, stworzonych we współpracy z pracownią Square Drip, oraz ceramiczne lampy. Lampy dają możliwość stworzenia z modułów dowolnego układu. Już dawno nie mieliśmy tak oryginalnego polskiego projektu. Wróżę TRN międzynarodowy sukces.

Czerwony fotel Tulipan
Fotel Tulipan proj. Teresa Kruszewska / Fameg

Fotel Tulipan to legendarny projekt Teresy Kruszewskiej z 1973 roku, po niemal pół wieku wprowadzony do produkcji przez markę FAMEG. Premiera fotela odbyła się w lutym, podczas targów Arena Design w Poznaniu. Swój kształt fotel zawdzięcza pracy projektantki nad możliwościami wykorzystania sklejki. Projekt powstał jako część zestawu mebli wypoczynkowych. Być może, na fali fascynacji stylem vintage doczekamy się produkcji także pozostałych elementów.

Kwietnik ścienny z roślinami
Kwietnik M:OD Kosmos projekt / Bujnie

M:OD marki Bujnie to modułowa kolekcja kwietników ściennych, stworzona z myślą o zielonych ścianach przestrzeni biurowych, hotelowych czy restauracji. Pojedyncze moduły idealnie sprawdzą się również w mniejszych przestrzeniach domowych, wewnątrz których oprócz roślin możemy postawić książki czy ozdoby. Kolekcja składa się z trzech modułów, które można ze sobą dowolnie zestawiać, tworząc z nich geometryczne wzory. Kwietniki dostępne są w różnych kolorach i pomieszczą do 20 roślin.

Pościel ze wzorem kolażu
Komplet pościeli LIQUID MEMORY proj. Aleksandra Morawiak / FOONKA

Liquid Memory to kolejny pościelowy przebój marki Foonka. Komplet ozdobiony jest grafiką autorstwa utalentowanej twórczyni kolaży, Aleksandry Morawiak. Przedstawia charakterystyczne dla tej artystki postacie i motywy natury, wyjęte jakby z marzeń sennych. Projekt jest pierwszym z planowanej kolekcji pościeli, prezentującej prace współczesnych ilustratorów i malarzy. Trzymam mocno kciuki za powodzenie tego przedsięwzięcia.

Mydło z zatopionymi, kolorowymi kawałkami
Mydło Lastryko. Mydlarnia Cztery Szpaki

Lastryko, czyli mydło – bajaderka, pomysłu i produkcji mojej ulubionej Mydlarni Cztery Szpaki, łączy fajny efekt wizualny z wprowadzeniem w życie idei zero waste. Kostka zawiera bowiem skrawki innych, sprawdzonych mydeł tej manufaktury. Mieści się w nim wszystko to, co najlepsze, czyli cała masa odżywczych i mających zbawienny wpływ na naszą skórę składników, takich jak różne rodzaje naturalnych olejów, glinek oraz olejków eterycznych.

Wnętrze kawiarni z barem, w płytkach z serii Modernizm
Kolekcja płytek Modernizm proj. Maja Ganszyniec / Ceramika Paradyż

Inspiracją dla kolekcji Modernizm Ceramiki Paradyż stały się popularne, przedwojenne mozaiki. Głównym elementem kolekcji są odkryte na nowo gorseciki. Wśród płytek znajdują się zarazem odświeżone wzory z lat dwudziestych i trzydziestych, jak i nowoczesne, proste elementy, które można swobodnie ze sobą zestawiać. Małe i duże kwadraty, heksagony, a nawet płytki wielkoformatowe są dostępne w sześciu współczesnych, lecz nawiązujących do międzywojennej estetyki kolorach: czerni, szarości, bieli, ciepłych tonach cegły i ochry oraz w chłodnym odcieniu niebieskiego.

Krzesła Trojka - trzy wersje w kolorze czarnym
Krzesła Trojka / Tabanda

Kto z nas nie pamięta tych siedzisk z gładkiej sklejki i metalowej ramy krzeseł z czasów szkolnych. Ta charakterystyczna estetyka, dostrzegalna w światowych trendach, zauroczyła także Tabandę i zainspirowała do stworzenia kolekcji krzeseł TROJKA. Ergonomiczna i wytrzymała konstrukcja została wzbogacona o dopracowane detale i współczesny charakter. Trzy rodzaje oparcia sprawiają, że krzesła, zestawione ze sobą, wyglądają dynamicznie. Elementy oparcia z litego dębu są ręcznie wykańczane i olejowane. Siedzisko odznacza się wyjątkową wygodą i stabilnością. Elementy drewniane mogą być czarne lub pozostać naturalne. Do wyboru mamy różne kolory metalowych rurek. Krzesła mogą być przechowywane jedno na drugim. Jednym słowem trójka na piątkę z plusem.

Realistyczna wizualizacja: domki BRDA na zboczu w lesie
Domki BRDA proj. Karolina Rogóż / SK-Architekci

Ciąg dalszy wspomnień z dzieciństwa i czerpania z estetyki PRL-u. Biuro SK Architekci proponuje nam unowocześnioną wersję popularnych domków BRDA, które służyły nam podczas wakacji nad jeziorem, w leśnym ośrodku wczasowym. Nowe oblicze poczciwej Brdy, z wielkimi przeszkleniami, kominkiem, hamakiem, nowoczesną łazienką, minimalistyczną kuchnią i sypialnią na antresoli, to ideał domku letniskowego. Domek ma standardowo powierzchnię ok. 35 m², jednak zamówić możemy jego wersję mieszkalną, o powierzchni 80 m². Technologia oparta na drewnianych prefabrykatach sprawia, że domek jest bardzo ciepły i może powstać w kilka dni. Dach, na nasze życzenie, może zostać pokryty: łupkiem, dachówką, blachą, deskami lub panelami fotowoltaicznymi. Marzenie!

Tegorocznym must have nagrodzone zostały również projekty, o których już dla Was pisałam, jak modułowe wazony NANA Malwiny Konopackiej, czy seria FAV STUFF  Tartarugi

Wszystkie wyróżnione projekty znajdziecie tutaj:

https://www.lodzdesign.com/news/wyniki-must-have-2020/