W dniach 03.10 – 13.12.2015 w Institute of Design w Kielcach odbywa się wystawa Kreacja i Proces stworzona przez polishdesignnow.com. Wystawa ma charakter przekrojowy, pokazuje wyłącznie polskie wzornictwo użytkowe, wyprodukowane w ciągu ostatnich lat. Wszystkie pokazane na niej przedmioty są dostępne w sprzedaży.
Motywem przewodnim wystawy są: kreacja i proces – design rozumiany jako akt twórczy i wytwórczy.
Dobór przedmiotów ma na celu ukazanie, z jednej strony, związku designu ze sztuką. To, że w obu tych dziedzinach mamy do czynienia z aktem twórczym, artystyczną kreacją. Wystawadowodzi, żeprzedmioty użytkowe mogą być dziełami sztuki a ich twórcy artystami. Z drugiej strony design przedstawia się przede wszystkim jako niezwykle złożony proces. Począwszy od inspiracji, poprzez sposób produkcji, który sam w sobie staje się przedmiotem namysłu – zostaje od podstaw zaprojektowany, skończywszy na odbiorcy, do którego zaprojektowany przedmiot trafia. Albowiem to użytkownik jest w przypadku sztuki użytkowej najważniejszy. Projektant od początku musi mieć na uwadze jego potrzeby. Przedmioty wchodzą z nami w interakcje. Dzięki temu, aranżując je po swojemu, możemy stać się częścią owego twórczego procesu i pozwalamy mu trwać bez końca.
Człowieka od zawsze fascynowały twórcze procesy zachodzące w świecie natury. Projektanci odtwarzają efekty działania przyrody, naśladując jej nieskończenie piękne formy: faktury, kształty. Formy organiczne, których doskonałość jest inspiracją dla powstania wielu przedmiotów zostają zsyntetyzowane. Przybierają postać monochromatyczną, oszczędną, nawet minimalistyczną. Projektantów fascynuje geometryczna powtarzalność owych form.
Przypatrywanie się naturze i naśladowanie jej jest wielce wskazane nie tylko dla nauki ale i dla sztuki użytkowej. Czyż tej dziedziny nie powinno cechować piękno podporządkowane funkcji, tak jak to jest w świecie przyrody?
Zainteresowanie części projektantów skupia się głównie na procesie powstawania przedmiotu. Projektują nie tylko produkt ale także sposób jego wytwarzania. Opracowują innowacyjne technologie produkcji, znajdują nowatorskie zastosowanie dla znanych materiałów. Przydatnym okazuje się tu wykorzystanie żywiołu, jakim jest powietrze.
Bardzo silny aktualnie w projektowaniu jest trend ekologiczny, definiujący na nowo miejsce człowieka i jego rolę w świecie. Priorytetem staje się nasze harmonijne koegzystowanie ze światem przyrody oraz odpowiedzialność.
Obcowanie z przyrodą traktowane jest przez projektantów również zupełnie dosłownie. Na wystawie prezentujemy przedmioty umożliwiające interakcję z roślinami i obserwację zachodzących w nich przemian. Rośliny są integralną częścią tych projektów, co sprawia, że tworzą żywy design. Dzięki nim forma obiektu nie jest ustalona raz na zawsze, wpisana jest w nią zmiana, proces właśnie.
Projektowanie zaczyna się od kreatywności projektanta. Od aktu twórczego czyli wymyślenia czegoś nowego. Jednakże praca nad projektem jest procesem, niekiedy mozolnym, obejmującym sprawdzanie rozwiązań w praktyce, wypróbowywanie, udoskonalanie formy i produkcji.
Dzięki zabiegom niektórych projektantów ów kreatywny proces nie kończy się w momencie wyprodukowania przedmiotu. Przedmioty są bowiem wymyślone tak, by umożliwić użytkownikom indywidualną aranżację czy wręcz danie upustu własnej kreatywności. Proces trwa nadal i staje się zabawą.
Sztuka użytkowa już w XX wieku zeszła bowiem, wraz ze swymi twórcami, z piedestału. Przestała być autorytarna i cokolwiek nam narzucać. Jednocześnie, projektowanie wzornictwa przestało być zajęciem śmiertelnie poważnym. Design jest nie tylko radosny ale i żartobliwy. Staje się pełną aluzji grą z odbiorcą.
Na wystawie prezentujemy zarówno prace projektantów uznanych, laureatów prestiżowych, międzynarodowych nagród, jak również dzieła młodych talentów.
Podczas wystawy pokazywane są również materiały filmowe, na których można zobaczyć procesy powstawania wybranych z wystawionych przedmiotów.
W dniach 05 – 13 września 2015 odbyła się trzecia edycja warszawskiego święta design’u WAWA DESIGN FESTIWAL. W tym roku pod hasłem ORYGINAŁ. Główne wystawy zagościły w Akademii Sztuk Pięknych na ul. Wybrzeże Kościuszkowskie 37/39, na warszawskim Powiślu oraz, po raz kolejny, w Soho Factory na ul. Mińskiej 25, na Pradze Południe. Nasz showroom również stał się w tym czasie ekspozycją festiwalową i znalazł się na szlaku odwiedzających wystawy miłośników wzornictwa. Wspaniale było być częścią tego wydarzenia, któremu „partnerujemy” i kibicujemy od pierwszej edycji.
W nowoczesnym gmachu Wydziału Rzeźby ASP oglądać mogliśmy m. in. przekrojową wystawę poświęconą współczesnej, polskiej ceramice, CERAMIKA by PL. Pokazane prace prezentowały różne oblicza tej dziedziny wzornictwa. Od ulotnych projektów artystycznych, jak ten Moniki Patuszyńskiej, po produkcję fabryczną. Od tradycyjnych wzorów z Bolesławca po awangardę. Ku naszemu zadowoleniu wiele spośród wystawionych przedmiotów, jak choćby porcelana Diploo Studio, Kiny Gorskiej, Endeczy Barbary Śnieguli jest dostępnych w sprzedaży w naszym sklepie. Kuratorką wystawy była Viola Orzechowska, zajmująca się ceramiką na co dzień, także w praktyce. Owocem jej pasji jest, prowadzona od kilku lat własna marka – Inżynieria Designu (trzy lampki z najnowszej kolekcji zawisły z okazji festiwalu u nas, na Leszczyńskiej 12). Wystawie towarzyszyły również ciekawe pokazy i warsztaty pozwalające doświadczyć pracy z tym wymagającym i „kapryśnym” tworzywem.
Pozytywnie zaskoczyła nas wystawa WOOD ORIGINAL. Rodzima, niewielka marka Wood&Paper mająca do tej pory w swej ofercie jedynie stoły, specjalnie na tę okazję przygotowała bogatą kolekcję wykonanych z naturalnego drewna mebli, inspirowaną stylistyką lat 60-tych. Formy mebli oryginalne, wykonanie solidne, możliwość wyboru spośród wielu gatunków drewna… Czego więcej oczekiwać? Tego, kiedy pełna kolekcja trafi do sprzedaży w naszym sklepie!
Zgodnie ze światowymi trendami, osobne miejsce otrzymał design dla Zwierząt. Na wystawie ORYGINALNIE DLA ZWIERZĄT poważnie potraktowane zostały zarówno potrzeby pupili jak i dobry gust ich opiekunów. Psom pozazdrościliśmy wygodnych, praktycznych i stylowych legowisk. Rozbawił nas drapak dla kota w kształcie… psa.
Dzięki projektom prezentowanym w ramach corocznego przeglądu młodych talentów i warszawskich, niezależnych marek – wystawy PROJEKT WARSZAWIAK, mogliśmy się przekonać, że Design obejmuje wszelkie sfery życia. Nie tylko jego aspekt cielesny ale i duchowy. Zobaczyliśmy zarówno siłownię jak i meble sakralne a konkretnie kościelne ławki. Najciekawszy wydał mi się projekt bio degradowalnej urny autorstwa Mortis Design będący elementem pomysłu na świecką ceremonię pogrzebową na morzu, czerpiącą z nadbałtyckich tradycji.
Zachwyciła nas również myśl techniczna projektantów i przedstawione, „sprytne” rozwiązania do wnętrz mieszkalnych. Na przykład szafka kuchenna, po przyłożeniu dłoni wysuwająca się z betonowego bloku nad blatem. Domowe biuro, które za pomocą dwóch, prostych ruchów zmienia się w jadalnię (bez konieczności chowania biurowych przyborów) to genialne rozwiązanie do niewielkich mieszkań.
Festiwal to oczywiście nie tylko wystawy. Jak co roku odbyło się wiele wydarzeń towarzyszących: warsztatów, wykładów, paneli dyskusyjnych, pokazy i aukcje… warszawski festiwal, bez dwóch zdań rozwija się, rozrasta i umacnia swą pozycję na tle innych tego typu wydarzeń w Polsce. Możemy tylko życzyć organizatorkom rosnącego grona odbiorców i dalszej determinacji. Do zobaczenia za rok!
W kwietniu wszystkie drogi, nie tylko miłośników designu, prowadzą do Mediolanu. Kiedy już znajdziemy się w tym cudownym mieście, nogi same niosą nas do dzielnicy Ventura Lambrate, która na czas włoskiego tygodnia designu zmienia się w wyspę niezależnego, światowego wzornictwa. Sztuka użytkowa kolonizuje ogromną miejską przestrzeń, zasiedla niemal każdy zaułek – od wielkich poprzemysłowych hal po ciasne garaże i zielone podwórka. Ilość wystaw jest imponująca i zaplanowane jedno przedpołudnie niepostrzeżenie zmienia się w cały, wypełniony oglądaniem dzień.
W przeciwieństwie do równocześnie trwających w mieście światowych targów przemysłu meblarskiego, którymi rządzą twarde reguły rynku, Ventura Lambrate, pomimo pożądanego tu również efektu komercyjnego, daleka jest od biznesowej atmosfery. Nastrój udzielający się wszystkim zwiedzającym jest nie tylko swobodny, to coś więcej, tu panuje artystyczna wolność. Wszystkiemu sprzyja bardzo przyjazna o tej porze roku aura oraz liczne stoiska z (ekologicznym, a jakże) jedzeniem i napojami. Jeśli tylko mamy wygodne buty nie powstrzymamy się, żeby nie sprawdzić co kryje się za następnym rogiem.
W tym roku warto było odwiedzić to wydarzenie również ze względu na obecność polskich wystawców. Rodzime akcenty były bowiem tym razem wyraźne i pozytywnie się wyróżniały. Główną atrakcję stanowiła wystawa Do It Your Way, której kuratorami byli Ewa Solarz oraz grupa projektowa Tabanda. W zachęcającej do wejścia i dobrze zaaranżowanej przestrzeni organizatorzy pokazali znane nam projekty takie jak m. in. lampa Maria S. C. proj. Pani Jurek, dywan Joanny Rusin , Oh Dear Agnieszki Bar, regał Dynks Tabandy, Domostradę Zuzu Toys, Bloki Zupagrafika, domek dla lalek Boomini czy prezentowany podczas Gdynia Design Days plac zabaw grupy Beton. Wszystkie te projekty wybrane zostały według klucza, który okazał się bardzo trafiony. Przedmioty bowiem same zachęcały zwiedzających do interakcji. Możliwość rearanżowania ich okazała się kusząca i sprawiła, że polska wystawa była dla wszystkich dobrą zabawą i na pewno pozostanie w pamięci.
Samodzielnie wystawiał się również duet Malafor z nową, bardziej udomowioną odsłoną kolekcji dmuchanych mebli wykonanych z przyjemnego w dotyku oraz wyjątkowo praktycznego i odpornego materiału. Zobaczyliśmy także kilka nowości i świetną, żywą kolorystykę. (Wszystko niebawem dostępne w naszym sklepie!)
Poza tym należy wyróżnić projektantkę Danutę Włodarską i jej przepiękne fornirowane stoliki. Subtelne, różnorodne formy tych mebli od razu przykuły naszą uwagę. Wrażliwość i artystyczna dusza projektantki manifestuje się poprzez liczne, zaaranżowane fotografie stołów, które mogłyby z powodzeniem stanowić odrębny projekt. Kreatywność artystki zdaje się być niewyczerpana tak więc czekamy na rozwój tego i kolejnych projektów.
Pomiędzy designem a sztuką poruszała się również w swym projekcie kolejna utalentowana projektantka, Martyna Barbara Golik. Zaprezentowany przez nią projekt dyplomowy Touch That Taste jest szalenie ciekawą próbą powiązania ze sobą świata tekstyliów ze światem jedzenia. Pięć związanych z wnętrzem przedmiotów odpowiada pięciu podstawowym smakom: słodkiemu, kwaśnemu, słonemu, gorzkiemu oraz umami. Mamy więc kolejno: „słodki” puf niczym luźny, różowy golf z lukru; „kwaśny” koc/narzutę wykonaną z wełnianego filcu i neonowo żółtej, płynnej gumy. Koc budzi się do życia przy najdrobniejszym ruchu. Interakcja wywołuje niby dreszcz, który przepływa po całym materiale. Paseczki tkaniny przywodzą na myśl kolce lub sierść zwierzęcia, które pobudzone „jeżą się”. „Słona” jest kotara, której kontrastujące w kolorach warstwy nakładają się na siebie niczym ścienne nacieki. Smak gorzki reprezentują nietypowe kapcie, których podeszwa wykonana została z bardzo grubej pianki. Materiał ten sprawia, że but jest bardzo miękki i jednocześnie wyjątkowo ciężki (każdy waży ok. 2 kg). W ten sposób projektantka oddała dyskomfort z jakim wielu osobom kojarzy się jedzenie gorzkich potraw. Artystka zdradziła nam, że konieczność zaprojektowania czegoś niewygodnego była dla niej pewnym dylematem. Dywan UMAMI, dzięki barwnym wysepkom, pozwala doświadczyć różnych tekstur, od wyjątkowo puszystej włóczki po gładką i twardą gumę. Wykonanie opisanych przedmiotów zostało poprzedzone badaniami opinii dziesięciu ochotników, którzy zostali poproszeni o próbę przełożenia smaku podawanych im pięciu potraw na abstrakcyjne skojarzenia związane z kształtem, kolorem itp. W projekt zaangażowani byli również szefowie kuchni przygotowujący specjalnie dedykowane tej pracy potrawy. Projektantka analizowała również wypowiedzi osób cierpiących na synestezję – schorzenie przy którym doznania zmysłowe są odbierane innym zmysłem niż ten, na który oddziałują. Trzeba zaznaczyć, że wszystkie pięć przedmiotów doskonale się prezentuje zarówno razem jak i każdy z osobna. Geneza ich powstania, cała idea, wzbogaca przekaz, jednak sama uroda i charakter obiektów przykuwa uwagę i daje przesłanki do wróżenia Martynie Barbarze Golik kariery w świecie projektowania przedmiotów użytkowych. My na pewno będziemy jej kibicować.
Czynności związane z jedzeniem i piciem, oprócz potrzeb podstawowych, zaspokajają ludzką potrzebę przynależności oraz potrzeby wyższe takie jak te estetyczne, twórcze czy nawet duchowe.
Jedzenie ma dla człowieka zasadniczy aspekt kulturowy i społeczny. Dzielenie się posiłkiem niejako ustanawia wspólnotę. Karmienie, w każdej swej postaci, uosabia troskę. Jest uniwersalną formą opieki (niezależnie od tego czy mowa o matce karmiącej dziecko czy państwie finansującym dożywianie bezdomnych).
To, czym się karmimy i jak to produkujemy określa również nasz związek ze środowiskiem naturalnym, z Ziemią. Czy jest to ze strony człowieka rabunek i wyzysk czy zrównoważone i pełne wdzięczności korzystanie z plonów?
Gotowanie i serwowanie jedzenia od zawsze było ściśle powiązane ze sztuką użytkową. Kuchnia i jadalnia to niezliczona ilość przedmiotów, naczyń i przyrządów zaprojektowanych przez ludzi po to by ułatwić sobie pracę oraz by cieszyć oko i podniebienie oddając się zmysłowej przyjemności spożywania posiłków, nawet tych bardzo skromnych. Uważne jedzenie i przygotowywanie dań może być nawet formą medytacji.
Kontemplacja posiłku ma więc zarówno wymiar towarzyski, etyczny jak i estetyczno-duchowy. Dodatkowo, gotowanie to dla wielu osób sposób, dzięki któremu mogą wyrazić swoją twórczą pasję.
Wszystkie te aspekty łączy w sobie aktualne myślenie o designie skoncentrowanym na tematyce jedzenia. Food design to z jednej strony nic nowego, z drugiej jednak podejście projektantów w ostatnich latach bardzo się zmieniło, wyewoluowało.
Po pierwsze, jedzenie a przede wszystkim gotowanie wyszło z ukrycia i weszło „na salony” nie tylko w przenośni. Kariera tzw. wyspy kuchennej, zmiana domowej architektury polegająca na otwarciu kuchni i połączeniu jej z pokojem dziennym, zintegrowanie różnych czynności pokazuje, że chcemy jedzenie jeszcze bardziej uspołecznić. Osoba przygotowująca posiłek nie jest odseparowana od reszty domowników, zamknięta w kuchni. Przygotowanie posiłków to coś, czym chcemy się dzielić z bliskimi, przyjaciółmi. Domowe przyjęcia ze wspólnym robieniem jedzenia sprawiają wiele przyjemności i zaspakajają współczesną potrzebę wspólnoty. Najmodniejsze miejskie restauracje to te z długimi, łączonymi stołami. Cóż lepiej obrazuje społeczny aspekt jedzenia niż wspólny stół?
Trend ekologiczny jest aktualnie bardzo silny również w kręgach kulinarnych. Zapoczątkował go między innymi ruch slow food. Gotujemy ze świeżych, lokalnych produktów. Najlepiej organicznych, ekologicznych. Sezonowo. Jeśli egzotycznie i multikulturowo to na zasadach zrównoważonej produkcji i sprawiedliwego handlu. Obserwujemy symboliczne zbliżanie się miasta i wsi. Ogrody z warzywami i ziołami, a nawet ule, powstają na dachach miejskich budynków. (Osobiście nie mogę się doczekać kiedy w polskich miastach znowu dostrzeżony zostanie potencjał istniejących ogródków działkowych). Targi eko żywności czy produktów regionalnych również cieszą się ogromnym zainteresowaniem w dużych miastach.
Mobilna szklarnia studia projektowego Malaforpokazywana podczas ostatniej edycji Łódź Design Festival
Specjaliści od światowych trendów przepowiadają rosnącą karierę diety wegańskiej, która w roku 2015 ma być tą najmodniejszą. Na pewno coś w tym jest gdyż np. w Warszawie przytulne lokaliki ze stuprocentowo roślinnym menu wyrastają ostatnio jak grzyby po deszczu. Mimo, że pozycja kebabów oraz burgerów raczej nie jest zagrożona, taka świeża i zdrowa kuchnia to bardzo pozytywne zjawisko.
Umiejętność gotowania to obecnie szalenie ceniona sztuka. Szefowie kuchni wśród celebrytów, popularność tematycznych reality shows czy autorskich programów o gotowaniu ukazuje współczesne społeczne zainteresowanie tematem kulinariów. Branżowa prasa pełna jest wysmakowanych zdjęć, do których wykonania zatrudniani są doskonali fotografowie oraz styliści jedzenia. Targi książek kulinarnych odwiedzają tłumy zainteresowanych.
Szefowie kuchni i restauratorzy są obecnie traktowani nie tylko jak artyści lecz również jak odkrywcy i wynalazcy. Za sprawą kuchni molekularnej, która dokonała w kulinarnym świecie prawdziwej rewolucji gotowanie stało się projektowaniem zupełnie od nowa smaków i form potraw. Dekonstrukcja dań, składanie ich z zupełnie zaskakujących elementów, faktur i kolorów oraz użycie technik rodem z chemicznych laboratoriów sprawia, że kucharz staje się w naszych oczach niemal alchemikiem. Przy tak tworzonej kuchni, prezentacja staje się niezwykle ważna. To, jak potrawa zostanie podana (oraz to, jak mamy ją zjeść) jest integralną częścią całej idei. Naczynia wykonuje się wtedy często na specjalne zamówienia. Projektuje ich wygląd pod kątem prezentacji konkretnych dań. Charakter potraw decyduje również o materiale, z którego naczynia będą wykonane.
Zestaw (proj.: J.Jurga, D. Wysogląd, M. Ochojska). Jadalne naczynia powstały z masy stworzonej z bananów, ryżu, mąki ziemniaczanej, oleju i ciepłej wody.
W stu procentach roślinne naczynia – przykład ekstremalnej ekologii we współczesnym designie
Po modzie na pałacowy przepych, barokowe kształty i klasyczne żyrandole, w oświetleniu nastał czas minimalizmu. Króluje ekstremalna oszczędność formy i skrajna skromność projektów. Im bardziej zwyczajnie, tym lepiej. Zwyczajnie nie oznacza jednak nijako. Wszakże „mniej znaczy więcej”!
Trend na „normalność” i brak ozdobników w designie nie jest zjawiskiem odosobnionym, lecz elementem szerszej tendencji, którą od dość dawna obserwujemy w architekturze (zwrot ku modernizmowi) oraz w modzie (powrót do stylu Calvina Clain’a z lat 90-tych, niegasnąca fascynacja japońskimi projektantami, w Polsce sukces Ani Kuczyńskiej, zawrotna kariera szarej, dresowej bluzy czy wreszcie najnowszy styl światowych ulic – tzw. normcore lub, jak kto woli, geek).
Zaczęło się chyba od lamp, których „nie ma”, czyli tych składających się z nagiej żarówki, oprawki oraz kabla w oplocie. Ów projekt zrobił w ostatnich latach prawdziwą furorę. Na polskim rynku produkuje je m. in. marka CablePower. Oczywiście, w przypadku tego typu oświetlenia, diabeł tkwi w szczegółach. Żarówki zamawiane są w specjalistycznych firmach i różnią się od tych dostępnych w supermarkecie. Zwykle są większe, mają piękny kształt, są subtelnie wykonane, w całości ze szkła (bez widocznego wykończenia plastikiem). Każdy szczegół takiej (nie)lampy jest dopracowany a ilość możliwych kombinacji jest ograniczona jedynie fantazją i upodobaniami klienta. To on/ona decyduje zarówno o wykończeniu i kolorze oprawki oraz maskownicy jak i o kolorze (i wzorze) oplotu kabla oraz jego długości. Często chaotyczne zwoje kabli oraz zwisające na różnych wysokościach żarówki stanowią główną ozdobę bądź akcent kolorystyczny w minimalistycznym, monochromatycznym wnętrzu.
Materiałem, który świetnie współgra z surowością nieosłoniętych żarówek jest metal. Chłód metalu nadaje lampie jeszcze bardziej industrialny charakter. Stalowe rurki zastępują ozdobne elementy tradycyjnych żyrandoli. Lampy podłogowe wyglądają jak skromne, biurkowe lampki do pracy powiększone kilkukrotnie. Najmodniejszymi obecnie metalowymi wykończeniami są miedź oraz złoto, które doskonale kontrastuje z oszczędnością formy oraz, sprawdzającymi się w nowoczesnym wnętrzu, szarościami.
Skoro mowa o szarościach, nie da się pominąć fascynacji projektantów betonem, który z architektury przeniknął w ostatnich latach do wnętrz oraz wzornictwa użytkowego, oczywiście z uwzględnieniem lamp.
Loftowy klimat przestrzeni osiągniemy również przy pomocy lamp inspirowanych tymi dawnymi, przemysłowymi. Ich bezpretensjonalny urok jako pierwsze dostrzegły popularne marki skandynawskie. W Polsce projektuje je m. in. marka LoftYou.
Dzięki dodaniu oryginalnych, drewnianych elementów oraz wykończenia wnętrza klosza na złoto lampa WORK na żywo prezentuje się naprawdę przyjemnie.
Przez lata nieco zapomniane, szkło w wielkim stylu powraca na salony. Młode pokolenie artystów i projektantów na nowo definiuje rolę tego niezwykłego tworzywa we wnętrzu. Inspiracje płyną z samego materiału, który fascynuje swoją wieloraką naturą oraz nieskończonymi możliwościami twórczego wykorzystania.
W owym, nowym podejściu dostrzec możemy kilka głównych nurtów. Jeden z nich to dekonstrukcja formy szklanych przedmiotów. Te codziennego użytku zostają, w procesie wytwarzania, celowo wgniatane, krzywione, wywracane „na lewą stronę”, pozbawiane stabilnego oparcia. Naumyślnie uszkadzane niekiedy pozbawione zostają swej praktycznej funkcji. Częściej tracą jedynie rys nieskazitelności, zyskując jednak w zamian nowe, zaskakujące zastosowanie oraz niepowtarzalny charakter, indywidualną naturę – swoją wyjątkową „rysę na szkle”. Jako odbiorcy traktujemy je może nie tak bardzo serio, bez nabożności, za to z nie mniejszym podziwem. Takie, niedoskonałe przedmioty wywołują w nas nawet większe emocje, czułość a nawet zachwyt.
„Glass Garden” proj. Aleksandra Kujawska – łączy funkcje donicy i domowej mini szklarni. Szkło formowane ręcznie, bez użycia formy. Każdy pojemnik ma swój, niepowtarzalny kształt.
„Group Vase” proj. Agnieszka Bar – wieloelementowy wazon na świeże zioła, drobne kwiaty cięte. Celowo uformowane w zbiornikach wcięcia pozwalają na spięcie ich gumką w dowolną kompozycję.
Szklanki „On finger” proj. Agnieszka Bar – wklęsłe miejsce pozwala zagłębić palec w szkle i lepiej chwycić szklankę.
„Tubki” proj. Agnieszka Bar – niebanalne pojemniki na przyprawy pozwalające dostrzec ich naturalne piękno i zachować aromat.
Wyciskarki Juicy proj. Aleksandra Stencel
Aby podkreślić walory i kształty szklanych obiektów wykorzystuje się również subtelną grę kolorów. Różne barwy zestawia się ze sobą w jednym przedmiocie lub tworzy kompozycje prostych, geometrycznych naczyń. We wnętrzu daje to świetny efekt, szczególnie jeśli barwione szkło połączymy z elementami wprost z natury – spontanicznymi, ulotnymi gałązkami, czy źdźbłami traw. Szkło barwione na żywe kolory będzie mocnym akcentem w otoczeniu. Będzie przyciągać wzrok, domagać się uwagi.
Wielki mały wazon proj. Aleksandra Stencel
Stożek „EGOIST!” proj. Aleksandra Kujawska
„My Dear” proj. Agnieszka Bar – jeleń na wzór myśliwskiego trofeum, zachęca do własnego komponowania poroża np. ze świeżych roślin oraz refleksji na temat relacji ludzi i zwierząt.
Oczywiste powiązanie szkła, jako materiału naturalnego, ze światem przyrody wpisuje się również w obowiązujący trend eko. Dzięki upcycling’owi – twórczemu przetworzeniu szklane obiekty mogą obecnie otrzymać zupełnie nowe, zaskakujące życie. Reinkarnacji poddają się szklane odpady, takie jak butelki, czy nawet szyby z drzwi. Powstaje z nich niebanalna biżuteria oraz artystyczne naczynia codziennego użytku.
W przetwarzaniu, przeformułowywaniu roli szkła oraz nowatorskim wykorzystaniu technik jego obróbki jest coś z obrazoburczej zabawy. Zadziorność, doza poczucia humoru, która pozwala współczesnym twórcom strącić ten szlachetny i kruchy materiał z piedestału, jednocześnie szalenie go doceniając i przywracając należny mu hołd. Co więcej, nabywca przedmiotu, jego użytkownik, może na tym skorzystać. Jemu bowiem również pozostawia się pole do popisu, zachęcając do własnych aranżacji i stylizacji. W ten sposób indywidualizacja i zabawa formą nie ma końca.
Jeżeli jednak, dla kogoś to nadal za mało, może wybrać się na warsztaty organizowane specjalnie dla amatorów pracy ze szkłem. Można się na nich nauczyć np. posługiwania się palnikiem gazowym lub techniki fusing’u.
W ostatnim czasie obserwujemy na polskim rynku wzornictwa bardzo pozytywne zjawisko. Powstają firmy nastawione na przywracanie do sprzedaży przedmiotów polskiego projektu zaprojektowanych przed laty.
Jedną z takich firm jest grupa projektowa VZOR. Marka ta zadebiutowała w 2012 roku wskrzeszając i wprowadzając do produkcji seryjnej m. in. kultowy fotel Romana Modzelewskiego RM58. Dzięki nieużywanej dotąd w polskim przemyśle meblarskim technologii rotoformowania odtworzono historyczny model fotela, który obecnie dostępny jest w dwóch wersjach wykończenia: wersja matowa to fotel z siedziskiem z polietylenu barwionego w masie, wersja classic to fotel z siedziskiem z polietylenu lakierowanego na wysoki połysk. Precyzyjnie opracowana forma stanowi stuprocentowe odwzorowanie względem oryginału. Fotel jest produkowany w różnych wersjach i kolorach.
Czasy, w których projekty takie jak ten powstawały, niestety nie sprzyjały ich karierze na rynku. Roman Modzelewski był jednym z pierwszych artystów w Polsce, którzy w latach 50-tych eksperymentowali z tworzywami sztucznymi. Opatentowany przez niego model fotela, całkowicie wykonany z tego materiału zyskał uznanie samego Le Corbusiera, który podobno chciał odkupić do niego prawa. Tak więc z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że gdyby nie okoliczności polityczne, fotel mógłby stać się światową ikoną designu. Ówczesne realia nie pozwalały projektantowi na seryjną produkcję lecz dzięki grupie Vzór fotele dostały drugą szansę i stają się wizytówką polskiego wzornictwa. Oryginał fotela RM58 zakupiła niedawno londyńska Tate Modern Galery.
Podobną inicjatywę podjęła grupa MamSamprodukując popularne w latach 70-tych siatkowe krzesła ogrodowe proj. Henryka Sztaby oraz słynne kubki znane z barów i stołówek. Siedzisko krzesła jest wykonane z drutu. Pomysł na wykorzystanie drutu wziął się nie tylko stąd, że materiał ów jest wytrzymały i odporny na warunki zewnętrzne ale także stąd, że był to jedyny dostępny materiał w tych czasach.
Także prężnie rozwijająca się marka Nowymodel specjalizująca się w przywracaniu do życia doskonałych, niekiedy zupełnie zapomnianych polskich projektów ma liczne sukcesy w tej dziedzinie. Prawdziwym przebojem stał się ostatnio regał o zmiennych wysokościach zaprojektowany w 1959 r. przez Rajmunda Teofila Hałasa jednego z najwybitniejszych polskich projektantów, założyciela Katedry Wzornictwa Przemysłowego w PWSSP w Poznaniu oraz wykładowcy na Wydziale Architektury i Wzornictwa w poznańskiej uczelni. Unikalny system łączenia półek za pomocą klamer ze stali nierdzewnej pozwala dowolnie konfigurować je w pionie i w poziomie. Złożenie regału zajmuje zaledwie kilka minut – bez użycia jakichkolwiek narzędzi. Regał jest jednocześnie bardzo solidny i lekki w wyglądzie. Jest ażurowy, dzięki czemu może być meblem przyściennym lub wolno stojącym, dzielącym przestrzeń wnętrza.
Dzięki młodej marce 366 Concept również legendarny fotel proj. Józefa Chierowskiego z 1962r. – Model 366 wraca na salony w nowej odsłonie. Fotel – ikona polskiego designu z lat 60-tych dziś przeżywa swoją drugą młodość. Twórcy marki wierzą, że dobry design się nie starzeje. Dzięki 366 Concept możemy mieć mebel retro ale zupełnie nowy, wyprodukowany seryjnie. Do fotela produkowane są stylowe dodatki – stolik kawowy, poduszki. Szeroka gama starannie dobranych, odpornych na zabrudzenia tkanin została podzielona na kolekcje: Happy Hipster, Koneser, Loft, Soft Loft, Lovely Lady, Classic, Exclusive. Fotele cieszą się dużą popularnością wśród klientów.
Czym charakteryzuje się dobrze zaprojektowany przedmiot?
Cechy „przedmiotu doskonałego” wynikają z wyznawanych przez człowieka wartości. Przedmioty, którymi się otaczamy, reprezentują to, co dla nas ważne i atrakcyjne w ogóle, także w sferze niematerialnej. Tych samych zalet pożądamy i poszukujemy we wszystkich dziedzinach życia. Są to wartości wspólne dla pewnej grupy czy społeczności, a zatem zarówno dla odbiorców, jak i twórców wzornictwa.
Ponad trzydzieści lat temu, jeden z najważniejszych projektantów XX wieku, Dieter Rams stworzył słynną listę dziesięciu zasad dobrego wzornictwa, nazwaną później dekalogiem designu. Designer miał zadać sobie pytanie, czy jego projekty można nazwać dobrym wzornictwem i w efekcie tych rozważań stworzył swoje żelazne reguły jakości projektowania.
W moich „dziesięciu przykazaniach” nie odnoszę się bezpośrednio do tamtego opracowania. Oczywiście wymienione tu zasady będą częściowo pokrywać się z tymi Ramsa. Postanowiłam jednak podejść do tematu jak najbardziej uniwersalnie, na świeżo i po swojemu.
Wyodrębniłam 10 cech. Ich kolejność jest dowolna ze względu na to, że o ile same wartości są dość uniwersalne, o tyle ich hierarchia jest sprawą bardziej indywidualną. Przedstawię je więc w kolejności, w której przyszły mi do głowy.
1 Na początek funkcjonalność, którą rozumiem jako podporządkowanie całości projektu funkcji, jaką projektowany przedmiot ma pełnić. Mówiąc po prostu, musi on przede wszystkim dobrze spełniać swoje zadanie. Krzesło powinno być: wygodne, ergonomiczne, powinno prowokować prawidłową postawę, nie być zbyt ciężkie itd. Lampa powinna oświetlać to, co trzeba, nie nagrzewać się. Funkcjonalność to pierwsze i oczywiste skojarzenie z rzetelnie wykonaną przez projektanta pracą. Oczywiście znamy w historii wzornictwa przykłady zignorowania tej podstawowej zasady przez artystów i projektantów. No cóż, zasady czasem są również po to, żeby je łamać.
2 Druga, bardzo ważna według mnie cecha to piękno. Dla niektórych drugorzędne, dla mnie warunek sine qua non. Nawet świetnie działający wynalazek w naszym domu czy w przestrzeni publicznej, jeśli nie ma odpowiedniego wyglądu, irytuje, „przeszkadza”, nie cieszy naszych oczu swoją harmonią. Bez odpowiedniej formy wszystko wydaje się ułomne. Niezależnie od tego czy jest to budynek, czy filiżanka. Otwartym pozostaje pytanie, czym jest piękno i czy jest kategorią uniwersalną. Załóżmy jednak roboczo, za starożytnymi, że ma ono związek z odpowiednimi proporcjami i równowagą wszystkich elementów oraz cech obiektu, co powoduje, że ów jest przyjemny w odbiorze.
3 Dalej wymienię prostotę. Zasada prostoty wiąże się, po pierwsze, z wymogiem, by przedmiot był prosty w wytwarzaniu. Oznacza to łatwość wprowadzenia produktu do produkcji, nieskomplikowany proces produkcyjny. Równie ważna jest prostota użytkowania, przedmiot powinien być jak najprostszy w obsłudze. Wreszcie oszczędność formy, która ma nierzadko kluczowe znaczenie dla sukcesu projektu. W prostocie, jak wiadomo, tkwi geniusz. Zasada „mniej znaczy więcej” sprawdza się w wielu dziedzinach życia, także w projektowaniu wzornictwa użytkowego. Nie oznacza to oczywiście braku spektakularnych odstępstw od reguły.
4 Kolejna ważna cecha to oryginalność. Oryginalność, jako świeżość, odkrywczość, niepowtarzalność pomysłu projektanta, owoc jego kreatywności. Projektowanie to twórczość, czyli wymyślanie czegoś nowego. Owa innowacyjność może przejawiać się w oryginalności formy, ale także w zastosowaniu zaskakujących materiałów czy wręcz stworzeniu nowej technologii.
5 Najciekawsze przedmioty powstają w moim przekonaniu przez spotkanie nowego z dawnym. Na styku nowoczesności i klasyki. Są dialogiem przyszłości z przeszłością. Następny punkt przyznaję zatem za twórcze nawiązanie do tradycji. Podkreślam: twórcze, tak więc nie chodzi tu o kopiowanie czy cytaty zanadto wprost. Nie każde odniesienie np. do popularnej sztuki ludowej da dobry efekt i nie otrze się o kicz. Zachowanie równowagi między jednym a drugim elementem jest, wbrew pozorom, bardzo trudne. Dialog nowego ze starym może (i powinien) być krytyczny. Projektant musi zachować dystans do tego, do czego się odnosi. Nawet jeśli swym projektem składa hołd danej epoce, nurtowi czy postaci.
6 Ekologia. Tego hasła raczej nie trzeba tłumaczyć. Pożądane jest wykorzystanie materiałów z odzysku lub takich, przy których wytworzeniu i rozkładzie nie zatruwa się środowiska. Ekologiczne są także produkty składane z modułów, mieszczące się w płaskich opakowaniach, oraz te wykonane lokalnie co ogranicza ich transport. Ważne są również surowce, z których produkowane są opakowania.
7 Odpowiedzialność społeczna. To także wydaje mi się oczywiste. Nie chciejmy budować własnego dobrobytu na niedoli innych. Upewnijmy się, że sprzęty, których używamy nie są wytworem niewolniczej pracy ludzi na drugim końcu świata.
8 Kolejną cechą, którą wyjątkowo cenię we wzornictwie, jest poczucie humoru. Żart, dowcipna aluzja, którą zawiera projekt. Jego gra z odbiorcą. Gra jako gra wyobraźni, ale także gra w skojarzenia.
9 Najlepiej, jeśli zabawa z odbiorcą sięga jeszcze dalej. Kiedy pozostawia się użytkownikowi pole do własnej kreatywności. Daje się mu możliwość dowolnej aranżacji przedmiotu oraz dostosowania go do własnych potrzeb. I to jest kolejny punkt – owa modalność, elastyczność, otwartość czy raczej niedomknięcie projektu.
10 Z ostatnim kryterium, przyznam się, mam problem. Byłyby to dwie powiązane kategorie: trwałość orazponadczasowość. Trwałość to przymiot, do którego tęsknimy w czasach wszechogarniającej jednorazowości i tandety. Trwałość oznacza wysoką jakość wykonania, precyzję, dbałość o szczegóły, użycie wysokiej jakości, szlachetnych materiałów itd.
Jednak, po pierwsze nie zawsze jest to wykonalne, żeby przedmiot był nieśmiertelny. Oczywiście bardzo ważne jest, żeby nie był tandetny i nie zepsuł się po kilkukrotnym użyciu. Wszystko zależy od tego, czy mówimy o dębowym stole, czy o zabawce z tektury. Ta ostatnia może się zużyć, znudzić i ma do tego prawo. Gruba tektura jest odporna, ale bez przesady. Nie na dzieci. Mówiąc poważnie: Projektowanie obejmuje rzeczy zarówno trwałe, jak i nietrwałe. Nieco inaczej ma się sprawa z ponadczasowością wzoru. Należy tu uwzględnić zmienność życia w ogóle – nie tylko trendów, ale i zmieniające się ludzkie potrzeby czy upodobania. Jako kultura i cywilizacja nie stoimy w miejscu. Ponadczasowość formy jest więc również problematyczna. Jednakże, z drugiej strony, dobra awangarda przecież nie starzeje się, tylko zamienia w klasykę. Mimo zmieniających się trendów styl zawsze pozostaje.
Oczywiście każdy odbiorca doda jeszcze kryterium własnego gustu. Dana rzecz może nam się po prostu podobać lub nie. Przedmiot może mieć lub nie mieć „tego czegoś”, co nas poruszy, zaintryguje, sprawi, że zapragniemy by nam towarzyszył na co dzień.
Zatem szukajmy tych idealnych produktów. Wybierajmy świadomie.
Na koniec projekt, który w moim przekonaniu spełnia wszystkie wspomniane kryteria. Żyrandol Maria SC to owoc niezwykłej pomysłowości (4) projektantki, Magdy Jurek. Konstrukcja żyrandola jest bardzo prosta (3) – składa się z wykonanych ze sklejki obręczy z otworami oraz kilkudziesięciu szklanych probówek. Efekt jest zaskakujący i zachwyca. Swą piękną, subtelną formą (2) lampa nawiązuje do tradycyjnych żyrandoli art déco (5). Nazwa lampy to dowcipny hołd złożony Marii Skłodowskiej – Curie (8). To jednak nie wszystko. Lampa może przechodzić wciąż nowe metamorfozy zależne wyłącznie od naszej kreatywności, albowiem probówki możemy np. wypełnić kolorowym płynem (zestaw barwników spożywczych w komplecie), włożyć do nich kwiaty, gałązki…(9) Żyrandol dostępny jest w dwóch wersjach – podwójnej (dwupiętrowej) i pojedynczej. Po dobraniu odpowiedniej żarówki sprawdzi się zarówno nad kuchenną wyspą, jak i w eleganckim salonie (1). Lampę wykonano z naturalnych materiałów (6) i wyprodukowano rzemieślniczo w Polsce (7). Żyrandol składa się z osobno zapakowanych elementów (6). Maria s. c. to także przykład na doskonały design w niewygórowanej cenie.
Za nami kolejna edycja Łódź Design Festival i kolejna wystawa must have*.
Projekt pod hasłem must have jest przedsięwzięciem ważnym i potrzebnym przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze pokazuje, że design jest wszędzie – nie jest czymś elitarnym, ekskluzywnym, sztuką dla wybranych, ale otacza nas na każdym kroku. Wszystkie przedmioty, z którymi mamy styczność w codziennym życiu, zostały, lepiej lub gorzej, zaprojektowane. Zarówno ich funkcjonalność jak i forma liczą się na co dzień. Wśród nagrodzonych projektów może znaleźć się zarówno wysmakowana graficznie książka czy piękna lampa jak i piekarnik, umywalka, zmiotka czy opakowanie kremu lub powideł. Wyróżnienia takie jak must have czy Dobry Wzór, przyznawany od lat przez Instytut Wzornictwa Przemysłowego, pokazują, że to, jakie przedmioty produkujemy ma ogromne, społeczne znaczenie. Drugim powodem jest docenienie przez przyznających nagrodę powiązania wysokiego poziomu wzornictwa z przedsiębiorczością, produkcją i handlem. Ukazanie, że świetnie zaprojektowany przedmiot jest jednocześnie produktem. Produktem, który musi obronić się na rynku. W przypadku producentów, laureatów must have, słowo „produkt” brzmi dumnie. Takie, kompleksowe podejście podkreśla decydującą rolę odbiorcy wzornictwa – konsumenta i klienta, który w całym procesie jest przecież najważniejszy. Na początku, ale i na końcu owej drogi zawsze stoi człowiek, któremu przedmiot ma służyć i sprawiać przyjemność. Rekomendacje takie jak przekonujące hasło must have pomagają w dokonaniu słusznego wyboru.
* Must have to plebiscyt ogłaszany co roku przez organizatorów łódzkiego festiwalu designu. W ramach plebiscytu rada ekspertów – grupa składająca się z przedstawicieli mediów oraz ważnych ośrodków wzornictwa w Polsce i za granicą, wskazuje najciekawsze, zasługujące na uwagę projekty rodzimego designu, odzwierciedlające aktualne trendy w projektowaniu. Wśród laureatów must haveznajdują się zarówno duże i znane marki, jak i mniejsze inicjatywy wytwórcze m. in. z dziedziny meblarstwa, dekoracji wnętrz, oświetlenia, opakowań i zabawek. W każdym przypadku o wyborze decyduje innowacyjność, funkcjonalność, ergonomia, jakość wykonania oraz wygląd projektu.
Jak twierdzą organizatorzy, projekt must have został powołany do życia po to, by pokazywać dobry polski design i dzięki temu promować rodzimy biznes oraz projektantów. Nominowane produkty nie tylko muszą pochodzić z Polski, powinny być także dostępne w sprzedaży. Must have jest nieodpłatnie nadawanym znakiem jakości, którym polskie firmy posługują się w kraju i za granicą.
Na ogólną pulę, z której dokonywany jest wybór, składają się propozycje nadesłane przez ekspertów oraz zgłoszenia dokonywane samodzielnie przez firmy. Wytypowane podczas obrad ekspertów prace eksponowane są na wystawach towarzyszących każdej edycji Łódź Design Festival.
Wystawy pokonkursowe doczekały się prezentacji w wielu miejscach w Polsce i za granicą, między innymi podczas największych na świecie targów designu w Mediolanie oraz w Honk Kongu, gdzie cieszyły się ogromną popularnością.
Konkurs ogłaszany jest od 2011 roku, tak więc odbyły się już cztery jego edycje. W tym roku Rada Ekspertów doceniła i wyróżniła nie tylko tradycyjne – fizyczne przedmioty, ale i dobrze zaprojektowane nowe technologie: usługi, gry i aplikacje.
Tegoroczni laureaci to również, między innymi, bajecznie kolorowe deskorolki wykonane w całości z materiału z recyclingu czy mobilna aplikacja do zaprojektowania własnego mebla…
Wszystkie wyróżnione produkty zaprezentowane na tegorocznej wystawie w Łodzi (must have 2014) obejrzycie na naszej stronie facebookowej:
Laureatkami tegorocznej edycji konkursu make me! organizowanego przez Łódź Design Festival i zdobywczyniami głównej nagrody zostały Essi Johanna Glomb i Rasa Weber z berlińskiego studia designu Blond & Bieber za projekt Algaemy. Uzasadnieniem wyboru Jury było „dojrzałe i kompleksowe podejście projektantek do produktu i procesu jego wytwarzania”. Zdaniem kapituły konkursu „projekt wyróżnił się nie tylko przemyślaną ekspozycją, ale przede wszystkim świeżym spojrzeniem na proces projektowy, w którym ważny jest nie tylko końcowy produkt, lecz również sposób jego wytwarzania i materiały potrzebne do jego realizacji”.
Projektantki Algaemy przedstawiają swoje przedsięwzięcie jako projekt badający „estetyczny potencjał mikroglonów w kontekście kreatywnym”. Materiał który w Europie jest postrzegany przede wszystkim jako chwast został przez nie z powodzeniem wykorzystany w zaskakujący sposób. Doceniono jego artystyczną wartość. Algaemy to analogowa drukarka do tekstyliów, produkująca własny (szybko rosnący) pigment. Mikroglony posiadają niesamowicie szeroki zakres zastosowań, między innymi w produkcji żywności, produkcji energii i oleju, mają właściwości filtrujące, a nawet absorbują dwutlenek węgla. Maszyna wykorzystuje ten potencjał do stworzenia cyklu produkcji, który nie wymaga dodatkowej energii ani materiałów oprócz siły ludzkiej i samych mikroglonów. Algaemy koncentruje się na odkrywaniu możliwości mikroglonów jako pigmentu do tworzenia nadruków na tekstyliach. „Biodynamiczna paleta kolorów” tekstyliów Algaemy zmienia się z czasem pod wpływem ekspozycji na słońce, na przykład z zieleni w intensywny błękit, z bladego różu w jaskrawą czerwień i ostatecznie w pomarańczowy. Każdy skrawek materiału opowiada własną historię.
Projekt studia Blond & Bieber jest innowacyjny i intrygujący wizualnie. Jest to doświadczenie godzące naukę ze sztuką. Przedsięwzięcie młodego duetu projektowego reprezentuje również ważną tendencję we współczesnym projektowaniu. Kładzie ona nacisk na sam proces wytwarzania produktów. Projektant jest tu odpowiedzialny nie tylko za formę przedmiotu, który tworzy, ale również za technologię, dzięki której ów przedmiot powstaje. Dlatego miano innowacyjności ma tu szczególne znaczenie. Przykładem realizowania podobnej wizji roli projektanta jest odnoszący międzynarodowe sukcesy Oskar Zięta. Stworzona przez niego marka, pod znaczącą nazwą ZietaProzessdesign, produkuje przedmioty przy użyciu odkrywczej technologii pompowania metalu. Essi Johanna Glomb i Rasa Weber z Blond & Bieber również, choć w mniejszej skali, są projektantkami procesu technologicznego. Forma, tu wzory uzyskane na tekstyliach, jest w dużej mierze efektem tego procesu. Ostateczny wygląd przedmiotu nie jest nadrzędnym celem, gdyż nie może być w tym przypadku z góry narzucony. Jednak autorki biodynamicznych pigmentów idą o krok dalej. Proces tworzenia nie kończy się na etapie produkcji. Po wydrukowaniu wzoru na tkaninie jego barwy nadal się zmieniają. Tutaj rodzi się pytanie. Czy taka technologia przystaje do przemysłu? Jaki jest jej „potencjał wdrożeniowy”? Czy producenci są skłonni produkować a konsumenci kupować produkt „nieskończony”? Jednym słowem czy rynek jest na to gotowy? Odpowiedź narzuca się sama. W dużej skali na pewno nie. Z punktu widzenia przemysłu pozbawienie pigmentu waloru zmienności byłoby udoskonaleniem procesu produkcji. Mam jednak wątpliwości czy nie ucierpiałaby na tym wymowa artystyczna całego projektu. Wszystko zależy od tego w jakim kierunku projektantki przewidują rozwijać działanie swojego prototypowego laboratorium. Jeśli w grę wchodzi rzemieślnicza produkcja niewielkich ilości tkanin, rozwijanie wynalezionych technik w celach artystycznych, to na pewno jest to bardzo ciekawe i wartościowe dla odbiorców. Istnieje również spore prawdopodobieństwo, że technologia zostanie zauważona i wykorzystana w innej, nie oczekiwanej dotąd dziedzinie, że znajdzie zastosowanie, które nie zostało jeszcze przez autorki przewidziane. Czyż nie byłoby to budujące? Czy nie ucieleśniłoby idei projektowania procesu par excellence? Mam nadzieję, że tak się stanie.
Jak działa drukarka analogowa Algaemy? Zobaczcie film studia Blond & Bieber: www.blondandbieber.com
Zdjęcia wszystkich prac finałowych z tegorocznej wystawy pokonkursowej make me! znajdziecie na naszej stronie facebook’owej: