Czy znasz kształt swojej dzielnicy?

To pytanie zadaje nam w swojej aktualnej kampanii Marta Baranowska, założycielka studia projektowego LOKALNY. Swoją działalność projektantka sytuuje na pograniczu biznesu, sztuki i edukacji, starając się łączyć wszystkie te obszary.

Od początku działalności wierzę w to, że współczesny patriotyzm ma wymiar lokalny i odnosi się do przedsiębiorczości oraz tożsamości. Swoje wykształcenie architektoniczne wykorzystuję właśnie do tego aby budować świadomy i wartościowy przekaz o przestrzeni miejskiej – mówi Marta Baranowska

Puzzle miejskie to miasta składane z części – dzielnic lub osiedli. Są unikalne ze względu na sam koncept a także formę – każdy element odpowiada kształtowi dzielnicy/osiedla w przestrzeni oraz materiał – grawerowaną sklejkę.

W puzzlach – skromnej układance zawarte są wszystkie idee, które stoją u podstaw projektu Lokalny.

Pierwsze puzzle – warszawska edycja powstała w 2012 roku, a rozwijana jest jako produkt od 2014 roku. Przez ten czas puzzle uczestniczyły w licznych targach oraz wystawach; były także oficjalnym gadżetem promocyjnym Miasta st. Warszawy. Na początku była sama idea, a puzzle jako produkt potrzebowały trochę czasu i kontaktu z ludźmi aby przybrać dzisiejszą formę. Było warto,  cały projekt spotkał się z dużym zainteresowaniem.

Wiele razy dostawałam zapytania m.in. o Łódź, Lublin, Poznań czy Kraków, a pierwsze egzemplarze z innymi, nawet mniejszymi miastami już powstały. 

Tak narodził się pomysł aby zrobić pierwszą serię Puzzli Miejskich.

Z kilkudziesięciu większych miast Polski wybrałam do pierwszej serii 10 – Gdańsk, Gdynia, Katowice, Wrocław, Poznań, Lublin, Łódź, Kraków, Szczecin oraz…

…ostatnie miasto wybiorą uczestnicy kampanii  wspieram.to/ulozsobiemiasto

Każde z miast zostało przedstawione w indywidualny sposób; każde ma inną strukturę przestrzenną i tożsamość miejsca. Jedne mają grawerowane nazwy dzielnic, inne wzory czy ikony które ułatwiają układanie i tworzą dodatkowo unikalny obraz, a jeszcze inne są gładkie lub malowane. 

Na osoby, które zechcą wesprzeć kampanię czekają atrakcyjne miejskie gadżety: puzzle, magnesy, torby, plakaty oraz ich wersje personalizowane.

A czy Ty znasz kształt swojej dzielnicy i miasta? 

Wesprzyj kampanię: https://wspieram.to/ulozsobiemiasto

POLITURA – mid century modern po polsku

POLITURA to firma zajmująca się wdrażaniem do seryjnej produkcji polskiego wzornictwa lat 50, 60 i 70. Kolekcja marki składa się z mebli autorstwa wybitnych projektantów tamtego okresu: prof. Edmunda Homy, Janusza Różańskiego oraz Romualda Ferensa.

LOTOS – najnowszy skarb POLITURY

Zaprojektowane w 1980 roku przez Romualda Ferensa, składane krzesło Lotos zostało zgłoszone tego samego roku do konkursu na najlepszy mebel w ramach Targów w Bazylei (Szwajcaria). Mebel zdobył wówczas główną nagrodę i został uznany za wybitnie funkcjonalny i nowoczesny. Komisję zachwyciły kształt i innowacyjny mechanizm przypominające kwitnący kwiat lotosu.

Mimo to, krzesło nigdy nie trafiło do masowej produkcji. Kiedy komunistyczne władze wprowadziły w Polsce stan wojenny, a gospodarka zapadła w głęboki kryzys, nikt nie był zainteresowany wcieleniem niezwykłego projektu w życie. W roku 2017, po raz pierwszy w historii, POLITURA rozpoczęła seryjną produkcję Lotosa. Jest to wyjątkowy mebel będący połączeniem tradycji, funkcjonalności i doskonałego rzemiosła. Niezwykły kształt przypomina kwiat, który po otwarciu ukazuje ukryte piękno i elegancję. Możliwość składania i układania w rzędach, pozwala na bezpieczne przechowywanie wielu krzeseł na raz.
Krzesło Lotos jest wykonane w 100% z certyfikowanego drewna lub sklejki liściastej. Wersja wykonana z buczyny, jest wykończona olejem naturalnym. Wersja sklejkowa może być lakierowana w 15 różnych kolorach. Krzesło może być przeznaczone do użytku wewnętrznego lub na zewnątrz.
Dzięki zastosowaniu lakierowania w bogatej palecie RAL, projekt stał się bardziej aktualny niż kiedykolwiek przedtem. Poza klasycznymi, czarnymi i białym odcieniami, krzesło jest dostępne w wielu modnych i nowoczesnych odcieniach. Mając na uwadze dobro środowiska naturalnego, użyto wyłącznie wodnych farb i certyfikowanych olejów z atestami antyalergicznymi.

Zestaw R-1378, zaprojektowany przez Janusza Różańskiego w 1962 roku, nigdy wcześniej nie był produkowany seryjnie. Meble wykonane są z pełnego jesionu. Fotel R-1378 tapicerowany jest miękką, wełnianą tkaniną (w wielu kolorach do wyboru). Nieduży rozmiar sprawia, że sprawdza się w każdym, nawet niewielkim wnętrzu. Elegancka, minimalistyczna bryła stanowi o jego ponadczasowym charakterze. Stolik R-1378 jest niezwykle funkcjonalny. Przesuwana i zdejmowana taca umożliwia wygodne uzyskanie dwóch przestrzeni użytkowych oraz pełni funkcję przenośnego pomocnika. Nogi powstały z pełnego drewna, blat i taca są fornirowane. Całość została wykończona wysokiej klasy olejowoskiem, który zabezpiecza drewno, pozostawia je matowym i wydobywa jego naturalny kolor. Meble z zestawu R-1378 mogą być wykończone w dwóch wersjach – naturalnej lub bejcowanej na kolor „jasny dębowy”.

 

Fotel R-360 to najbardziej rozpoznawalny projekt Janusza Różańskiego. Zaprezentowany po raz pierwszy w 1959 roku na targach w Poznaniu, był przez pewien czas produkowany w krótkich seriach. POLITURA wprowadza model po 50 latach na nowo do produkcji, w dwóch oryginalnych wersjach: z tapicerowanymi oraz drewnianymi podłokietnikami.

Krzesło H106, zaprojektowane przez prof. Edmunda Homę w 1967 roku, tak, jak prototyp, zostało wykonane w rzadkim drewnie egzotycznym, tzw. afromozji. Powierzchnia krzesła została zabezpieczona specjalnym olejem zachowującym naturalny kolor drewna. Siedzisko pokryte skórą w kolorze jasnym grafitowym. Projekt krzesła nigdy przedtem nie wszedł do masowej produkcji. Ze względu na wysoki udział pracy ręcznej, projekt został odrzucony jako niemożliwy do realizacji w warunkach gospodarki socjalistycznej. W 2016 roku projekt prof. Edmunda Homy został ponownie ożywiony. Firma POLITURA stworzyła na podstawie planów i prototypu nowe krzesło H106. Premiera mebla miała miejsce na międzynarodowych targach meblarskich IMM Cologne 2016, gdzie spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem. Krzesło jest dostępne na indywidualne zamówienie w limitowanej wersji kolekcjonerskiej. Każdy mebel będzie sygnowany poczynając od numeru 2 do 106. Numer 1/2016 został zarezerwowany dla jedynego prototypu z 1967 roku.

Romuald Ferens urodził się w 1934 roku, we Lwowie. W 1953 roku rozpoczął studia na Wydziale Technologii Drewna Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu. W ówczesnych realiach była to jego jedyna szansa na rozwijanie pasji projektowych: przeszłość ojca – jako członka AK – udaremniła plany studiowania na Wydziale Architektury we Wrocławiu. W 1957 roku projektant otrzymał nakaz pracy w Lubawskiej Fabryki Mebli. Następnie pracował w Biurze Konstrukcyjno-Technologicznym Przemysłu Terenowego w Poznaniu, a po jego likwidacji w biurze podlegającym Krajowemu Związkowi Spółdzielni Meblarskich. Projektował meble okrętowe, segmentowe i do siedzenia, a także wnętrza oraz drewniane zabawki dla dzieci.
W 1984 roku, po wieloletnich staraniach, Ministerstwo Kultury i Sztuki przyznało projektantowi uprawnienia do wykonywania zawodu artysty-plastyka, w dziedzinie architektury wnętrz.

Janusz Różański urodził się w 1921 roku w Poznaniu. W roku 1957 ukończył Wydział Architektury Wnętrz w poznańskiej PWSSP. Rok później związał się ze Zjednoczeniem Przemysłu Meblarskiego, gdzie później pełnił stanowisko kierownika pracowni w Przedsiębiorstwie Projektowo Konstrukcyjnym. W roku 1965 został naczelnikiem pracowni architektonicznej w nowo powstałym Centralnym Ośrodku Rozwoju Meblarstwa (od 1971 OBROM), gdzie kierował grupą poznańskich projektantów. Jego zadaniem było rozwiązywanie problemów mieszkaniowych poprzez wdrażanie do seryjnej produkcji innowacyjnych wzorów, konstrukcji i wykończeń mebli. CORM był wówczas najważniejszą jednostką projektującą meble dla Zjednoczenia Przemysłu Meblarskiego.  Janusz Różański był twórcą niezwykle wszechstronnym o bogatym dorobku. Wielokrotnym laureatem konkursów branżowych, za działalność na rzecz wzornictwa nagrodzony Srebrnym Krzyżem Zasługi. Przez całe życie związany z Poznaniem, gdzie zmarł w wieku 93 lat.

Edmund Homa urodził się w 1927 roku w północnej Polsce. Po ukończeniu studiów na Wydziale Architektury Wnętrz na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, rozpoczął pracę w dziedzinie grafiki, projektowania wnętrz oraz mebli. Od 1962, pracował dla państwowego przemysłu meblarskiego oraz na Akademii. Był stypendystą Royal Danish Academy of Fine Arts, gdzie pracował pod kuratelą Ole Wanscher. W latach 90-tych Edmund Homa otrzymał tytuł profesorski. Jest twórcą wielu projektów mebli, które do dziś znajdziemy w polskich domach i instytucjach publicznych. Za swój dorobek został uhonorowany wieloma nagrodami. Obecnie mieszka w Gdyni.

 Materiały: POLITURA

„Kawa i papierosy” czyli kolejne perełki z serii „ikony polskiego designu”

Seria „Ikony polskiego designu” produkowana przez nowymodel wzbogaciła się ostatnio o kolejne projekty wybitnego polskiego designera, profesora Rajmunda Teofila Hałasa.

Oprócz świetnie przyjętego Regału o zmiennych wysokościach, który zyskał nowe, szlachetnie dębowe oblicze, do kolekcji należą teraz także: taboret Imugo, nagrodzony podczas ostatniej edycji Łódź Design Festival wyróżnieniem must have, oraz wyjątkowo zgrabny stolik o wdzięcznej nazwie Kawa i Papierosy.

IMUGO Swoją nazwę zawdzięcza temu, że jest formą dojrzałą i skończoną, a równocześnie lekką jak skrzydła owada, subtelną, wdzięczną.
Na tle wyrobów masowej produkcji ten taboret wyróżnia się swoją oryginalnością. Ręczna produkcja i nawiązanie do tradycji polskiego designu czynią z niego rzecz wyjątkową.
Taborety Imugo różnią się kolorami siedziska, które dostępne są w kolorach: naturalnym – fornirowanym kasztanem, białym i seledynowym. Stelaż  zrobiony jest z naturalnego  drewna bukowego.

„Nie pamiętam, kiedy dokładnie powstał projekt. Prototyp mamy od wczesnych lat 60. Mąż mówił o tym stoliczku kawa i papierosy” – wspominała Pani Stenia Hałasowa. Nazwa została zatem wymyślona długo przed premierą legendarnego filmu Jima Jarmuscha (1986).

Rajmund Teofil Hałas urodził się w Wielkopolsce w rodzinie o długiej tradycji w dziedzinie rzemiosła stolarskiego, zapoczątkowanej przez pradziadka Jakuba Węcławskiego w połowie XIX wieku. Zakład Jakuba przejął jego zięć Franciszek Hałas, który wyuczył fachu swego syna Teofila. Ten zaś w 1922 r. wybudował fabrykę mebli. Tradycje rodzinne kontynuowali synowie Teofila – Zygmunt i Rajmund Teofil, który po nauce w Gimnazjum Stolarsko-Rzeźbiarskim w Cieplicach Zdroju uzyskał dyplom mistrza stolarskiego. W 1951 r. Rajmund T. Hałas podjął studia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych (PWSSP) w Poznaniu na Wydziale Architektury Wnętrz, uwieńczone dyplomem pod kierunkiem prof. Jerzego Staniszkisa. Po studiach związał się z przemysłem meblarskim, kierował Pracownią Projektowania Mebli, działającej na potrzeby całej branży. Zaprojektował wówczas m.in. Półkę o zmiennych wysokościach (1959) oraz grupę krzeseł: Czerwone – Białe – Czarne (1957-62).

W 1960 r. założył grupę Koło wraz z Czesławem Kowalskim (autorem m. in. Meblościanki Kowalskich oraz Krzesła Kowalskiego), Leonardem Kuczmą i Januszem Różańskim. Grupa ta zainicjowała starania o zorganizowanie Biennale Mebla w Poznaniu. Po niespełna dwudziestu latach (1978) powołano Komitet Organizacyjny I Międzynarodowego Triennale Mebla.

W 1964 r. przebywał na stypendium w helsińskim Instytucie Sztuk Przemysłowych, a rok później w Wielkiej Brytanii. Tam zetknął się z twórcami takiej miary, jak Alvar Aalto czy Gordon Russell. Podróże na Zachód zaowocowały po powrocie do kraju powołaniem w 1971 r. Katedry Wzornictwa Przemysłowego w PWSSP w Poznaniu, gdzie prowadził Pracownię Designu Inspirującego. Do końca niezwykle aktywnego życia związany był z poznańską uczelnią. Na profesorskiej emeryturze był konsultantem w Katedrze Designu oraz wykładał na Wydziale Architektury i Wzornictwa historię architektury i designu.

źródło: nowymodel.org

Design dla najmłodszych. O rzeczach, które traktują dzieci poważnie

Oceniaj książkę po okładce

Powiedzenie „nie oceniaj książki po okładce” jest oczywiście słuszne, w znaczeniu przenośnym. Nie dotyczy jednak książek (a także innych przedmiotów) dla najmłodszych. W przypadku produktów dla dzieci bądźmy surowymi jurorami. Cenzura jest jak najbardziej wskazana i polecam ją wbrew przekonaniu, że w imię poszanowania autonomii naszych pociech, w ogóle nie należy narzucać im swojego gustu i pozwalać na całkowicie samodzielny wybór przedmiotów, którymi się otaczają.

Okładka książki Co wypanda a co nie wypanda Ola Cieślak. Wyd. Dwie Siostry

Po pierwsze, wybory zakupowe naszych dzieci nigdy nie są samodzielne. Autonomia konsumencka w naszych czasach jest bardzo trudno osiągalna nawet dla dorosłego. W przypadku dzieci to już czysto teoretyczne założenie. Jeśli nie my, w wyborze „pomoże” dzieciom wszechobecny skierowany bezpośrednio do nich marketing lub presja rówieśników. Po drugie uważam, że kształtowanie wrażliwości estetycznej jest elementem wychowania tak samo ważnym jak. np. dbanie o zdrowie czy nauka empatii. To my, jako rodzice, jesteśmy odpowiedzialni za stworzenie pozytywnych wzorców, również w tej dziedzinie. Jesteśmy przecież głównym łącznikiem naszych dzieci z kulturą.

Talerz ze spadochroniarzem (w miejscu spadochronu plasterki ogórka)
Talerze dla niejadków, proj. Bogusław Śliwiński

Wprowadzając dzieci w świat osiągnięć poprzednich pokoleń, powinniśmy jednocześnie pozwolić im wypracować mechanizmy krytycznego odnoszenia się do tego dziedzictwa. Pomyślmy np. czy wszystkie klasyczne lektury mają odpowiedni przekaz? Czy reprezentują nasze wartości? Wyrobienie odruchu krytycznego myślenia jest w ogóle jedną z najważniejszych rzeczy, z którą wysyłamy dorosłe dzieci w świat. Staje się to bardzo ważne w rzeczywistości rynkowej, zdominowanej przez reklamę i niewidzialną hegemonię wielkich marek. Podsuwając maluchom mądrze zaprojektowane przedmioty, dajemy im więcej wolności niż mogłoby się wydawać. Otwieramy przed nimi nowe alternatywne rzeczywistości myślowe, na przykład poprzez zburzenie przekonania o tym jak powinna wyglądać zabawka czy książka.

No właśnie, wróćmy do książki. Graficzna strona wydawnictw dla dzieci jest tak samo ważna jak tekst. Z własnego dzieciństwa pamiętamy głównie te książki, które wyróżniały się nieprzeciętnymi ilustracjami. To one pobudzały naszą wyobraźnię i odcisnęły się w naszej pamięci, zostały nośnikiem wspomnień. W nowocześnie zaprojektowanej książeczce jej strona wizualna jest składową treści, zespala się z nią. Granice pomiędzy jednym i drugim znikają. Czyż to nie jest bliższe dziecięcemu patrzeniu na świat?

Szkice z przyszłości Jacek Ambrożewski i Zosia Frankowska wyd. PapierówkaMniej znaczy więcej

Wygląd, forma przedmiotów, które dzieci otrzymują do zabawy powinna pozostawiać im pole do swobodnej interpretacji, pobudzać ich kreatywność i myślenie. Tymczasem grzechem kiczu jest przesadna dosłowność. Próba, zwykle nieudolna, oddania rzeczywistości niejako w skali 1:1, tyle że z pominięciem jej wad czy ciemnych stron. Taki polukrowany hiperrealizm, bez cienia tajemnicy, bez niczego do odkrycia. Dodatkowo cechuje go swoisty horror vacui  – przezwyciężony przed tysiącami lat w sztuce lęk przed pustą przestrzenią. Objawem tej „choroby” jest również użycie wszystkich dostępnych kolorów farby drukarskiej czy plastiku. Podejście „na bogato” znają dobrze rodzice najmłodszych. Nie raz zapewne zastanawiają się czy naprawdę tzw. zabawka rozwojowa musi jednocześnie jeździć, mówić, świecić, grać i trąbić a także być we wszystkich odpustowych wersjach kolorów tęczy? Gdzie tu miejsce na rozwój? Nie dziwi mnie, że takie zabawki wyjątkowo szybko się nudzą. Sposób ich użycia jest na ogół tylko jeden, ściśle narzucony przez producenta.

Tekturowe zabawki Hocko
Mobile (Samolot i Łaziki) Hocko

Nie ma nic bardziej mylnego niż przeświadczenie, że dzieci lubią tylko to, co maksymalnie kolorowe i krzykliwe. Jako dowód niech posłużą chętnie wybierane naturalne zabawki z drewna lub tektury czy uwielbiana książkowa seria Jaś i Janeczka Annie M. G. Schmidt z oszczędnymi czarno-białymi ilustracjami Fiep Westendorp narysowanymi piórem.

Układanka kosmiczna z grubej kolorowej tektury
Układanka Kosmiczne Echa

Nieprawdziwe jest również myślenie o designie jako czymś dla dzieci nieprzystępnym, zbyt trudnym w odbiorze. To my, dorośli możemy uczyć się od dzieciaków niestereotypowego myślenia. Wyjście poza schemat jest trudne dla dorosłego, nie dla dziecka, a to z tej prostej przyczyny, że dziecko nie zdążyło schematów jeszcze nabyć. Dlatego przemówią do niego zabawki zaprojektowane z zacięciem artystycznym, formalnie niedopowiedziane lub te tradycyjne, bardzo proste, mogące stać się czym tylko chcemy dzięki odrobinie wyobraźni.

Figurki zwierzątek leśnych
Układanka Echa Leśne proj. Malwina Konopacka

Co dla kogo?

Wszystko zależy jednak od konkretnego młodego człowieka, jego indywidualnych predyspozycji, preferencji i zainteresowań. Trafiony prezent uwzględnia przede wszystkim upodobania obdarowywanego. Dziecko nie jest wyjątkiem od tej reguły. Zanim coś kupimy zastanówmy się kim jest, co lubi a co je nudzi. Czy mamy do czynienia z żądnym wiedzy neurotykiem, ruchliwym poszukiwaczem ekscytujących przygód, czy artystyczną duszą? Gra planszowa czy raczej hula hop lub skakanka?  A może kalejdoskop? Encyklopedia czy książeczka po której można do woli mazać? Niezależnie od tego którą rzecz wybierzemy, zwróćmy uwagę na piękny design. Dzieci, wbrew temu co sądzą niektórzy, także go docenią.

piekarnik, pralka, szafka z kolorowej tektury. Trzymyszy
Tekturowe zabawki Trzymyszy

Tematu podziału na tzw. zabawki dziewczęce i chłopięce nie będę szczególnie rozwijać ponieważ jestem przekonana, że Ty, drogi czytelniku nie należysz do rodziców zabraniających synom uczesać lalkę w warkocz czy pograć w grę „dla dziewczyn” a córkom zagrać w piłkę nożną czy majsterkować. Na ten temat wszystko, mam wrażenie, zostało już powiedziane. Statystyka oczywiście nie kłamie i podział zainteresowań, mniej więcej, reprezentuje większość populacji. Co nie znaczy, że mamy ulegać stereotypom. Wręcz przeciwnie zachęcajmy dzieci do zabaw uważanych za przypisane do przeciwnej płci. Pozwoli im to wykształcić potrzebne w dorosłości cechy, których na co dzień nieświadomie czy z rozpędu (bo wierzę, że nie z przekonania) się nie premiuje. Na przykład dziewczynkom zaradność, siłę, asertywność a chłopcom opiekuńczość czy empatię.

Najsłynniejsze Obrazy Świata Zuzu Toys
Teczka Inspiracji Zuzu Toys

Znaleźć złoty środek

Oczywiście zupełnie nie wyeliminujemy tych masowo produkowanych zabawek z życia i pokoi naszych dzieci. Wcale też nie musimy tego robić. Gdzie zatem znaleźć złoty środek? Jak ograniczyć ilość przedmiotów wątpliwej jakości estetycznej posiadanych przez nasze dzieci? Na to w każdej rodzinie odpowiedź będzie inna. Osobiście nie jestem zwolenniczką zupełnego zakazywania starszym dzieciom kupowania pewnego typu zabawek dlatego, że wydają się nam szkaradne czy kontrowersyjne. Zamiast tworzenia nieosiągalnego tabu, co paradoksalnie może sprawić, że zabawka będzie tym bardziej pożądana, rozmawiajmy z dziećmi o tym co nas w owej zabawce niepokoi czy budzi nasz sprzeciw. Nie zabraniajmy całej rodzinie kupowania dziecku Barbie, jeśli jest w pewnym momencie obiektem westchnień. Zwróćmy jednak mimochodem uwagę na to, że żadna żywa kobieta nie mogłaby mieć takich proporcji ciała, obcasy nie są wygodne i zdrowe na co dzień i że to dobrze, że jako ludzie różnimy się od siebie wyglądem i cechami charakteru. Dla każdej małej księżniczki (i księcia) i tak najważniejsze jest to co mówią (i robią!) rodzice. Poza tym bawmy się czasem z naszymi dziećmi! Uczestniczmy w ich zabawach i przypatrujmy się im. Zdziwimy się jak wiele możemy się z nich dowiedzieć, także o sobie. Jeśli chodzi o zabawki to „nie dajmy się zwariować” i nie „napinajmy się” za bardzo. Niech będą różne. Kultura masowa jest częścią naszego świata i świata najmłodszych. Nie uciekniemy od tego i nie musimy. W końcu pluralizm czy wielokulturowość jest najwyższą, jak dotąd, formą rozwoju ludzkich wspólnot. Niech więc pokój naszego dziecka pozostanie tym radosnym, postmodernistycznym miksem. Mieszanką popkultury i klasyki, przyszłości i tradycji. Główna zasada głoszona przez psychologów mówi przecież, że najważniejsze jest nie to czym dzieci się bawią, ale jak to robią. Nieważne czy na „przyjęcie” przyjdzie drewniana matrioszka czy Furby, brązowy miś bez ucha czy różowy kucyk. Ważne kim są dla dziecka i kim się staną w tej jednej zabawie. W kogo się przemienią. Przecież każdy, jeśli się postara, może być tym, kim tylko chce, prawda?

Jeżdżąca żabka z drewna ze sznurkiem
Żaba, proj. W. Małolepszy novo projekt dla Well Done

Dba(j)my o lepszą codzienność

Czy nieoptymalnie działający przedmiot codziennego użytku może pomóc nam żyć lepiej?

Dbamy o lepszą codzienność” to kampania portalu Watchdogportal.pl (jego nazwa pochodzi od angielskiego watchdog – pies stróżujący) prowadzonego przez Stowarzyszenie Sieć Obywatelska Watchdog Polska, w ramach której zaproszono polskich projektantów do stworzenia serii przedmiotów, które – poprzez swoje nieoptymalne działanie będą inspirować do chwili zatrzymania i namysłu.  Są to przedmioty codziennego użytku zainspirowane filozofią działań strażniczych – stałym zwracaniem uwagi na to, co wokół nas nie działa optymalnie, abyśmy mogli żyć lepiej.

„Żyjemy coraz szybciej. W natłoku codziennych obowiązków często brakuje nam czasu na zatrzymanie się i refleksję nad tym, co w naszym otoczeniu – relacjach, lokalnej społeczności czy np. mieście – działa, jak działa i co możemy zrobić, aby działało lepiej. Myślimy o tym zazwyczaj dopiero wtedy, gdy odczuwamy już negatywne konsekwencje braku wcześniejszego namysłu i działania. Często wtedy staje się też dla nas oczywiste, że coś mogliśmy wcześniej zrobić – poprawić, ulepszyć, zmienić” – pisze Katarzyna Batko-Tołuć Członkini Zarządu Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.

Celem kampanii jest przedstawienie i popularyzacja idei oraz filozofii działań strażniczych oraz promocja osób w nie zaangażowanych (tzw. strażników/watchdogów), czym od lat zajmuje się Sieć Obywatelska.

„Działania strażnicze, których popularyzacją i wsparciem zajmuje się Sieć Obywatelska, polegają na stałym monitorowaniu decyzji instytucji publicznych mających wpływ na nasze życie. W kampanii chcemy opowiedzieć o tym w nietypowy sposób, inspirując jednocześnie do takiego myślenia i działania także w życiu prywatnym. Stąd pomysł połączenia strażników z projektantami przedmiotów użytkowych i stworzenia serii przedmiotów codziennego użytku zainspirowanych ideą działań strażniczych.” – tłumaczy Agnieszka Podgórska, Dyrektorka ds. rozwoju Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.

Do udziału w projekcie zaproszeni zostali polscy projektanci (m.in. Jan Kochański, Nikodem Szpunar i Kamila Niedźwiedzka, Agnieszka Bar, Jakub Koźniewski) oraz wspierani przez Sieć Obywatelską strażnicy (Piotr Kodzis, Monika Bienias, Wojciech Paszkowski, Małgorzata Łosiewicz i Robert Chomicki).
W wyniku ich spotkań powstały jak do tej pory trzy przedmioty.
Pierwszym z nim jest czajniczek do herbaty zaprojektowany przez Jana Kochańskiego i Piotra Kodzisa.

Jan Kochański:

„Dobrze zaprojektowane przedmioty są dla użytkowników niewidzialne. Nie nastręczają problemów. Pomagają w spełnianiu podstawowych, codziennych czynności. Jeśli przedmiot działa poprawnie, nie widzimy go na co dzień.
W tym projekcie zaintrygowało mnie to, że musiałem spojrzeć na swoją pracę w nieco inny sposób – musiałem stworzyć produkt, który właśnie nie będzie do końca dobrze funkcjonował. Przedmiot, który zaprojektowałem, już na pierwszy rzut oka ma dziwną formę. Jego konstrukcja opiera się na formie kuli, idealnej bryły. Natomiast kluczowe elementy dzbanka, doczepione do kuli, takie jak dziubek, pokrywka, rączka czy podstawka, na której stoi, sprawiają wrażenie, jakby się poprzesuwały, jakby były nie do końca na swoim miejscu. Kiedy chcemy nalać z czajniczka herbatę, okazuje się, że ręką, którą chwytamy za rączkę, musimy wykonać nienaturalny ruch. Zależało mi jednocześnie na tym, żeby przedmiot był w pełni funkcjonalny. Dlatego też został wykonany w tradycyjnej technice ceramiki, z przyjemną, drewnianą rączką, która jest miła w dotyku i nie nagrzewa się tak jak pozostała część dzbanka.

 

Projektowanie rozpocząłem od spotkania z Piotrem Kodzisem, który jest jednym ze strażników w Sieci. Odwiedziłem Piotra w jego domu na Sejneńszczyźnie. To, co zwróciło moją uwagę, kiedy spotkałem się z Piotrem, to fakt, że działa w zasadzie samotnie. Z jednej strony ma wsparcie Sieci. Z drugiej tam, w swojej okolicy, wydaje się być samotnym jeźdźcem. Spotkanie z nim było dla mnie inspiracją, żeby stworzyć obiekt, wokół którego można się spotkać.Takim przedmiotem jest właśnie czajniczek do herbaty – buduje wokół siebie możliwość spotkania i rozmowy. 

 

 

Chciałbym, aby ludzie kupując ten dzbanek, wprowadzając do swojego życia, przypominali sobie o tym, że zawsze mogą coś zmienić, coś ulepszyć. W życiu codziennym możemy w miarę łatwo zmieniać swoje otoczenie, wymieniać przedmioty, inaczej nimi gospodarować – wtedy odczuwamy jakąś pozytywną zmianę, która dzieje się natychmiast. Mam wrażenie, że w życiu publicznym wiele osób nie podejmuje się takich działań, ponieważ ma poczucie, że to nic nie zmieni. A jednak patrząc na Piotra, widać, że te zmiany zachodzą i są pozytywne. Ten projekt jest także po to, aby zwrócić uwagę, iż w taki sam sposób, w jaki kreujemy naszą prywatną przestrzeń, możemy kreować społeczną rzeczywistość, to jak funkcjonujemy jako społeczność, jako obywatele”.

dowiedz się więcej o autorach

Drugim przedmiotem jest lustro zaprojektowane przez Studio Szpunar – Nikodema Szpunara i Kamilę Niedźwiedzką oraz Monikę Bienias

Studio Szpunar:

„Przedmioty codziennego użytku powinny mieć jakąś funkcję, poza funkcja dekoracyjną, powinny ułatwiać człowiekowi życie. Przedmiot funkcjonalny (…), /ma/ nam umożliwić realizację zamierzonego celu, a nie zwracać na siebie uwagę. Tutaj zadanie było zupełnie inne. Mieliśmy zaprojektować rzecz, która nie jest do końca funkcjonalna, przez co zmusza do refleksji nad tym, co wokół nas działa, a co nie działa i co mogłoby działać lepiej. Można oczywiście podejść do tego tematu dosyć błaho i zrobić po prostu tępy nóż, którym nie jesteśmy w stanie ukroić chleba. Ale z drugiej strony pomyśleliśmy, że warto głębiej to przemyśleć i stworzyć coś, co da pole do zastanowienia nad samym sobą. Dlatego pomyśleliśmy o lustrze jako przedmiocie, który odbija nas samych, dzięki czemu możemy sami ze sobą prowadzić dialog.

 

Proces projektowania zaczęliśmy od wizyty u Pani Moniki – strażniczki w miejscowości Czubajowizna. Porozmawialiśmy z Panią Moniką o jej historii, o tym, jak zaczęła być strażnikiem, w jaki sposób dołączyła do Sieci, czym się zajmuje, z jakiego rodzaju przeciwnościami się zmaga. Głównym problemem, który zauważyliśmy, jest to, że lokalna władza często działa niejasno, nie pokazuje wszystkiego, co robi – nie przekazuje informacji mieszkańcom. Ten problem jawność informacji zainspirował nas do tego, żeby pójść w kierunku lustra i klarowności odbicia.

 

Zaprojektowane przez nas lustro jest wyjątkowe – pokryte wzorem, który sprawia, że widoczne w nim odbicie jest nierówne, poszatkowane. Efekt jest taki, jakbyśmy spoglądali na swoje odbicie przez deszcz. Obraz jest rozmyty i pocięty. Żeby zobaczyć swoje odbicie w tym lustrze, trzeba się nagimnastykować, podejść, spojrzeć pod innym kątem, jednak nadal nie będzie to czyste odbicie jak przy tradycyjnym lustrze. Dodatkową wartością tego przedmiotu jest to, że jest atrakcyjny wizualnie, przyciągający uwagę, będący dobrym uzupełnieniem wnętrza. Nasze lustro ma specyficzny kształt wycięty w technologii water jet – jest to technologia, która wykorzystuje wodę pod dużym ciśnieniem. Samo lustro również jest nietypowe – jego krawędzie są białe, a nie – jak w przypadku większości luster – zielone. Do naniesienia wzoru na lustro wykorzystaliśmy tradycyjną technikę druku nazywaną sitodrukiem. Polega ona na tym, że przenosimy ręcznie farbę na powierzchnię przedmiotu przez odpowiednio naświetlone sito, przez jego drobne oczka. Patrząc na nie możemy zadać sobie pytanie, czy my jesteśmy w porządku, czy to, jak działamy, jest fair i czy na pewno robimy wszystko, żeby było lepiej, czy może jednak ignorujemy i nie zwracamy uwagi na pewne aspekty codzienności. Zależało nam na tym, żeby stworzyć obiekt, który nie będzie się kurzył. Chcieliśmy, aby zawisł na ścianie i przypominał codziennie komuś, kto na niego spojrzy, że rzeczywistość nie jest doskonała i warto ją ulepszać”.

dowiedz się więcej o autorach

Trzeci przedmiot to szklanka zaprojektowana przez Agnieszkę Bar i Wojciecha Paszkowskiego

„Wierzę w to, że przedmioty, które nas otaczają, mają wpływ na jakość naszego życia i czasem przedmiot potrafi pokierować naszymi myślami i mieć wpływ na decyzje, które podejmujemy. Tym, co jest zawsze moim celem w projektowanych przeze mnie przedmiotach, to przekazanie czegoś użytkownikowi – chodzi o to, aby to nie był tylko fizyczny obiekt, który po prostu jest i którego nie zauważamy, ale żeby grał jakąś rolę w naszym życiu codziennym. Zostałam zaproszona do projektu  aby stworzyć przedmiot, który działa nieoptymalnie – nadal możemy z niego korzystać i go używać, ale nie przechodzimy obok niego obojętnie.

 

 

Inspiracją do mojego projektu było spotkanie z panem Wojciechem Paszkowskim, który jest jednym ze strażników działających w Sieci Obywatelskiej. Spotkaliśmy się u pana Wojciecha w domu w Siennej w Kotlinie Kłodzkiej. Pan Wojciech opowiadał mi dużo o swojej działalności, o misji i motywacji, z jaką działa w swoim rejonie, lokalnie. Spotkaliśmy się w jadalni, w bardzo jasnym, przestronnym miejscu, w którym było mnóstwo czystych talerzy, gotowych do nakrycia i spożywania posiłku. Już wtedy zrodziła mi się myśl, żeby zaprojektować naczynie. Pan Wojciech wspominał mi, że działa jako strażnik/watchdog, ponieważ wydaje mu się, że ludzie pewnych rzeczy nie zauważają albo wręcz nie chcą ich widzieć. Nawet kiedy dostrzegą jakiś problem, często udają, że go nie ma. Może z powodu braku siły czy świadomości, że możemy zawalczyć o jakąś rzecz, nie robimy tego. Chciałam w zaprojektowanym przeze mnie przedmiocie przekazać więc również to, że jeżeli zauważymy pewien problem, to możemy się nad nim zastanowić, pomyśleć i podjąć działania. Wybrałam szklankę, ponieważ jest to przedmiot, z którym mamy styczność kilka razy dziennie, więc jest szansa na to, że zatrzymamy się i pomyślimy.

 

 

Szklanka, którą zaprojektowałam jest pochylona – patrząc na nią może nam się wydawać, że w momencie nalewania płynu szklanka się przewróci. Jednak kąt jej pochylenia został tak wymierzony, aby zachowała swoją stabilność, jednocześnie powodując w nas tę niepewność. Szklanka została wykonana w technice formowania ręcznego szkła na gorąco przy piecu hutniczym. Ten proces polega na wybieraniu gorącej masy szklanej z pieca, kształtowaniu go w bańkę szklaną i rozdmuchiwaniu w określony, docelowy kształt do formy drewnianej. Drugi etap polegał na szlifowaniu szkła tradycyjnymi technikami z użyciem kamieni, po to, aby szklankę pochylić, odchylić ją od osi i aby uzyskać specyficzne płaszczyzny.

Dzisiaj wszyscy się spieszymy. Myślę, że dążenie do wyciszenia, do sprowadzenia pewnych czynności do rytuałów ma sens. Myśląc o tym projekcie, też sama siebie obserwuję i wydaje mi się, że posiadanie takiego nieoptymalnego przedmiotu, z którego korzystamy codziennie, może spowodować lawinę chęci zmiany czegoś”.

dowiedz się więcej o autorach

Zapraszamy do wsparcia kampanii na www.wspieram.to/przedmioty

Co to jest design?

Na początek wytłumaczę się ze stosowania wyrazu obcego. Dlaczego „design”? Czemu nie użyć polskiego słowa? Wiem, wiem: „Polacy nie gęsi…” zwykle także jestem przeciwniczką zapożyczeń czy językowych kalek. Usprawiedliwieniem ich użycia może być tylko brak właściwego odpowiednika. Tak jest też w tym przypadku. Znaczenie angielskiego słowa „design” (dopuszczalna również spolszczona pisownia: „dizajn”jest po prostu szersze, bardziej pojemne od polskich odpowiedników i na tym polega jego przewaga. Pojęcie designu zawiera zarówno to, co mamy na myśli mówiąc „wzornictwo” czy „wzornictwo przemysłowe” jak i to, co rozumiemy przez „projekt”. Określeń polskich można używać zamiennie, w zależności od kontekstu, jednak  „design” obejmuje wszystko. „Designer” to projektant. Design to zarówno przelany przez niego na papier czy monitor komputera zamysł, wzór, projekt właśnie, jak i zmaterializowany efekt jego pracy. Inaczej mówiąc, design to zarówno projektowanie, jak i rzeczy, które zostały zaprojektowane. Design to cały proces zawarty w jednym słowie.

Himmeli. Aażurowa lampa ze sklejki
Lampa z serii Himmeli marki Nasu

W designie chodzi o to, jak coś zostało zaprojektowane – jaki jest dany przedmiot (a także przekaz graficzny, czy usługa), jaką szeroko pojętą formę przybiera. Nie dotyczy to jednak jedynie wyglądu owej rzeczy.

Niekiedy utożsamiamy design z wyglądem. Jest to rozumienie bardzo zawężone, wypaczające sens projektowania.  Forma przedmiotów, którymi jesteśmy na co dzień otoczeni, nie jest dowolna, musi być podporządkowana ich funkcji. Funkcja przedmiotu – to do czego jest nam potrzebny, stanowi niejako jego treść. Forma ma zaś tej treści jak najlepiej służyć. Wygląd w designie (wyłączając przedmioty wykonane stricte do ozdoby) nie jest czystą ekspresją projektanta czy „sztuką dla sztuki”, ale wypadkową wielu założeń, które przedmiot powinien spełniać. Projektant powinien być po trosze artystą, wynalazcą, jak i rzemieślnikiem czy inżynierem – musi rozumieć technologię i surowiec, z którego tworzy. Co więcej, w grę wchodzi empatia i zrozumienie potrzeb osób, dla których rozwiązanie projektuje. Design to złożony proces, którego najważniejszym ogniwem jest odbiorca. Zadanie designera jest odpowiedzialne, ponieważ to za jego sprawą życie zostanie nam ułatwione lub choćby uprzyjemnione, bądź przeciwnie, będziemy się przez niego potykać, garbić lub tracić wzrok.

Książka VeryGraphic. Polish Designers of the 20th Century
VeryGraphic. Polish Designers of the 20th Century Red.: Jacek Mrowczyk Wyd.: Culture.pl, Warszawa 2015

Co zatem z urodą przedmiotów? Czy ich aspekt estetyczny jest nieważny, drugorzędny? Na pewno nie. I w tym także głowa projektanta. Piękno jest wartością, której bym nie umniejszała. Różnimy się typem wrażliwości i sposobem patrzenia na świat. Piękno może być różnie definiowane i inaczej ustawione w naszej osobistej hierarchii. Jednak obcowanie z nim, z pewnością jest ludzką potrzebą domagającą się zaspokojenia.

Sofa i fotele Teddy Bear marki NOTI
Seria mebli Teddy Bear, proj. M. Wierszyłłowski dla NOTI

Tylko, jak mówi powiedzenie, czy ładne jest to co ładne, czy to, co się komuś podoba? Nie ma niestety uniwersalnej odpowiedzi. Jak głosi jedna z prawd psychologii, każdy dostrzega w otoczeniu to, co „chce” zobaczyć jego (zwykle nieświadomy) umysł. Nie jesteśmy odpowiedzialni za reakcje innych osób, ponieważ tak naprawdę, nie mamy na nie wpływu. Próby estetycznego zadowolenia wszystkich nigdy nie przynoszą niczego dobrego. Zwykle kończą się powielaniem schematów, asekuranctwem, czyli wizualną nudą lub przeciwnie – nadmiarem i kiczem. Zamiast starać się przypodobać, projektant powinien mieć możliwość bycia odważnym i pragnąć zarazić odbiorców swoją wizją. Mając jednocześnie świadomość, że projekt mimo wszystko części osób nie będzie odpowiadał.

Gmach Filharmonii im. M. Karłowicza w Szczecinie
Gmach Filharmonii im. M. Karłowicza w Szczecinie projektu studia Barozzi. Fot. Filip Kacalski

Z rozumieniem designu wiąże się paradoks. Z jednej strony jest on „przezroczysty”, jest wszędzie i we wszystkim, zewsząd nas otacza. Z drugiej strony postrzegamy go jako pewien luksus, nieobecny w codziennym życiu. Jak to możliwe? Design można porównać do pogody. Tak, jak zawsze jest j a k a ś pogoda, tak technicznie, wszystko ma j a k i ś design, ponieważ zostało jakoś zaprojektowane i wyprodukowane. Rzecz w tym, czy j a k o ś, czy odpowiednio i z należytą dbałością. Mówiąc, że „nie ma pogody” mamy na myśli pogodę byle jaką, nieprzyjemną. Tak samo „brak” designu odczuwamy negatywnie — jako coś przykrego, co nam doskwiera. Brak decyzji jest decyzją. Nie przykładając wagi do tego, by produkty i nasza przestrzeń były rzetelnie i fachowo zaprojektowane popełnia się grzech obojętności, zbrodnię zaniechania.

Pieczątka modico R45
Pieczątka modico R45 proj. M. Golędzinowska, B. Małczyński. Nagroda Red Dot 2010 w kategorii biuro.

Opis wspomnianego wyżej, dotkliwego braku czegoś, co jednak jest, ów nie-design czy anty-design, znalazłam w książce „Ostatnie Historie” Olgi Tokarczuk.  Autorka wymieniając otaczające bohaterkę przedmioty, opisuje coś w rodzaju czyśćca czy stanu przejścia pomiędzy życiem a śmiercią, w którym ta się znalazła:

„Zobaczyła mały bar przy drodze, z namalowanym na białym tynku Kaczorem Donaldem. […] Było to nieduże pomieszczenie całe obite plastikowymi, białymi panelami. Podłoga była wyłożona szarą, zimną terakotą. Bufet i wszystkie meble odlano z białego plastiku – ogrodowe krzesła i stoliki z dziurą w środku, w którą wstawia się parasol, wieszaki przy drzwiach, półki pod sztuczne kwiaty, doniczki. Wszystko inne było czerwone – solniczki i cukierniczki, pojemniki na serwetki, nylonowe zasłonki w oknach, obszyte białą koronką. Wszędzie nieznośny kontrast bieli i czerwieni […] Wtedy kelnerka przyniosła jej jedzenie: sześć pierogów na plastikowym talerzu, polanych tłuszczem ze skwarkami. Obok położyła plastikowe sztućce na białej serwetce. I po drugiej stronie barszcz w plastikowym, miękkim od ciepła kubeczku. Barszcz był z torebki, a pierogi musiały być gotowe […]. Wzięła do ust kęs, nie miał smaku, był ciepły, to wszystko”.

Czy przygnębiająca puenta musi być taka, że w Polsce design „ani nas ziębi, ani grzeje”. Generalnie wszystko nam jedno, byle było w barwach narodowych? Czy może jednak wszechogarniająca nas lichość stała się w pewnym momencie wystarczająco nieznośna, żeby chcieć wyjść z owej stagnacji i projektowego niebytu?

Design to szeroki temat społeczny, dotyczący nas wszystkich, który często traktuje się jednak jak niszową dziedzinę związaną z produkowaniem ekskluzywnych dóbr. Wspomniane, dość powszechne skojarzenie z tym słowem streszcza się w nielubianym przeze mnie przymiotniku „designerskie”. Ten słowny koszmarek straszy mnie od dawna w różnych wypowiedziach, redukując design do tego, co luksusowe i ekstrawaganckie — czytaj: drogie i na pokaz. Za sprawą owego słowa, zamiast w języku potocznym oznaczać (tylko i aż) „rzecz (dobrze) zaprojektowaną” design stał się synonimem snobizmu. Jak pisze Marcin Wicha w książce „Jak przestałem kochać Design” tak odświętnie rozumiany design istnieje tylko po to, by uzasadniać cenę.

okładka książki Marcin Wicha Jak przestałem kochać design

Czy jednak snobizm to coś z gruntu złego? Czy nie jesteśmy gotowi oceniać go różnie, w zależności od tego na co „się snobujemy”? Nie demonizowałabym mody na „designerskie” gadżety. Zastanowiłabym się raczej, do czego one nam służą – jakie potrzeby zaspakajają? Czy chęć zamanifestowania własnego statusu, ustawienia się wyżej w hierarchii lub podkreślenie przynależności do bliskiej nam grupy społecznej, nie jest stara jak świat? Czy nie do tego od zawsze służyły przedmioty? To truizm, ale gdzie i jak mieszkamy, co i na czym jadamy, w co się ubieramy i czym jeździmy, może określać naszą społeczną pozycję. Nie negujmy również zupełnie potrzeby otaczania się przedmiotami wysmakowanymi. Design służy również do przyjemności. Jeśli docenimy funkcjonalny przystanek, kasownik, lub czytelne oznakowanie, dlaczego nie może cieszyć nas również piękna i oryginalna wyciskarka do cytrusów (i nie mam tu na myśli pewnego opatrzonego przedmiotu na stalowych nóżkach).

ręczne wyciskarki do cytrusów z barwionego szkła
JUICY – wyciskarki do cytrusów proj. Aleksandra Stencel

Design to zarówno sztuka użytkowa, jak i funkcjonalne, ergonomiczne, łatwe w obsłudze przedmioty podstawowego przeznaczenia. Może być jednocześnie codziennością i odskocznią od niej. Dotyczy zwykłych przedmiotów i tych luksusowych. Nie powinien być zarezerwowany ani dla jednych, ani dla drugich. Jak w życiu. Wszystko jest kwestią zachowania odpowiednich proporcji. Dobra kawa w ulubionej filiżance i chwila wolnego czasu to także luksus.

Filiżanka do cappuccino biała z ozdobnym złotym uszkiem
Filiżanka do cappuccino ENDE ceramics.

Rynek dóbr luksusowych istnieje od wieków i patrząc historycznie, to on od zawsze doceniał i wspierał twórców. Projektanci, rzemieślnicy, artyści, architekci nie istnieliby bez mecenasów i zamożnych nabywców. Demokratyczne rozumienie designu jest zjawiskiem stosunkowo nowym. Prawo do designu dla każdego to coś, czego dopiero się uczymy. Choć trzeba przyznać, że jako Polacy uczymy się niezwykle wolno. Opieszale przyswajamy fakt, że dobrze zaprojektowane środowisko należy się wszystkim, powinno służyć każdemu.

Przykład z życia: Od dzieciństwa przechodzę po pewnej kładce nad pewną warszawską ulicą. Za każdym razem wchodząc lub schodząc po schodach, zastanawiam się jakie ukryte intencje miały osoby odpowiedzialne za ich zbudowanie. Czy z rozbawieniem spoglądają teraz z okien któregoś z pobliskich bloków, podziwiając pochód ministerstwa śmiesznych kroków, który nam zgotowały? Każdy pojedynczy stopień starcza na około trzy czwarte kroku – idąc schodek za schodkiem, drobisz jak gejsza, idąc co dwa, sadzisz susy godne Johna Cleese’a.

plakat z mapą Warszawy
Plakat WARSZAWA City Art Posters

Pewnego razu uczestniczyłam w ożywionej dyskusji na temat warszawskiego Wilanowa – jego jednorodzinnej części (epoka tzw. Lemingradu miała dopiero nadejść). Chaotyczna zabudowa i budowlana fantazja (modernistyczne bunkry w sąsiedztwie zamków Gargamela i dworków szlacheckich w stylu polskim) wywoływały we mnie sprzeciw, który nieopatrznie wyraziłam. Koledzy zareagowali żywiołowo, poczuli się oburzeni tym pragnieniem zamachu na osobistą wolność obywateli. Ów architektoniczny miszmasz był ich zdaniem wyrazem elementarnego, nietykalnego, przypisanego każdemu prawa zbudowania sobie, na s w o j e j działce domu tak brzydkiego i „od czapy” jak to tylko możliwe. Prawo do wizualnego ładu brzmiało śmiesznie przy prawach do osobistej wolności i własności prywatnej. Wyobraźmy sobie człowieka maszerującego z transparentem „prawo do designu” – czy nie weźmiemy go za wariata?

Czy planowanie przestrzeni narusza prawa człowieka? Dyskusja wywołała emocje, ponieważ dotyczyła konfliktu wartości. Wolność i własność prywatna, jak wiemy, są w Polsce świętością. Dochodzą do tego oczywiste historyczne zaszłości. Pytanie zatem, czy jesteśmy w stanie zrzec się jakiejś części swojej osobistej swobody na rzecz czegoś innego, co także ważne? Czy to, co wspólne jest dla nas wartością? Gdzie przebiega granica pomiędzy tym, co prywatne i tym, co publiczne? Dom jest prywatny, ale krajobraz, do którego jego bryła należy już nie. Płot Kowalskiego, ale billboardy na nim widzi k a ż d y, kto przejeżdża obok publiczną drogą. Design przestrzeni publicznej wymaga kompromisów i wypracowania społecznej umowy.

Wanilia i cynamon. Naturalne mydło do rąk w płynie
Mydło do rąk z serii kosmetyków YOPE nagrodzonych wyróżnieniem Must Have 2017

Czy gust ma tu coś do rzeczy? Na co dzień lubimy oceniać to, co obserwujemy, w kategoriach dobrego i złego gustu. Czy takie rozgraniczenie ma rację bytu?  Czy ktoś może czuć się uprzywilejowany? W moim przekonaniu nie jest to sprawa zero-jedynkowa. Gust, czyli nasze obycie czy wrażliwość estetyczną (tak jak inne rodzaje wrażliwości), kształtują doświadczenia i otoczenie. Przypomina mi się jednak kartezjański dowód na równość ludzi pod względem ich władz umysłowych: nikt, zapytany, nie uskarża się przecież na ich niedobór. Nie ubolewamy nad swoją inteligencją. Głupotę lubimy zarzucać wyłącznie innym. Podobnie jest z dobrym gustem. Wszyscy uważamy, że go mamy. Tylko dlaczego otacza nas tyle brzydoty? Gust to temat tabu, o którym, jak wiadomo, nie dyskutuje się. Podważając czyjeś kompetencje w tej kwestii, głęboko obrażamy jego uczucia. Wyjątkiem są projektanci (architekci, graficy, artyści). Ich dobry gust możemy podważać zawsze i na wszelkie sposoby. Projektant nie ma przecież prawa nikomu niczego narzucać. Wywyższać się, twierdzić, że wie lepiej. Przecież to my – klienci, inwestorzy, użytkownicy jesteśmy najważniejsi, ergo jesteśmy miarą wszechrzeczy. Także sami najlepiej na wszystkim się znamy, nawet na sprawach, które powierzamy innym.

Dobry design cechuje skromność. Podstawą uczciwości w podejściu do (każdego) tematu jest odpowiednia ilość pokory, którą powinni wykazać się wszyscy zainteresowani. Projektowanie słusznie odżegnuje się dzisiaj od protekcjonalnego podejścia. Pycha rzeczywiście może tu być niebezpieczna. Zachodzi wtedy, kiedy ktoś naprawdę uzna, że wie lepiej i swoim projektem zamierza na nas wpłynąć, nakłaniając lub odwodząc od pewnych działań czy praktyk. Słowem, kiedy pragnie się użytkownika u p u p i ć.  Design nie powinien również, celowo lub nie, wykluczać żadnej grupy. Powinien służyć raczej wyrównywaniu szans. Oczywistym skojarzeniem jest znoszenie barier architektonicznych dla osób z niepełnosprawnościami, czy udogodnienia dla dzieci, ale istnieje mnóstwo innych, mniejszych przykładów ułatwiania życia przeróżnym nieuprzywilejowanym grupom. Choćby nożyczki dla leworęcznych itp.

Projekt kasku dla kobiet z miejscem z tyłu, na kucyk lub przymocowanie do kierownicy.
KASKA proj. A. Wianecka. Miejski kask rowerowy dla kobiet. Make me! 2015

Projektant powinien zatem być zarazem odważny (wizja) i skromny. Zachowując dystans do własnej pracy, jednocześnie nie musi usuwać się w cień. W wielu sprawach ufamy specjalistom. Dlaczego design w dziedzinie produkcji przemysłowej czy w sferze przestrzeni publicznej traktujemy po macoszemu? Dobry gust (który, co zostało udowodnione, mamy wszyscy) nie wystarczy. Prawdziwym znaczeniem autorytetu jest to, że komuś wierzysz, ponieważ swoją wiedzą, doświadczeniem i postawą zasłużył sobie na zaufanie. Autorytet nie jest arbitralny czy narzucony, zostaje wypracowany. Na tym powinno polegać zawierzenie designerom. Na owym kredycie zaufania, którym ich obdarzymy. Są wszakże w swojej dziedzinie fachowcami. Mają szereg kompetencji, wiedzę i doświadczenie. To jest ten wkład, który projektanci mogliby włożyć w ulepszenie świata… gdybyśmy tylko im na to pozwolili.

Ikony polskiego wzornictwa – wskrzeszone projekty

W ostatnim czasie obserwujemy na polskim rynku wzornictwa bardzo pozytywne zjawisko. Powstają firmy nastawione na przywracanie do sprzedaży przedmiotów polskiego projektu zaprojektowanych przed laty.

Jedną z takich firm jest grupa projektowa VZOR. Marka ta zadebiutowała w 2012 roku wskrzeszając i wprowadzając do produkcji seryjnej m. in. kultowy fotel Romana Modzelewskiego RM58. Dzięki nieużywanej dotąd w polskim przemyśle meblarskim technologii rotoformowania odtworzono historyczny model fotela, który obecnie dostępny jest w dwóch wersjach wykończenia: wersja matowa to fotel z siedziskiem z polietylenu barwionego w masie, wersja classic to fotel z siedziskiem z polietylenu lakierowanego na wysoki połysk. Precyzyjnie opracowana forma stanowi stuprocentowe odwzorowanie względem oryginału. Fotel jest produkowany w różnych wersjach i kolorach.

Czasy, w których projekty takie jak ten powstawały, niestety nie sprzyjały ich karierze na rynku. Roman Modzelewski był jednym z pierwszych artystów w Polsce, którzy w latach 50-tych eksperymentowali z tworzywami sztucznymi. Opatentowany przez niego model fotela, całkowicie wykonany z tego materiału zyskał uznanie samego Le Corbusiera, który podobno chciał odkupić do niego prawa. Tak więc z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że gdyby nie okoliczności polityczne, fotel mógłby stać się światową ikoną designu. Ówczesne realia nie pozwalały projektantowi na seryjną produkcję lecz dzięki grupie Vzór fotele dostały drugą szansę i stają się wizytówką polskiego wzornictwa. Oryginał fotela RM58 zakupiła niedawno londyńska Tate Modern Galery.

Podobną inicjatywę podjęła grupa MamSam produkując popularne w latach 70-tych siatkowe krzesła ogrodowe proj. Henryka Sztaby oraz słynne kubki znane z barów i stołówek. Siedzisko krzesła jest wykonane z drutu. Pomysł na wykorzystanie drutu wziął się nie tylko stąd, że materiał ów jest wytrzymały i odporny na warunki zewnętrzne ale także stąd, że był to jedyny dostępny materiał w tych czasach.

Także prężnie rozwijająca się marka Nowymodel specjalizująca się w przywracaniu do życia doskonałych, niekiedy zupełnie zapomnianych polskich projektów ma liczne sukcesy w tej dziedzinie. Prawdziwym przebojem stał się ostatnio regał o zmiennych wysokościach zaprojektowany w 1959 r. przez Rajmunda Teofila Hałasa jednego z najwybitniejszych polskich projektantów, założyciela Katedry Wzornictwa Przemysłowego w PWSSP w Poznaniu oraz wykładowcy na Wydziale Architektury i Wzornictwa w poznańskiej uczelni. Unikalny system łączenia półek za pomocą klamer ze stali nierdzewnej pozwala dowolnie konfigurować je w pionie i w poziomie. Złożenie regału zajmuje zaledwie kilka minut – bez użycia jakichkolwiek narzędzi. Regał jest jednocześnie bardzo solidny i lekki w wyglądzie. Jest ażurowy, dzięki czemu może być meblem przyściennym lub wolno stojącym, dzielącym przestrzeń wnętrza.

Dzięki młodej marce 366 Concept również legendarny fotel proj. Józefa Chierowskiego z 1962r. – Model 366 wraca na salony w nowej odsłonie. Fotel – ikona polskiego designu z lat 60-tych dziś przeżywa swoją drugą młodość. Twórcy marki wierzą, że dobry design się nie starzeje. Dzięki 366 Concept możemy mieć mebel retro ale zupełnie nowy, wyprodukowany seryjnie. Do fotela produkowane są stylowe dodatki – stolik kawowy, poduszki. Szeroka gama starannie dobranych, odpornych na zabrudzenia tkanin została podzielona na kolekcje: Happy Hipster, Koneser, Loft, Soft Loft, Lovely Lady, Classic, Exclusive. Fotele cieszą się dużą popularnością wśród klientów.

Źródło: materiały promocyjne producentów

10 cech doskonale zaprojektowanego przedmiotu czyli subiektywny dekalog designu

Czym charakteryzuje się dobrze zaprojektowany przedmiot?

Cechy „przedmiotu doskonałego” wynikają z wyznawanych przez człowieka wartości. Przedmioty, którymi się otaczamy, reprezentują to, co dla nas ważne i atrakcyjne w ogóle, także w sferze niematerialnej.  Tych samych zalet pożądamy i poszukujemy we wszystkich dziedzinach życia. Są to wartości wspólne dla pewnej grupy czy społeczności, a zatem zarówno dla odbiorców, jak i twórców wzornictwa.

Ponad trzydzieści lat temu, jeden z najważniejszych projektantów XX wieku, Dieter Rams stworzył słynną listę dziesięciu zasad dobrego wzornictwa, nazwaną później dekalogiem designu. Designer miał zadać sobie pytanie, czy jego projekty można nazwać dobrym wzornictwem i w efekcie tych rozważań stworzył swoje żelazne reguły jakości projektowania.

W moich „dziesięciu przykazaniach” nie odnoszę się bezpośrednio do tamtego opracowania. Oczywiście wymienione tu zasady będą częściowo pokrywać się z tymi Ramsa. Postanowiłam jednak podejść do tematu jak najbardziej uniwersalnie, na świeżo i po swojemu.

Wyodrębniłam 10 cech. Ich kolejność jest dowolna ze względu na to, że o ile same wartości są dość uniwersalne, o tyle ich hierarchia jest sprawą bardziej indywidualną. Przedstawię je więc w kolejności, w której przyszły mi do głowy.

1 Na początek funkcjonalność, którą rozumiem jako podporządkowanie całości projektu funkcji, jaką projektowany przedmiot ma pełnić. Mówiąc po prostu, musi on przede wszystkim dobrze spełniać swoje zadanie. Krzesło powinno być: wygodne, ergonomiczne, powinno prowokować prawidłową postawę, nie być zbyt ciężkie itd. Lampa powinna oświetlać to, co trzeba, nie nagrzewać się. Funkcjonalność to pierwsze i oczywiste skojarzenie z rzetelnie wykonaną przez projektanta pracą. Oczywiście znamy w historii wzornictwa przykłady zignorowania tej podstawowej zasady przez artystów i projektantów. No cóż, zasady czasem są również po to, żeby je łamać.

Krzesła Diado. Różne kolory
Krzesła Diago TABANDA

2 Druga, bardzo ważna według mnie cecha to piękno. Dla niektórych drugorzędne, dla mnie warunek sine qua non. Nawet świetnie działający wynalazek w naszym domu czy w przestrzeni publicznej, jeśli nie ma odpowiedniego wyglądu, irytuje, „przeszkadza”, nie cieszy naszych oczu swoją harmonią. Bez odpowiedniej formy wszystko wydaje się ułomne. Niezależnie od tego czy jest to budynek, czy filiżanka. Otwartym pozostaje pytanie, czym jest piękno i czy jest kategorią uniwersalną. Załóżmy jednak roboczo, za starożytnymi, że ma ono związek z odpowiednimi proporcjami i równowagą wszystkich elementów oraz cech obiektu, co powoduje, że ów jest przyjemny w odbiorze.

3 Dalej wymienię prostotę. Zasada prostoty wiąże się, po pierwsze, z wymogiem, by przedmiot był prosty w wytwarzaniu. Oznacza to łatwość wprowadzenia produktu do produkcji, nieskomplikowany proces produkcyjny. Równie ważna jest prostota użytkowania, przedmiot powinien być jak najprostszy w obsłudze. Wreszcie oszczędność formy, która ma nierzadko kluczowe znaczenie dla sukcesu projektu. W prostocie, jak wiadomo, tkwi geniusz. Zasada „mniej znaczy więcej” sprawdza się w wielu dziedzinach życia, także w projektowaniu wzornictwa użytkowego. Nie oznacza to oczywiście braku spektakularnych odstępstw od reguły.

4 Kolejna ważna cecha to oryginalność. Oryginalność, jako świeżość, odkrywczość, niepowtarzalność pomysłu projektanta, owoc jego kreatywności. Projektowanie to twórczość, czyli wymyślanie czegoś nowego. Owa innowacyjność może przejawiać się w oryginalności formy, ale także w zastosowaniu zaskakujących materiałów czy wręcz stworzeniu nowej technologii.

Stołek Plopp z dmuchanej stali
Stołek Plopp wykonany technologią nadmuchiwania stali (Fidu) opracowaną przez Oskara Ziętę. ZIETA

5 Najciekawsze przedmioty powstają w moim przekonaniu przez spotkanie nowego z dawnym. Na styku nowoczesności i klasyki. Są dialogiem przyszłości z przeszłością. Następny punkt przyznaję zatem za twórcze nawiązanie do tradycji. Podkreślam: twórcze, tak więc nie chodzi tu o kopiowanie czy cytaty zanadto wprost. Nie każde odniesienie np. do popularnej sztuki ludowej da dobry efekt i nie otrze się o kicz. Zachowanie równowagi między jednym a drugim elementem jest, wbrew pozorom, bardzo trudne. Dialog nowego ze starym może (i powinien) być krytyczny. Projektant musi zachować dystans do tego, do czego się odnosi. Nawet jeśli swym projektem składa hołd danej epoce, nurtowi czy postaci.

Filiżanka herbaciana ze spodkiem
Filiżanka z serwisu Circus proj. Marka Mielnickiego wyprodukowana przez porcelanę Kristoff

6 Ekologia. Tego hasła raczej nie trzeba tłumaczyć. Pożądane jest wykorzystanie materiałów z odzysku lub takich, przy których wytworzeniu i rozkładzie nie zatruwa się środowiska. Ekologiczne są także produkty składane z modułów, mieszczące się w płaskich opakowaniach, oraz te wykonane lokalnie co ogranicza ich transport. Ważne są również surowce, z których produkowane są opakowania.

lampa w kształcie geometrycznej bryły
Lampa Berga, składana z płaskich elementów. KAFTI

7 Odpowiedzialność społeczna. To także wydaje mi się oczywiste. Nie chciejmy budować własnego dobrobytu na niedoli innych. Upewnijmy się, że sprzęty, których używamy nie są wytworem niewolniczej pracy ludzi na drugim końcu świata.

8 Kolejną cechą, którą wyjątkowo cenię we wzornictwie, jest poczucie humoru. Żart, dowcipna aluzja, którą zawiera projekt. Jego gra z odbiorcą. Gra jako gra wyobraźni, ale także gra w skojarzenia.

9 Najlepiej, jeśli zabawa z odbiorcą sięga jeszcze dalej. Kiedy pozostawia się użytkownikowi pole do własnej kreatywności. Daje się mu możliwość dowolnej aranżacji przedmiotu oraz dostosowania go do własnych potrzeb. I to jest kolejny punkt – owa modalność, elastyczność, otwartość czy raczej niedomknięcie projektu.

Regał z modułów w kształcie litery x
Regał modułowy Dynks. TABANDA

10 Z ostatnim kryterium, przyznam się, mam problem. Byłyby to dwie powiązane kategorie: trwałość oraz ponadczasowość. Trwałość to przymiot, do którego tęsknimy w czasach wszechogarniającej jednorazowości i tandety. Trwałość oznacza wysoką jakość wykonania, precyzję, dbałość o szczegóły, użycie wysokiej jakości, szlachetnych materiałów itd.

Jednak, po pierwsze nie zawsze jest to wykonalne, żeby przedmiot był nieśmiertelny. Oczywiście bardzo ważne jest, żeby nie był tandetny i nie zepsuł się po kilkukrotnym użyciu. Wszystko zależy od tego, czy mówimy o dębowym stole, czy o zabawce z tektury. Ta ostatnia może się zużyć, znudzić i ma do tego prawo. Gruba tektura jest odporna, ale bez przesady. Nie na dzieci. Mówiąc poważnie: Projektowanie obejmuje rzeczy zarówno trwałe, jak i nietrwałe. Nieco inaczej ma się sprawa z ponadczasowością wzoru. Należy tu uwzględnić zmienność życia w ogóle – nie tylko trendów, ale i zmieniające się ludzkie potrzeby czy upodobania. Jako kultura i cywilizacja nie stoimy w miejscu. Ponadczasowość formy jest więc również problematyczna. Jednakże, z drugiej strony, dobra awangarda przecież nie starzeje się, tylko zamienia w klasykę. Mimo zmieniających się trendów styl zawsze pozostaje.

Tekturowe samoloty-zabawki
Tekturowy samolot z naklejkami. Trzy Myszy.

Oczywiście każdy odbiorca doda jeszcze kryterium własnego gustu. Dana rzecz może nam się po prostu podobać lub nie. Przedmiot może mieć lub nie mieć „tego czegoś”, co nas poruszy, zaintryguje, sprawi, że zapragniemy by nam towarzyszył na co dzień.

Zatem szukajmy tych idealnych produktów. Wybierajmy świadomie.

Na koniec projekt, który w moim przekonaniu spełnia wszystkie wspomniane kryteria. Żyrandol Maria SC to owoc niezwykłej pomysłowości (4) projektantki, Magdy Jurek. Konstrukcja żyrandola jest bardzo prosta (3) – składa się z wykonanych ze sklejki obręczy z otworami oraz kilkudziesięciu szklanych probówek. Efekt jest zaskakujący i zachwyca. Swą piękną, subtelną formą (2) lampa nawiązuje do tradycyjnych żyrandoli art déco (5). Nazwa lampy to dowcipny hołd złożony Marii Skłodowskiej – Curie  (8). To jednak nie wszystko. Lampa może przechodzić wciąż nowe metamorfozy zależne wyłącznie od naszej kreatywności, albowiem probówki możemy np. wypełnić kolorowym płynem (zestaw barwników spożywczych w komplecie), włożyć do nich kwiaty, gałązki…(9) Żyrandol dostępny jest w dwóch wersjach – podwójnej (dwupiętrowej) i pojedynczej. Po dobraniu odpowiedniej żarówki sprawdzi się zarówno nad kuchenną wyspą, jak i w eleganckim salonie (1). Lampę wykonano z naturalnych materiałów (6) i wyprodukowano rzemieślniczo w Polsce (7). Żyrandol składa się z osobno zapakowanych elementów (6). Maria s. c. to także przykład na doskonały design w niewygórowanej cenie.

Żyrandol z probówek wypełnionych kolorowym płynem
Żyrandol Maria SC. Pani Jurek.
Żyrandol z probówek ze świeżymi kwiatami
Maria SC. Pani Jurek